Znów świat, jak na złość, zamiast kości daje ci w kość* – Bisz/Radex – „Wilczy Humor” [recenzja]

Pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz usłyszałem Bisza. Czas leci nieubłaganie, było to niemal dokładnie pięć lat temu, kiedy w sieci ukazał się teledysk, będący pierwszą odsłoną inicjatywy Młode Wilki portalu Popkiller. Mimo naprawdę dobrego składu młodych raperów, jedynie Bisz zwrócił moją uwagę, zupełnie inaczej podchodząc do swojej zwrotki, oferując coś znacznie bardziej przemyślanego niż zwykłe bragga. Od tamtego czasu wilk, niczym totem, towarzyszy bydgoskiemu artyście – najpierw w debiutanckiej, solowej płycie Wilk Chodnikowy, potem w niezwykle zaangażowanym albumie Labirynt Babel zespołu B.O.K. Teraz Bisz powraca z drugim solowym krążkiem, choć może powrót nie jest trafnym słowem, bo raper wkracza na kolejną muzyczną drogę, tym razem tworzac materiał w duecie z zupełnie nierapowym producentem. Panie i Panowie, przed wami Bisz/Radex – Wilczy Humor.

Tak jak dla B.O.K Labirynt Babel był wielkim krokiem do przodu względem W stronę zmiany, tak dla Bisza ogromnym krokiem w przód jest Wilczy Humor względem Wilka chodnikowego. To album o wiele bardziej dojrzały, spójny i przemyślany. Z jednej strony osobisty, a jednak również bardzo uniwersalny. Bisz tekstowo przechodzi tutaj samego sobie, a lekkość, z jaką rapuje, jest niesamowita. Materiał jest lżejszy emocjonalnie od Labiryntu, jednak to album, który na długo zostaje w głowie i zmusza to przemyśleń.

Jaki w takim razie jest humor wilka na tym albumie? Przede wszystkim przewrotny i w dużej mierze ironiczny. Niemal cały czas miałem wrażenie, że Bisz nie tylko bawi się  formą, ale również z słuchaczem, pokazując nam przez to przewrotność życia (nigdy nie wiesz/ czy los się śmieje do ciebie czy z ciebie/ wszystkie znaki na ziemi i niebie/ to kropki.. kurzu… łączone przez… przewiew). Cały utwór Nie mam głowy jest właściwie zbudowany na zaskakujących skojarzeniach i metaforach oscylujących wokół tytułu, który oczywiście ma wyprowadzić nas na manowce. Bardzo podobnie jest z Niesławą (i niech ci, którzy mnie skazali na wygnanie/ wiedzą, że może to ja ich skazałem na pozostanie)Znakiem zapytania. Tę przewrotność życia wskazałbym jako główny temat płyty i choć Bisz nie jest tutaj tak brutalny w ocenie ludzi i rzeczywistości, jak na Labiryncie Babel, to jednak najlepszym lekiem na dręczącą nas codzienność jest czasem nabranie dystansu i pokazanie światu środkowego palca.

No właśnie, myślę, że nie przypadkiem głównym singlem, promującym Wilczy Humor, został Potlacz!. Mamy tu wiele zalet – począwszy od zaskakującego tytułu, zaczerpniętego z indiańskiego rytuału, poprzez lekki, gitarowy podkład Radexa, kończąc na niesamowitej zabawie słowem Bisza, który między genialnie skonstruowanymi wersami, serwuje uniwersalne prawdy o życiu, podane z humorem i ironią. Całość dopełnia zaskakujący i abstrakcyjny teledysk, który jednak idealnie pasuje do klimatu utworu.

Bisz / Radex - Potlacz!

Widać również nawiązania i dialog autora z wcześniejszymi płytami. W Drugim grymasie losu Bisz z cynizmem mówi o swoim zaangażowaniu w problemy świata, mocno widoczne na płycie Labirynt Babel, z kolei utwór Nie obrażaj się jest swoistą kontynuacją bardzo osobistych rozważań Bisza na temat życia z partnerką i ojcostwa, zawartych na Wnykach z pierwszego solowego albumu. Niesława zbudowana jest bardzo podobnie jak Role Playing Life, na zasadzie pytań i odpowiedzi.

Warto w końcu sięgnąć do tytułowego utworu, a przede wszystkim do drugiej zwrotki, która moim zdaniem idealnie oddaje specyfikę całej płyty i poniekąd jej autora:

turlam swój syf jak żuczek
na skraju galaktyki
zimne stopy, ciepłe papucie
tv cienie w platońskiej jaskini
(…)
kurwa, jestem estetą
jak Baudelaire nad padliną w rowie
zamiast pióra, zardzewiałą pęsetą
wciąż odnajduje piękno w sobie

I taki właśnie jest Bisz. Świetnie operujący różnymi środkami wyrazu, łączący humor, codzienność i banalność z filozoficzną alegorią życia, niebojący się dodać do tego czasem również wulgarności. To sprawia, że płyta co chwilę potrafi zaskoczyć słuchacza i jest to jeden z jej największych atutów, bo przecież środek ciężkości położony jest właśnie na teksty. Utwór Wilczy Humor kończy się wersami złote płyty lekko kruszę w ręku/ mając jeden wartościowy kruszec – w sercu. I to również jest znamienne nie tylko dla tej płyty, ale również dla całej twórczości Bisza – pojawiają się tutaj najważniejsze dla niego wartości takie jak afirmacja życia, sztuka, humanizm i indywidualizm.

Największą nowością na płycie Bisza jest jednak jego muzyczna część, za którą odpowiedzialny jest Radex, czyli Radek Łukasiewicz, kompozytor, wokalista i realizator dźwięku, znany przede wszystkim z zespołu Pustki. Postać zupełnie niezwiązana wcześniej z polskim rapem, której Bisz zaufał na tyle, że – mimo iż pracowali ze sobą pierwszy raz – postanowił, by cała muzyka na Wilczym Humorze była jego autorstwa. Muzykę Radexa określiłbym jako minimalistyczną i zaskakującą. Przypomina ona zabawę klockami lego, z których rodzą się różne muzyczne figury. Mamy tutaj i lekkie gitarowe granie, dodaną gdzieniegdzie elektronikę i klawisze, krótkie, zapętlone sample i odgłosy w tle. Jest różnorodnie, ciekawie, a przy tym wszystkim również spójnie. Muzyka Radexa nigdy nie próbuje szarżować na pierwszy plan i jasno pokazuje, że najważniejszy jest tutaj rap Bisza. Z drugiej strony nie jest również prosta i monotonna, zawsze czai się tu gdzieś ciekawe rozwiązanie. Natomiast ani razu nie wywołała u mnie efektu „wow”, nie jest to również jakoś szalenie awangardowa płyta, z przyswojeniem której słuchacze Bisza mieliby wielki problem – myślę, że choćby Webber ma trudniejsze w odbiorze bity.

Obiecywałem sobie po nowej płycie Bisza naprawdę sporo i choć, jak to w tym przewrotnym życiu najczęściej bywa, duże oczekiwania najcześciej skutkują wielkimi rozczarowaniami, tym razem stało się inaczej i Wilczy Humor zaspokoił mój wilczy apetyt na polski rap z najwyższej półki. Przy tych wszystkich pochwałach nie mogę nie zauważyć, że niestety w duecie Bisz/ Radex bardzo szybko zastaje nas ostatni dźwięk – płyta trwa jedynie 36 minut. Jestem jednak pewny, że odkrycie w niej wszystkich smaczków to zabawa na co najmniej kilka odsłuchów. Ja osobiście nie mogę się doczekać, aby usłyszeć ten materiał na żywo – Bisz w jednym z wywiadów wspominał, że w trakcie pierwszej trasy aranżacje utworów będą przerobione pod wspólne granie z żywimi instrumentami B.O.K, zapowiada się więc arcyciekawie.

*cytat pochodzi z tytułowego utworu.

Fot.: pchamytensyf.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *