Głos kultury objął swoim patronatem medialnym 11 edycję LGBT Film Festival. Jest to największa w Polsce impreza filmowa prezentująca filmy – tak fabularne, jak i dokumentalne i krótkometrażowe – podejmujące problematykę osób należących do mniejszości seksualnych odbywa się w szczególnych okolicznościach. Mimo że to truizm przywołanywany w kontekście każdego wydarzenia kulturalnego, to warto po raz kolejny dodać, że pandemia koronawirusa Sars Cov 2 zmieniła wszystko, ale chyba najbardziej wpłynęła właśnie na szeroko pojętą kulturę/rozrywkę i zmodyfikowała formy konsumpcji sztuki filmowej. Oczywiście festiwal zyskał także inny kontekst, co już wynika z naszej lokalnej polskiej specyfiki. Kampania prezydencka w 2020 r., a następnie wydarzenia z lata tego roku, ulokowały w centrum debaty polityczno-społecznej prawa osób LGBT, przy czym z merytoryczną debatą odnośnie do wykluczenia olkreślonych grup społecznych niewiele miało to wspólnego. Zakończona właśnie w Warszawie, ale wciąż trwająca w innych miastach w Polsce, a niebawem także na internetowej platformie Outfilm.pl, impreza pozwala z tej przyobleczonej w audiowizualne środki perspektywy spojrzeć na problemy tego środowiska.
Normal; reż. Adele Tulli; Włochy/Szwajcaria;
Obserwacyjny dokument Adele Tulli tylko pośrednio odnosi się do problematyki LGBT (choćby w jednej z ostatnich sekwencji przedstawiających parę gejów), zasadniczo jednak próbuje być pogłębioną refleksją na temat społeczno-kulturowych ról płciowych i jako taki podejmuje zjawisko gender. Kuleje jednak w sposób istotny sama formuła filmu, która jest wyłącznie zlepkiem dość przypadkowych sekwencji z życia codziennego. Niektóre z nich nijak nie są ilustracją do postawionej tezy. Tyczy się to w szczególności rozbudowanycyh scen z różnego rodzaju imprez, w których młode ciała – tak męskie, jak i kobiece, pląsają w rytm muzyki. Bardziej zasadne byłoby umieszczenie ich w Wielkim pięknie Paolo Sorentino, niż w dokumencie mającym socjologiczne aspiracje. Tym samym ta luźna obserwacja po jakimś czasie staje się nudna, a konwencja wyczerpuje sie po 15 minutach. Co więcej, pewien luźno widoczny montażowy porządek, który przynajmniej na początku, ma tę materię jakoś porządkować, dość szybko rozlatuje się. Chodzi w tym miejsu o bardziej lub mniej intencjonalną zasadę, aby ten koncept przedstawić w ujęciu wiekowym, a zatem poprzez socjalizację od kołyski aż po grób. Nawet jeśli poszczególne elementy tego kolażu są znakomite (vide pełniąca funkcję klamry niezamierzenie komiczna scena parkowego aerobiku młodych mam z wózkami dzięcęcymi to niestety całość jako dzieło filmowe zawodzi na całej linii, albowiem kuleje tak reżysersko, jak i montażowo.
Punkt zapalny; reż. Wojtek Jankowski; Polska;
Kolejny z nielicznych w tym roku na festiwalu filmów dokumentalnych, tym razem w wydaniu polskim. Głęboko zaangażowany politycznie, co oczywiście samo w sobie nie jest problemem, albowiem dokument sam w sobie jaki jest też jakąś formą artystycznej kreacji, a nie beznamiętną relacją. Nie w tym leży problem tego jednak za długiego filmu (zasadne byłoby zrealizowanie półgodzinnego filmu, który w całości wyczerpywałby temat). W kontekście tegorocznych wydarzeń związanych z kampanią prezydencką (gdzie tematyka dotycząca praw osób reprezentujących mniejszości seksualne stanęła na agendzie dyskursu politycznego) oraz następnie wydarzeń z lata tego roku, film o tęczy jako rekwizycie determinującym dyskusję o prawach osób LGBT, staje się po prostu nieaktualny. Wypowiedź ta, przynajmniej w sferze społeczno-politycznym, nie zawiera też żadnych nowych materiałów, których nie widzielibyśmy wcześniej w telewizyjnych newsach. Najciekawszy jest wymiar stricte artystyczny, a zatem opowieść o początkach pracy nad projektem w Domu Pracy Twórczej w Wigrach, a następnie wszelkie ogólnopolskie recepcje tejże instalacji artystycznej, które to fakty nie były mi znane wcześniej. Niemniej jednak próby odczarowania tęczy i przedstawienia jej tylko jako dzieła sztuki, w ujęciu Wojtka Jankowskiego spełzają na niczym.
Fot.: LGBT Film Festival;
1 Komentarz
trochę uderza nieznajomością środowiska. czym jest „zjawisko gender”? odnoszę wrażenie, że dla widza bezpośrednie tknięcie tematu byłoby wtedy, gdyby bohaterem był koniecznie gej, mimo że nasze środowisko i kultura są o wiele szersze.