skowyt

Dziś buntowanie się nie jest trendy – wywiad z Łukaszem „Ługim” Machem, wokalistą formacji Skowyt

Skowyt to jedna z najbardziej wyrazistych grup muzycznych działających w Polsce. Bezkompromisowy przekaz, także i ten muzyczny, i ostre jak żyletka poglądy muszą oddziaływać na słuchacza. Skowyt jednych bulwersuje, dla drugich jest drogowskazem, a na pewno nie da się obok tej kapeli przejść obojętnie. Zespół niedawno wydał drugi krążek zatytułowany Corrida i znowu dostaje się wszystkim: władzy, bankom, korporacjom, celebrytom, politykom… czyli wszystkim, którzy nas codziennie doprowadzają do białej gorączki. Z tej okazji porozmawiałem z Ługim, liderem, tekściarzem i wokalistą Skowytu. Zachęcam do lektury, bo Ługi okazał się zdecydowanie nieprzeciętnym rozmówcą.

Nie zamierzacie odpuszczać nikomu, sądząc po środkowym palcu, jaki znajduje się na okładce Corridy. Skąd u Was ta bezkompromisowość, w czasach gdy punkowe ideały nie są tak nośne jak niegdyś?

Środkowy palec na okładce jest obcięty. To metafora stanu rzeczy, o którym mówisz. Dziś buntowanie się nie jest trendy. Jeśli się czemuś sprzeciwiasz to najczęściej jesteś traktowany jak ktoś, kto niepotrzebnie „męczy” temat. Punkowe ideały nie są zwalczane jak kiedyś – raczej po prostu „przycinane”, tak by pasowały do nowego porządku. Do komercyjnych mediów, do świata reklamy, którym jesteśmy szczuci od dziecka. Przekaz jest prosty, możesz się buntować, ale… nie przesadzaj.

A my w Skowycie mamy za sobą długą historię „przesadzania”. Idziemy na konflikt z każdym, kto próbuje położyć łapę na tym, kim jesteśmy i w co wierzymy. Stąd brak kompromisów z naszej strony. Między nami mówiąc, moglibyśmy być już znacznie dalej na rynku muzycznym, gdyby nie ta bezkompromisowość. Piosenkom Skowytu niczego nie brakuje. Jeśli posłuchasz Ona jest Nazi, Achtung, Polen! czy Playboya – to melodyjne numery. Wielu ludzi z całej Polski zna je na pamięć. Jest jednak blok w mediach na postawę, którą prezentujemy i treści, które wysyłamy w świat. Ale nie przejmujemy się tym, jesteśmy konsekwentni, a grono odbiorców się zwiększa cały czas.

Pomimo, że nie zawsze zgadzam się z reprezentowanymi przez Was poglądami, to ciężko im nie odmówić słuszności, celności tekstów. Rewolucja zaczyna się w Twojej głowie/Nie zaczyna aplikacją na Twoim ajfonie. Wydaje się to idealną diagnozą młodego pokolenia, które mam wrażenie, że nie potrafi wyrazić swojego głosu, swojego oburzenia, nie odchodząc od ekranu komputera. Co o tym sądzicie?

W zachodniej Europie i w USA to się już zmienia, ludzie trochę się budzą z tego marketingowego letargu. W Polsce ciągle dzieciaki zachwycone są tym, że mają nowy gadżet. Zresztą nie tylko one. Pokolenie moich rówieśników rzuciło się na te gadżety jak dzieci, bo to jest coś, o czym marzyliśmy, dorastając w latach dziewięćdziesiątych, a czego nie mieliśmy. I myślę, że jako pokolenie 30-latków niestety wyrządzamy tym naszym niepohamowanym zachwytem dużą krzywdę dzieciakom.

Wiesz, spora część moich znajomych przegląda telefon, jednocześnie rozmawiając ze mną. To jest masakra. Ostatnio, jeden z moich kolegów skarżył się na nauczycielkę ze szkoły, że pozwala jego synowi i kolegom ciągle przeglądać smartfony na przerwie. Był oburzony. A mnie się chciało śmiać. Bo ten sam facet sam siedzi z przyklejonym do smartfona nosem przez cały dzień. Odkleja go tylko, kiedy siada do… laptopa. Jak ten gość chce upominać nauczycielkę, jeśli sam daje taki przykład własnemu dziecku? To jest realna tragedia, o której w Polsce mało się mówi. Uczymy nasze dzieci formatu – wszystkie chcą tego samego i na tych samych urządzeniach. Ich marzenia od małego są lepione przez speców od sprzedaży.

Na dzień dzisiejszy jedyne aktywne środowisko w Polsce, które potrafi organizować młodych ludzi masowo na ulicach, to środowisko skrajnej prawicy. To ich wielki sukces. Szkoda, że za tym sukcesem mobilizacyjnym idą bardzo szkodliwe dla młodych ludzi hasła jak nacjonalizm czy rasizm.

Pokój chatom, wojna pałacom śpiewacie, że Nastały nowe czasy, nowi wrogowie… i wymieniacie, że są to banki, korporacje. Kiedyś walczono przeciwko Systemowi, władzy, teraz wróg się zmienił. Znak czasów?

Ten nowy wróg jest może nawet bardziej niebezpieczny niż stary. Bo ciężko go zdefiniować. Nie ma „wielkiego brata”, którego można by obwinić o złodziejskie warunki banków, czy „generała”, którego można by oskarżyć o straty, jakie dzieciakom wyrządzają reklamodawcy. Dużo osób tego wroga nie widzi. Nie mają na razie problemu z tym, że ich dane w zastraszającym tempie stają się obiektem inwigilacji agencji międzynarodowych czy korporacji. Dziś jeśli o tym mówisz, większość ludzi się z Ciebie śmieje. A jak już ktoś nawet sobie zda z tego sprawę, to ma dylemat, bo chcąc odzyskać swoją prywatność, musiałby zrezygnować z narzędzi, których większość z nas używa w codziennej komunikacji: Facebooka, Gmaila, lokalizacji w GPS. A to jest dziś bardzo trudna decyzja, bo skutkująca alienacją. Jest to naprawdę poważna sytuacja. Organizacje zajmujące się prawami obywatelskimi i konsumenckimi alarmują, że oddajemy dobrowolnie swoją prywatność, pozwalamy kształtować swoją rzeczywistość (przecież to nie my decydujemy, co DOKŁADNIE wyświetla nam Facebook czy Google).

Przeciw tym zjawiskom między innymi występujemy w Skowycie. Choć nie ograniczamy się tylko do polityki czy antykorporacyjnych protest songów.

Jak słucham Boję się Ciebie Polsko i patrzę na ten tekst przez pryzmat ostatnich tygodni w polskiej polityce, to wydaje się on wręcz proroctwem. Wszyscy przeciw wszystkim, to nie droga do wolności. Jak oceniacie to, co się teraz dzieje na wierchuszce władzy w Polsce? Nie macie ponurej satysfakcji, że w jakimś tam stopniu, tekst Waszego kawałka okazuje się proroczym?

Cóż, dojście do władzy ludzi pokroju Kaczyńskiego czy Macierewicza to prawdopodobnie najlepsza nowina dla ruchu punk rockowego :). Ci ludzie na pewno zagwarantują, że będzie się przeciwko czemu buntować. Głównie dlatego, że są bardzo wyraziści ideowo. Oszuści z Platformy Obywatelskiej byli bardzo zachowawczy w sprawach światopoglądowych i dlatego media oraz zwykli ludzie często machali ręką. To był błąd, bo platformerzy narobili masę złych rzeczy, ale ciężko ich było o coś ugryźć. Przecież większość z nas nie ma pojęcia o szczegółach reform emerytalnych czy meandrach afer finansowo-korupcyjnych. PiS jest łatwiej krytykować bo pojęcia są proste – aborcja, cenzura teatralna, gender, itp.

Ogólnie jednak drażni mnie kompletnie bezkompromisowy atak na PiS ze strony rozhisteryzowanych dziennikarzy i wielu moich znajomych. Sam jestem antypisowski, ale uważam, że wołanie o „końcu demokracji w Polsce” to jest absurd i co poniektórzy powinni ochłonąć. Bo kiedy demokracja będzie naprawdę w potrzebie, wtedy nikt nie zwróci na ich wołania uwagi.

Nie jestem też zwolennikiem frontalnego hejtu na kościół ze strony tych środowisk. Żeby coś negować, trzeba umieć zaproponować coś w zamian. A jakie wartości wypracowaliśmy przez ostatnie 20 lat, które mogłyby zastąpić wartości chrześcijańskie? Nie widzę ich zbyt wielu. Jestem niewierzący, mam poglądy lewicowo-anarchizujące, ale rozumiem, jakie potrzeby wypełnia religia czy instytucja kościoła w sercach i umysłach wielu ludzi.

Jestem przekonany, że PiS nie jest dobrym wyborem dla Polski, ale rozumiem, że nie wszystkie wspierane przez nich wartości są do niczego. Trzymają się tych pojęć, które od wieków trzymały społeczeństwa w poczuciu wspólnoty. Jeśli tych odwiecznych pojęć zabraknie, to co nam zostanie? Marketing? Zakupoholizm? Zostanie nam infantylna rzeczywistość bez wartości.

Ja chciałbym żyć w świecie, gdzie wartością jest równość, wolność i wzajemny szacunek. Ale wszyscy wiemy, że do tego jest nam daleko. A zagrożeń jest masa.

Playboy brzmi bardzo sentymentalnie. Tęsknicie za latami dziewięćdziesiątymi? Lepsze to były czasy?

Ja już wchodzę w ten wiek, że łapie mnie ten sentyment. Wciąż jeszcze jestem młodym człowiekiem, ale pamiętam ten świat sprzed komórek i komputerów. I to był pod wieloma względami świat prostszy i czytelniejszy. Ostatnio zobaczyłem zdjęcie mojej okolicy z czasów dorastania i się wzruszyłem. Jakoś ładniej i tak bardziej „ludzko” było. Tam, gdzie dziś stoi biurowiec, była polanka, a w miejscu dzisiejszego parkingu jakieś lokalne sklepiki. No i ulica była pełna zieleni.

Lata 90. były też ok pod względem młodzieży. Była spora różnorodność. Bardzo mocna była muzyka punkowa. Nawet normalna scena rockowa była dużo bardziej wartościowa niż dziś. Kapele takie jak Hey czy T.love, które w tamtych czasach rządziły, miały fajny przekaz, który trafiał do odbiorców. Była też masa syfu i patologii oczywiście: bieda, dresiarstwo na każdym rogu, jakieś mafijne historie. Ale tak, ogólnie uważam, że to był fajny czas. Na pewno fajniejszy muzycznie niż dziś.

Skowyt - Boję się Ciebie Polsko

Więcej wystąpił gościnnie Duże Pe. Jak doszło do współpracy i połączenia dwóch muzycznych światów?

Jesteśmy fanami Marcina, a on jak się okazało, jest fanem Skowytu. Stąd numer i mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie wspólne słowo. Szczególnie, że nadajemy podobnie, jeśli chodzi o poglądy polityczne (szeroko mówiąc – lewicowe) czy zdecydowane postawy antyrasistowskie i antyfaszystowskie. Duże Pe wpadł do nas na próbę i w zasadzie po kilku minutach było wiadomo, że mamy do czynienia z artystą dużego formatu, pełnym energii i pazura.

Mam pytanie odnośnie manifestu, który ogłosiłeś przy okazji debiutu. Wygłoszone zostały tam mocne, niekoniecznie niesłuszne hasła. Wydawcy zostali nazwani ignorantami, muzycy idiotami, którzy sami się tak naprawdę zgadzają na wykorzystywanie się przez wytwórnie. Wiem też o sporych problemach z wydawcą, który wydał Waszą pierwszą płytę. Z drugiej strony Corridę wydaliście pod szyldem jednego z największych polskich labeli, czyli Fonografiki. Chyba jednak najgorzej nie jest z naszym rynkiem muzycznym? Rozumiem, że aktywna obecność po wydaniu płyty na scenie spowodowała zmianę poglądów, czy jednak Fonografika zaproponowała po prostu uczciwe warunki?

Nie wiem w sumie, jak to się stało, że wreszcie wydaliśmy się w Fono. Dostaliśmy od nich zaproszenie i poszliśmy na spotkanie. Na tym spotkaniu byli w porządku ludzie, więc się zgodziliśmy. Bezsprzecznym atutem Fonografiki jest dystrybucja – to, że możesz płytę Skowytu kupić teraz niemal w każdym sklepie. To pierwszy raz w naszej historii, kiedy mamy taki komfort. Ja ogólnie czuję się artystą i nie wchodzę zbyt głęboko w biznesowe rzeczy. Nie mam też problemu ze zmianą zdania, jeśli ktoś mnie do czegoś przekona.

Ogólnie jednak pozostaję sceptyczny względem instytucji „wydawcy”, która w przypadku takiego zespołu jak my raczej się nie sprawdza do końca. Ciężko jest nas klasycznie promować, bo za trudny przekaz, albo za bardzo buntowniczy. Raczej ludzie dowiadują się o nas przez „głuchy telefon”, ktoś był na koncercie, ktoś się zachwycił na Woodstocku… i podają dalej newsa o Skowycie. Natomiast na pewno Fono jest pierwszym wydawcą, z którym nie mamy żadnych poważnych problemów.

O samym rynku muzycznym nadal ciężko coś dobrego powiedzieć. Stacje radiowe są w większości świątyniami słupków reklamowych. Wydawcy nie mają kasy i nie inwestują w młode zespoły z przekazem. Kluby, żeby wyjść na swoje, rżną artystów, ale płacą szatniarzom :). Tak to z grubsza wygląda. Ale my się tym nie przejmujemy, mamy fajną publiczność, która nas wspiera. Jak na to, co gramy, i tak udało nam się zaistnieć dość „masowo” – gdzie nie pojedziemy grać, to już ktoś słyszał o nas. I to mnie bardzo cieszy.

Czym planuje nas zaskoczyć Skowyt w 2016 roku?

Przede wszystkim doszliśmy do wniosku, że za mało gramy koncertów. To się radykalnie zmieni w 2016. Chcemy zorganizować dużą trasę po całej Polsce.

Bardzo burzliwy okres jest w tej chwili w Skowycie. Jesteśmy świeżo po mocnych dyskusjach na temat dalszej działalności. Możliwe, że będą zmiany w składzie. Ogólnie postanowiliśmy się mniej układać z rynkiem. Trochę chcemy wrócić do bezkompromisowości z czasów debiutu płytowego (2011). Mniej przejmować się, czy nas ktoś zagra w radiu, a skupić się na sztuce. Zrobić trzecią płytę bez żadnych kompromisów, bez oglądania się absolutnie na nikogo. Mamy gdzieś poczucie, że przy Corridzie może trochę za bardzo nam zależało na opinii kilku osób. Teraz tak nie będzie.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Fonografika

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *