LGBT+ Film Festival

14. LGBT+ Film Festival – relacja [część pierwsza]

Głos Kultury po raz kolejny objął swoim patronatem medialnym LGBT+ Film Festival – tym razem już 14. edycję ozdobioną wyjątkowo udanym plakatem przedstawiającym wizerunek Freddiego Mercury’ego i zaskakujące jest, że ten ikoniczny wizerunek nie pojawił się w materiałach promujących tę imprezę w ubiegłych latach. Jest to największa w Polsce impreza filmowa prezentująca filmy – tak fabularne, jak i dokumentalne, a także krótkometrażowe. Edycja warszawska odbywa się ponownie w gościnnych progach Kinoteki i po raz kolejny ma to miejsce w kwietniu. Mimo że to truizm przywoływany w kontekście każdego wydarzenia kulturalnego, to warto po raz kolejny dodać, że pandemia koronawirusa Sars Cov 2 zmieniła wszystko, ale chyba najbardziej wpłynęła właśnie na szeroko pojętą kulturę/rozrywkę i zmodyfikowała formy konsumpcji sztuki filmowej. W tym roku wśród globalnych czynników, które determinują wszystko, znalazła się też wojna na Ukrainie, co znajduje odzwierciedlenie choćby w programie imprezy, czego wyrazem jest obecność w festiwalowej agendzie zestawu krótkometrażówek podejmujących tę problematykę. Oczywiście festiwal ma także inny kontekst, co już wynika z naszej lokalnej polskiej specyfiki społeczno-politycznej, odnoszący się do wciąż aktualnej i niestety mało merytorycznej, a emocjonalnej dyskusji, jaka toczy się wokół praw tej społeczności i wciąż nieuregulowanej sytuacji prawnej związków osób nieheteronormatywnych. Festiwal jednak to przede wszystkim sztuka filmowa wolna od bieżączki. Tegoroczna edycja festiwalu odbywa się w Warszawie, ale repliki odbędą się także w innych miastach w Polsce, jak również w wymiarze elektronicznym, tj. na platformie internetowej outfilm. 

Mars Jeden | reż. Gabriel Martins, Brazylia

Mars Jeden jest takim obrazem, jakiego na festiwalach poszukujemy i który pozostaje w nas na dłużej. Pozornie w tym idealnie skrojonym filmie niewiele się dzieje. Ot, wycinek z życia całkowicie przeciętnej brazylijskiej rodziny w formule 2+2, gdzie nie ma spektakularnych i dramatycznych zwrotów, a jednak każda z postaci wraz ze swoimi marzeniami, aspiracjami, ale też słabościami zostaje tu pokazana z ciepłem i sympatią w taki oto sposób, że widz chciałby wręcz z nimi zamieszkać. Akcja zaczyna się w momencie wyboru prawicowego Jaira Bolsonaro na prezydenta, ale polityka stanowi tu jedynie dyskretne tło. Niemniej jednak, mając na względzie fakt, że w tych dniach w Brazylii ponownie odbyły się wybory, rzeczywistość zrobiła przypis do artystycznej fikcji. Powiedzmy sobie jednak wprost, że nie jest to klasyczna pozycja z obszaru LGBT, albowiem tematyka niniejsza to zaledwie jeden z wątków tej opowieści i to wcale nie kluczowy, tj. niedeterminujący całościowego odbioru filmu, bo też rzeczona rodzina jest amalgamatem różnych postaw życiowych i perspektyw, a w całościowym portrecie staje się strukturą zwyczajną i przeciętną wręcz. Twórcy unikają przy tym pewnej publicystycznej dosłowności, a brazylijski film przypomina raczej styl Mike’a Leigha niż twórczość Kena Loacha z jego społeczno-politycznym zaangażowaniem dającym w rezultacie konkretny manifest światopoglądowy.

Turkusowa suknia | reż.: Maryam Touzani, Francja/Belgia/Dania/Maroko

Zachwyt towarzyszy mi już od pierwszych kadrów, które ukazują gładkie faktury orientalnych tkanin, aby w ten sposób wprowadzić widza w arkana pracy pary głównych bohaterów – małżeństwa krawców, którzy w chałupniczy sposób parają się tego typu usługami. Film mimochodem właściwie – nie to jest w nim najważniejsze – staje się tym samym apoteozą tradycyjnego rzemiosła ginącego w powodzi masowej przemysłowej produkcji. Nie jest to obraz opowiadający o strukturalnych przekształceniach w obrębie współczesnej gospodarki, lecz kameralny dramat opowiadający w sposób niezwykle zawoalowany bez fałszywej ckliwości o ludzkich pragnieniach, w tym także tych zakazanych, mających postać pożądania do osób tej samej płci, co jest szczególnie napiętnowane w społeczeństwie muzułmańskim. Niemniej jednak twórcy z dezynwolturą unikają całego tego społecznego kontekstu, skupiając się na portretowaniu emocji wypisanych subtelnie na nieśmiało je zdradzających ludzkich twarzach. Przejawia się to w sposobie filmowania, który celowo omija szersze plany. Na próżno zatem szukać tutaj malowniczych ujęć zabytkowej medresy. Marokański film stawia raczej pytania o definicję miłości oraz relację tego uczucia z innymi wartościami, takimi jak odpowiedzialność i namiętność. Tematem jest zatem namiętność jako taka, nie zaś identyfikowana z postawami heteronormatywnymi lub nieheteronormatywnymi, a przez to skromny marokański obraz wymyka się kategoryzacjom.

Fot.: LGBT+ Film Festival

LGBT+ Film Festival

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *