passenger

Aktualnie na słuchawkach #8: The Passenger, Viagra Boys, Wardruna, Lonely the Brave

Witamy w kolejnej odsłonie cyklu Aktualnie na słuchawkach, w którym będziemy dzielić się przemyśleniami na temat czterech płyt, wystawimy im oceny, wskażemy naszym zdaniem najmocniejsze oraz najsłabsze utwory i podzielimy się z Wami teledyskami (jeśli będą dostępne). Słuchanie kolejnych płyt na potrzeby tego cyklu to dla nas poszerzenie horyzontów, wyjście ze strefy komfortu, eksploracja nieznanych muzycznie terytoriów i przede wszystkim dobra zabawa. W nowej odsłonie Aktualnie na słuchawkach omawiamy wyłącznie nowości muzyczne z poprzedniego miesiąca. Dlatego też dziś przeczytacie (i, miejmy nadzieję, posłuchacie) o nowościach stycznia (między innymi o Passenger), za miesiąc o nowościach lutego, później marca itd. Nasze teksty będą się ukazywać za każdym razem w ostatnim tygodniu miesiąca (tym razem, wyjątkowo, jesteśmy trochę spóźnieni). Da nam to łącznie 48 recenzji płyt rocznie. W każdym miesiącu postaramy się umieścić w zestawieniu przynajmniej jedną płytę mainstreamową oraz wyłuskać takie płyty, po które naszym zdaniem warto sięgnąć, mimo niskiej lub nawet znikomej rozpoznawalności muzyków, którzy ją stworzyli. Dodatkowo postaramy się napisać, z jakim artystą lub albumem kojarzy nam się omawiany wykonawca lub jego płyta. 

Nasz zespół redakcyjny odpowiedzialny za Aktualnie na słuchawkach to Patryk Wolski i Mateusz Cyra. Patryk jest miłośnikiem rocka, głównie pociągają go odłamy hard i stoner. Mateusz z kolei to niepoprawny Stan Eminema, miłośnik lirycznego rapu oraz amator jazzu i muzyki filmowej. Naszym wspólnym mianownikiem jest naprawdę szeroko pojęty indie rock oraz muzyka folk. Możecie spodziewać się zatem sporej różnorodności muzycznej. 


Patryk Wolski:

passengerWykonawca: Wardruna 

Tytuł: Kvitravn

Data premiery: 22 stycznia 2021

Najsilniejszy punkt: Kvitravn, Grå, Fylgjutal, Munin

Najsłabszy punkt: Skugge

Gatunek: nordic folk, dark folk, ambient

Kojarzy mi się z: Faun, Omnia

Ocena: 8/10

Wardruna swoim najnowszym albumem ponownie przenosi nas do czasów dawnej świętości epoki wikingów. Zespół istnieje od 2003 roku i wciąż przyświeca mu ta sama idea – przywołać ducha nordyckiej kultury, która (podobnie jak słowiańska) została wyparta przez „zachodni” styl życia. Obecnie wydają nam się one egzotyką, na szczęście działalność kulturowa na wielu szczeblach – muzyka, książki, filmy gry, seriale – nie pozwalają nam zapomnieć o spuściźnie naszych przodków. Kvitravn to piąty krążek Wardruny, którym potwierdzają swoją klasę i muzyczną samoświadomość. Podczas prac nad albumem ponownie wykorzystano wiele instrumentów charakterystycznych dla nordyckiej kultury, a utwory są wykonywane oczywiście w języku godnym tylko wikingów. Pierwsze, co przykuwa uwagę, to oczywiście mocny, mroczny głos Einara Selvika, który świetnie prezentuje swoje możliwości wokalne. Gdy trzeba śpiewać nisko, to dudni, jakby wpadł do studni; jak trzeba dźwięk przeciągnąć niesamowicie długo, to robi to tak cholernie dobrze, że aż pojawiają się ciarki. W muzyce ludowej bardzo istotne są chórki, których na płycie Kvitravn oczywiście nie mogło zabraknąć – Einar ma wsparcie zarówno od męskiej, jak i żeńskiej części zespołu, co razem daje piorunujący efekt, jak na przykład w tytułowym singlu czy w niesamowicie energetycznym Grå. Całości słucha się przyjemnie i chociaż album jest długi – 65 minut to w dzisiejszych czasach rzadki przypadek – to się nie dłuży. Wardruna hipnotyzuje dźwiękami jak ogień, w który długo patrzymy.

Wardruna - Kvitravn (White Raven) - Official music video


passengerWykonawca: Viagra Boys

Tytuł: Welfare Jazz

Data premiery: 8 stycznia 2021

Najsilniejszy punkt: Ain’t Nice, Into the Sun, I Feel Alive

Najsłabszy punkt: Cold Play

Gatunek: post-punk

Kojarzy mi się z: The Clash, The Doors, Joy Division

Ocena: 7/10

Pozostanę w tym miesiącu w Skandynawii, ale tym razem w bardziej nowoczesnej wersji. Szwedzkiego zespołu Viagra Boys możecie jeszcze nie kojarzyć, bo to dość młoda formacja na rynku, ale swoim debiutem przykuli uwagę krytyków. Okazali się muzycznie intrygujący na tyle, że w 2019 zdobyli nagrodę Independent Music Companies Association w kategorii „Płyta Roku”. Welfare Jazz ma potwierdzić ich muzyczne aspiracje i wydaje mi się, że nie zawiodła słuchaczy. Jest w Viagra Boys iskra szaleństwa, która może zapewnić im jeszcze większy sukces. Nie boją się muzycznych eksperymentów – ich połączenie punka i jazzu wydaje się niemożliwe, ale jakoś działa. Do klasycznego zestawu gitar i perkusji dołączyli pianino, saksofon oraz flet – wiadomo, to nie pierwsza przecież taka kombinacja, ale w wariancie z szalonym punkiem? Wydawało mi się to strzałem w kolano. Jednak po kilku odsłuchach Welfare Jazz muszę przyznać, że w tym szaleństwie jest metoda. Co prawda nie jestem fanem jazzowej improwizacji i dla mnie kilkuminutowe solówki stają się jazgotem, na szczęście zespół ogranicza to do minimum. Viagra Boys mają dużo argumentów, aby zainteresować słuchacza, poczynając od scenicznej ekstrawagancji frontmana zespołu, Sebastiana Murphy’ego. Jego głos jest stworzony do złotej ery punk rocka. A jego osobowość to pomieszanie hipnotyzującego Jima Morrisona i niepokojącego Iana Curtisa, z tym że w odróżnieniu od nich traktuje scenę mniej poważnie. W ogóle twórczość Viagra Boys określana jest jako mocno ironiczna, co mogą zdecydowanie potwierdzić teledyski do najnowszego albumu. Teksty aż się proszą o to, żeby nie traktować ich poważnie – chociażby In Spite of Ourselves. Ich strona internetowa to jeden wielki żart. Ten zespół to zbiorowisko wariatów, którzy już zaczęli mieszać na scenie muzycznej. I coś tak czuję, że tempa nie zwolnią.

Viagra Boys — Ain't Nice


Mateusz Cyra:

passengerWykonawca: Passenger 

Tytuł: Songs for the Drunk and Broken Hearted

Data premiery: 8 stycznia 2021

Najsilniejszy punkt: Sandstorm, London in the Spring

Najsłabszy punkt: Suzanne 

Gatunek: indie folk, akustyczna

Kojarzy mi się z: James Blunt, Bear’s Den, Mumford & Sons 

Ocena: 5/10

Trochę dziś ponarzekam. To nie jest najlepsza płyta Passengera. Zresztą dość trudno mówić o twórczości tego artysty w rozdzieleniu na albumy, gdy 90% jego repertuaru to piosenki grane na jedno kopyto. To takie akustyczne, niezobowiązujące indie, które idealnie sprawdza się jako muzyka tła, gdy siedzimy ze znajomymi i chcemy, żeby coś miłego brzęczało nam do uszu, ale nie zajmowało nam całej uwagi. Albo, gdy siedzimy wieczorem przed kominkiem i szukamy odrobiny relaksu przy dobrej książce i chcemy, żeby coś wypełniło ciszę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że słowa, które piszę, są nieco krzywdzące, ponieważ najnowszy (trzynasty już!) krążek Passengera to muzyka złamanego serca, ale kłopot w tym, że Mike Rosenberg (czyli Passenger) nie był w stanie przekonać mnie do swojego bólu ani tym bardziej nie potrafił przelać na mnie smutnych emocji. Rozmijam się z tym albumem całkowicie na poziomie emocjonalnym, ale uwierzcie mi – to nie dlatego, że znajduję się aktualnie w dobrym momencie swojego życia i nie potrafię odczuć smutnych emocji. Ja uwielbiam smutne piosenki i jeśli tylko mają w sobie to „coś”, to momentalnie łapie nastrój. Tutaj jednak czegoś zabrakło. A ten klaun na okładce i jego łzy są dla mnie odrobinę zbyt oklepane. 

Passenger | Sword From The Stone (Official Acoustic)


Wykonawca: Lonely The Brave

Tytuł: The Hope List

Data premiery: 22 stycznia 2021

Najsilniejszy punkt: Chasing Knives, Keeper

Najsłabszy punkt: Something I Said

Gatunek: rock alternatywny 

Kojarzy mi się z: Biffy Clyro, Goo Goo Dolls

Ocena: 6/10

Przyznam się bez bicia – styczeń był dla mnie karygodnym muzycznie miesiącem. Której płyty bym nie tknął – albo mnie odrzucało, albo nie ciągnęło mnie do powtórki. Zdesperowany faktem, że nie będę miał materiału do kolejnego wpisu, postawiłem na coś, co było dla mnie wyborem bezpiecznym, ale też i mało spektakularnym. Ot, kolejna płyta, która całkiem dobrze wypełnia tło, ale w porównaniu do Passengera – budzi jakieś emocje. Bo okazuje się, że jak się człowiek wsłucha w te teksty i zapozna z tym albumem, to grupa Lonely The Brave tylko zyskuje. To w zasadzie przepełniony pesymistycznymi myślami manifest i próba odnalezienia własnej tożsamości w natłoku zdarzeń. Co prawda nie ma tu jakiegoś kunsztu lirycznego i teksty piosenek z pewnością nie należą do najmocniejszych stron tego albumu, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że jest to album o niczym. Uważam też, że ukryta moc tego krążka ujawniłaby się w koncertach na żywo, a nie w trakcie słuchania w warunkach domowych lub na słuchawkach. 

Lonely The Brave - Bound (Official Video)

passenger

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *