Na dnie piekła – Donato Carrisi – „Hipoteza zła” [recenzja]

Czy myśleliście kiedyś o tym, by rzucić to wszystko w cholerę i zaszyć się w Bieszczadach? Według Donato Carrisiego odpowiedź na to pytanie brzmi: TAK. I choć włoski pisarz prawdopodobnie nie miał na myśli Bieszczad, jest głęboko przekonany, że w każdym z nas zrodziła się kiedyś taka właśnie myśl – chęć ucieczki od wszystkiego, chęć zniknięcia i rozpoczęcia życia od nowa. Jest to również – rzecz jasna – myśl przewodnia Hipotezy zła, najnowszej powieści Włocha, będącej zarazem sequelem najbardziej znanego dzieła autora – Zaklinacza (którego recenzowałem tutaj). Po raz drugi zatem spotykamy się z Milą Vaquez, by wspólnie odbyć podróż do najmroczniejszych zakamarków ludzkiego umysłu. Czy jest to spotkanie równie udane jak za pierwszym razem? Może nie do końca, jednak nie da się ukryć, że Carrisi po raz kolejny odwalił kawał dobrej roboty!

NIEZNAJOMOŚĆ PIERWSZEJ CZĘŚCI CYKLU NIE POWINNA NIEKORZYSTNIE WPŁYNĄĆ NA LEKTURĘ HIPOTEZY ZŁA, JAK I – MAM NADZIEJĘ – TEJ RECENZJI.

Mija siedem lat od momentu zamknięcia sprawy Zaklinacza. Dwóch byłych członków ekipy, która pracowała nad sprawą, uzyskało spory awans zawodowy, inaczej jednak jest z Milą, która – z własnego wyboru – pracuje obecnie w Przedpiekle, bo tak w policyjnym żargonie określane jest biuro (wydział) osób zaginionych, znajdujące się w podziemnej kondygnacji siedziby policji federalnej. Pracownicy biura, a jest ich łącznie z główną bohaterką dwoje, raczej nie mają co spodziewać się awansu, nie oni rozwiązują bowiem wielkie kryminalne zagadki, nie dla nich splendor i pierwsze strony gazet; oni po prostu starają się odnajdywać zaginionych. Nie mają również na co dzień zbyt wielu gości, pozostali policjanci szerokim łukiem omijają to miejsce, jakby mogło ono sprowadzić na nich jakąś klątwę. Dziesiątki porozwieszanych na ścianach zdjęć, setki oczu, które z tych właśnie zdjęć wpatrują się codziennie w pracowników Przedpiekla oraz stosy teczek z nierozwiązanymi sprawami, z pewnością nie napawają dumą czy optymizmem… to powody kolejnych nieprzespanych nocy.

Pewnego dnia pełniąca funkcję telefonistki w siedzibie wydziału Clara Salgado odbiera dość nietypowe połączenie, którego wykonawcą jest dziesięcioletni Jes Belman, dzwoniący z rodzinnego domku letniskowego. Chłopiec dzwoni w celu poinformowania pani funkcjonariusz o tym, że pewien obcy pan, który przed chwilą jadł z nim śniadanie, parę godzin wcześniej wybił w pień całą najbliższą rodzinę Jesa. Mało tego, nieznany mężczyzna sam wręczył chłopcu telefon do ręki, jednocześnie każąc mu podać policji swoje dane personalne! Niedługo później sprawa trafia na biurko Mili Vasquez. Dlaczego? – mógłby ktoś zapytać. Ano dlatego, że mężczyznę, który zaszlachtował rodzinę Belmanów, nasza pani detektyw widzi dzień w dzień, wpatruje się on w nią bowiem z jednego ze zdjęć zawieszonych na ścianach Przedpiekla. Zaginął siedemnaście lat wcześniej.

Czasami trzeba zejść na dno piekła, żeby poznać prawdę o nas samych.

Jak napisałem we wstępie, nieznajomość treści Zaklinacza nie powinna popsuć odbioru Hipotezy zła, z pewnością jednak nie zaszkodzi, pozwoli bowiem bardziej zrozumieć postawę dręczonej koszmarami sprzed lat Mili. Dobro doznawane przez jednych, zbiega się zawsze ze złem doznawanym przez innych, ale ważność zachowuje także twierdzenie odwrotne – to właśnie sedno Hipotezy zła, sedno tej powieści. Donato Carrisi po raz kolejny skupia się na człowieku, jego myślach i emocjach, a najlepiej wychodzi mu to na przykładzie tej, która w ogóle nie odczuwa empatii. Autor stara się zobrazować najciemniejsze strony ludzkiej natury, które – według Włocha – co jakiś czas biorą górę, w każdym z nas. Po raz kolejny również pisarz nie daje nam żadnych wskazówek na temat miejsca akcji, sugerując, że historia ta mogłaby wydarzyć się wszędzie i dotknąć każdego.

Jako że Hipoteza to sequel, nietrudno odgadnąć, że pisana jest w podobnym stylu, i choć znów jest to wciągająca lektura, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zbyt wiele jest tu podobieństw do Zaklinacza. Aby wyjaśnić, musiałbym zdradzić nieco więcej z fabuły pierwszej części, jednak spokojnie – nie zrobię tego, powiem jednak, że omawiana tu powieść śmiało mogłaby nosić tytuł Zaklinacz 2. Niestety, pomijając zakończenie, ponownie świetne i zostawiające autorowi otwartą furtkę w kwestii kontynuowania historii Mili Vasquez, mniej – mimo wszystko – w Hipotezie napięcia i dreszczyku emocji, mniej także twistów fabularnych.

Pomimo wymienionych chwilę wcześniej wad nadal jest to bardzo dobry thriller/kryminał. Momentami nieco wydumany, ale nie nużący, dający czytelnikowi poczucie dobrze spędzonego z książką czasu. Od ładnych paru miesięcy gatunek, w który wpisuje się omawiana tu powieść, stał się moim ulubionym i zdecydowanie najczęściej czytanym. Parę dni temu znajoma poprosiła mnie, bym pożyczył jej jakieś książki, z którymi niedawno się zapoznałem, spojrzałem więc na półkę i wodząc oczami po tytułach, uświadomiłem sobie, że większość z ostatnio przeze mnie przeczytanych tytułów, choć – wiadomo – różnią się treścią, mają ten sam, powiedziałbym, schemat. Psychopata, nieustraszona pani policjantka, zagadka, krwawe sceny itd. I tak – rzeczywiście, każdy kryminał jest do siebie podobny, tyle tylko, że jednym napisanie go wychodzi lepiej, innym nieco gorzej. Uwierzcie mi na słowo – Donato Carrisiemu wychodzi lepiej i z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne dzieło Włocha, który wskoczył już na dość wysokie miejsce w moim prywatnym rankingu najlepszych pisarzy gatunku.

Fot.: Wydawnictwo Albatros

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *