mussorgski

Klucz do wszechświata – Mussorgski – „Creatio Cosmican Bestiae” [recenzja]

Polska formacja Mussorgski to niewątpliwie wyjątkowy twór na polskiej scenie ekstremalnego grania. Wśród wszechobecnego na naszej scenie gitarowego i perkusyjnego łomotu ich połączenie black metalu, industrialu, elektroniki i ambientu musi intrygować, choć mimo to, nie musi też każdemu przypaść do gustu. Nowy, nadchodzący trzeci już krążek w historii formacji, czyli Creatio Cosmicam Beastie, podobnie jak poprzednie LP Mussorgskiego, nie zachwycił mnie w 100%, ale z pewnością spowodował niemały zamęt w mojej głowie.

Pochodząca z wielkopolskiego Perzowa Mussorgski to ekipa z ćwierćwiecznym stażem scenicznym. Od początku główne stery projektu trzyma, znany przede wszystkim z pagan black metalowej Arkony – Khorzon. Zespół pokazał się w podziemiu już w 1991 roku demem zatytułowanym Nazichrist. A pierwszy, dzisiaj mający status kultowego, album długogrający wydany został w 1995 roku. Mowa o In Harmony with the Universe, który ujawnił, że Mussorgski na polskiej scenie jest czymś niepodrabialnym i w pełni oryginalnym. Niestety, po pierwszym LP Khorzon zarzucił swój projekt, do którego jednak powrócił w 2007 roku, a dwa lata później wydał ciepło przyjęty krążek Chaos and Paranormal Divinity.

Creatio Cosmican Bestiae jest stylistyczną kontynuacją tego, co Khorzon pokazał na Chaos and Paranormal Divinity. Na pewno możemy się spodziewać niepokojącego klimatu, który wręcz ciąży na muzyce, powodującej, że to, co prezentuje Mussorgski, wcale nie jest „light”. Mamy mnóstwo kosmicznych odniesień, momentów, gdzie klawisze są jedynym wybrzmiewającym instrumentem; trzeba pamiętać, że te zimne, przeszywające dźwięki potrafią wywrzeć takie same wrażenie, jak niejedna black metalowa galopada.

Są momenty, gdzie akcenty black metalowe i elektroniczne są idealnie wyważone, jak w otwierającym całość Gaaya – The Planet Of The Dead. Natomiast w kolejnym tracku, God Is In The Neurons, chory klimat kreowany przez klawisze jest wręcz aż namacalny. Nie znaczy to, że Mussorgski nie potrafi „przywalić” ścianą dźwięków, jak to jest w Sabbathum In Perpetuum, które z kolei ma w sobie najlepszy, elektroniczny moment na Creatio Cosmican Bestiae. Chodzi mi o klawiszowy moment, który pojawia się w połowie kompozycji, zaraz po dziwacznej, nieludzkiej melorecytacji. Świetnie ułożony kawałek, z doskonale rozłożonymi akcentami i kapitalną zabawą klimatem.

Key To The Universe z niby kościelnymi organami zbliża Mussorgskiego do doom metalowej estetyki, szczególnie, że ponure, leniwe riffy towarzyszące tej kompozycji same nasuwają konkretne wnioski. Dodając jeszcze do tego niski, grobowy, nieco przetworzony głos Khorzona… Natomiast podniosłe grande finale w postaci monumentalnej Paradisum w godny sposób kończy Creatio Cosmican Bestiae. To różnorodność, to właśnie siła współczesnego wydania Mussorskiego. Nie ma krzty nudy na tym krążku, pomimo faktu, że nie zawsze muzyka musi przemawiać do słuchacza, momentami brzmieniowe eksperymenty mogą spowodować, że możemy poczuć się zwiedzeni na manowce, czasami może zabraknąć w tym wszystkim pewnej idei, przewodniej myśli.. Wtedy włączamy jeszcze raz płytę i próbujemy ogarnąć całość, skoro za poprzednim razem się nie udało. Jak się znowu nie uda? To znowu próbujemy – warto, bo Creatio Cosmican Bestiae z każdym przesłuchaniem odkrywa przed nami coś nowego i tym samym zyskuje, a nie traci. Mussorgski nową płytą potwierdza tylko, że jest to jeden z ambitniejszych i bardziej oryginalnych projektów na krajowej scenie ekstremalnego grania.

Fot.: Godz ov War/Third Eye Temple

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *