Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć.

Wróg u bram – Alfredo Relaño – „Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć” [recenzja]

Każda rywalizacja gdzieś się musiała kiedyś zacząć. Z czegoś czerpie swój początek i siły do dalszej walki. Czasami sama historia jednak zapomina, o co były pierwsze kłótnie, kto zaczął i dlaczego. Historia dwóch odwiecznych rywali, Barcelony i Realu, których przepychanki już dawno wyszły poza murawę, dwóch klubów, których serca biją tak blisko, a jednocześnie tak daleko od siebie cały czas się toczy i na pewno w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat nie ustanie. Jak wyglądał ich pierwszy mecz? Kto kogo sfaulował, a kto zdecydowanie był na spalonym w kluczowym momencie? Jak na tę nieprawdopodobną, niemal romantyczną historię wpływa opowieść o założycielach obu klubów? Tego i więcej dowiecie się z książki Alfredo Relaño Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć.

Nie widzę sensu w przytaczaniu poszczególnych anegdot, opowieści czy ułamków z historii, która obfitowała w wiele spotkań, wiele meczów, wiele konferencji, artykułów, spekulacji i domniemań. Jest to kwintesencją tej książki, więc głupotą byłoby odbieranie przyszłym czytelnikom frajdy z odkrywania tego, co kryją jej kolejne strony. A Alfredo Relaño podszedł do tematu w sposób niezwykle skrupulatny i dociekliwy. Widać również, że z całych sił starał się być obiektywny w opisywaniu historii rywalizacji dwóch najbardziej znanych i komentowanych klubów świata. A zadanie, które sam przed sobą postawił, a które zweryfikować mieli najsrożsi sędziowie – czytelnicy – było niełatwe. On – od lat kibic Realu Madryt miałby ukrywać w jakikolwiek sposób swoją miłość do Królewskich? On, poprzez rodzinę swojej matki od lat związany z Katalonią, a więc i z Barceloną, miałby oczerniać coś więcej niż klub lub dawać chociażby do zrozumienia, że którakolwiek ze stron tego sporu jest lepsza bądź gorsza? Na plus zapisują się więc starania autora, jednak wynika z nich również pewien minus. Momentami odnosiłam wrażenie, że mężczyzna tak bardzo stara się nie stawać po niczyjej ze stron, że jego książka w wielu miejscach jest suchą, pozbawioną emocji relacją; raczej sprawozdaniem i szczegółowym wyliczaniem niż zapisem z ponad stuletniej, wypełnionej przecież po brzegi emocjami, wojny.

Relaño jest w swojej książce kronikarzem – o niczym nie zapomina i nic nie pomija, możemy więc być pewni, że cokolwiek wydarzyło się na przestrzeni tych wszystkich lat między hiszpańskimi klubami – zostało chociaż wspomniane w niniejszej pozycji. Ściśle trzyma się chronologii, omawia najważniejsze i najdroższe transfery, obok tych najbardziej znanych potyczek pomiędzy Barçą a Realem, obok Kubali i Di Stéfano, obok finału butelek i świńskiego łba, obok palca Mourinho tam, gdzie nie powinien się znaleźć – autor przywołuje też sytuacje mniej znane lub zbyt sporne, by mówić o nich i móc stanąć bezpośrednio po czyjejś ze stron. Podczas lektury nie da się nie zauważyć, jak wiele pracy autor włożył w stworzenie tego tytułu, z jak wieloma ludźmi się spotkał i jak wiele archiwalnych materiałów przejrzał i dokładnie przeanalizował. I tutaj również pojawia się coś, co jest zarówno plusem, jak i minusem książki. Relaño przytacza bowiem mnóstwo zapisów rozmów, wiele artykułów – niektórych bardzo starych – a także listów czy pism oficjalnych, które w jakikolwiek sposób związane były z rywalizacją dwóch piłkarskich potęg. I o ile momentami jest to zabieg świetny, podkreślający również historyczne znaczenie tej publikacji, a także sprawiający, że czytelnik wierzy  w prawdziwość i obiektywność książki, o tyle momentami przytoczone teksty potrafią nudzić. Nie wynika to jednak z mojej ignorancji, bo gdybym się takową odznaczała, to nie sięgałabym po pracę Relaño, a zapewniam, że nikt mnie do tego nie zmusił. Nużą jedynie te momenty, które stanowią inny, dodatkowy zapis tego, co już zostało chwilę wcześniej powiedziane. Fragmenty rozmów i wywiadów są jeszcze z reguły ciekawe i czyta się je szybko, niektóre wręcz zachłannie, ale już przytoczone artykuły z magazynów sportowych opisujących akcja po akcji relacje z meczu, podczas gdy parę stron wcześniej dokładnie to samo zrobił autor – uważam za absolutnie zbędne. Sam Relaño zresztą – czym moim zdaniem strzelił sobie w stopę i podkopał własny autorytet – nie raz i nie dwa zaznacza przed cytowanymi fragmentami, że są one przeznaczone dla “szczególnie zainteresowanych”, a w ten sposób sam dzieli odbiorców swojej książki na bardziej i mniej zainteresowanych, na bardziej i mnie dociekliwych, wreszcie (być może) na większych i mniejszych ignorantów, a to z kolei niebezpiecznie przypomina argumentację przez zastraszenie. Ale być może za bardzo odchodzę w swoich przypuszczeniach od sportu do filozofii.

Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć to książka ciekawa i wciągająca – tego nie można jej zaprzeczyć, ale miewa swoje słabsze momenty i niekiedy czytelnik może odnieść wrażenie, że wcale nie pisał jej kibic jednego z klubów, a człowiek, który posiadł ogromna wiedzę na temat historii Barcelony i Realu, kto zna się na piłce nożnej jak mało kto, ale komu brakuje pewnego zaangażowania.  Alfredo Relaño chyba za bardzo chciał być obiektywny, a to w przypadku rywalizacji akurat tych dwóch klubów jest niemalże niemożliwe. Każde kolejne El Clásico to wulkan emocji zarówno wśród kibiców obu zespołów, jak i piłkarzy, trenerów ich rodzin i znajomych. Derby Hiszpanii to jednak chyba jedyne na świecie tego rodzaju sportowe widowisko, którym interesują się również ci, którzy na co dzień kibicują innym klubom, a być może nawet średnio interesują się sportem. Dlatego mimo wszystko, z szacunkiem dla intencji autora, z poszanowaniem jego zamiłowania do Realu Madryt i jego rodzinnych więzi z FC Barceloną – jego niemal szorstka obiektywność zrobiła w moim mniemaniu tyle samo dobrego, co i złego nieniejszej książce. Choć przecież emocje mimo wszystko się przebijają, a widać je zwłaszcza wtedy, kiedy z całych sił autor próbuje zrównać ze sobą oba zespoły, udowodnić, że tak naprawdę żaden nie jest gorszy, że podzieliła je historia, kraj, ludzie i ideały,  że w zasadzie – jak można wywnioskować z lektury – ta rywalizacja wzięła się z  drobiazgu, który później, za sprawą tak zwanej śnieżnej kuli, zmienił się w wojnę znaną na całym świecie. Słusznie również autor podkreśla, że o ile kiedyś sukces i splendor jednego klubu był tożsamy z porażką i chudymi latami tego drugiego, o tyle obecnie ta wojna jest niezwykle wyrównana, a oba kluby prześcigają się nawzajem o centymetry, walcząc jedynie o miano tego, który chwilowo będze najlepszy. Owo wyrównanie poziomów sprawia, że tytułowi wrogowie wciąż są gotowi do walki, wciąż jest o co walczyć i wciąż, osiągnąwszy sukces, trzeba oglądać się za siebie. Bo wróg zawsze stoi u bram.

Oczywiście jest to pozycja godna polecenia, bo zawiera ogrom informacji, wielu także tych sprzed lat, odkopanych i na nowo wystawionych na światło dzienne, wiele tłumaczy i wiele pozwala na nowo zrozumieć. Jest bardzo dobrze skomponowana pod względem chronologicznym i płynnie, strona po stronie, przechodzi od XIX wieku do czasów niemal współczesnych. Złożona została z niedługich rozdziałów, których tytuły od razu pozwalają zrozumieć, o czym będzie mowa i szybko wrócić do danego wydarzenia, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota. Wstępy i posłowia do polskiego wydania urozmaicają książkę i dodają jej kolorytu, sprawiają, że z większą odwagą sięgamy po nią my, zwykli polscy kibice. Nie da się także zaprzeczyć, że świetnie została skomponowana okładka, która przyciąga wzrok i jestem pewna, że stojąc w sklepowej polskiej witrynie, zahipnotyzowała niejednego fana Los Blancos i Dumy Katalonii. Wydawca zadbał również o to, aby już wewnętrzna strona okładki podkreślała, jak ważni dla trwania tej odwiecznej rywalizacji są właśnie kibice – ich zaciętość, oddanie i niekiedy wręcz fanatyczne podążanie za klubem. Jeśli chodzi o samo wydanie można się przyczepić tylko do jednego: wydawnictwo SQN przyzwyczaiło nas już – zwłaszcza w swoich sportowych publikacjach – do niewielkiej czcionki, która męczy wzrok, ale do której można się po jakimś czasie przyzwyczaić. W przypadku książki Alfredo Relaño może to jednak dopiec dodatkowo, ponieważ wiele jest tutaj przytoczeń – jak już wspominałam: artykułów, wywiadów, korespondencji – które dla wyodrębnienia z reszty tekstu są pisane jeszcze mniejszą czcionką. I na pewno nie sprzyja to oczom socio wydawnictwa. Pochwalić natomiast należy korektę, która od ostatnich publikacji, z którymi miałam do czynienia, poprawiła się niemal w stu procentach.

Cały czas siedzi mi w głowie porównanie publikacji Alfredo Relaño z książką, którą napisał Leplat Thibaud FC Barcelona – Real Madryt. Wojna światów. O dziwo, mimo wspólnego tematu, tytuły te są od siebie kompletnie różne. Thibaud nie wnika tak mocno w szczegóły, znać też po nim, że jego serce nie bije aż tak mocno w związku z hiszpańskimi drużynami. Z kolei książka Relaño, choć pisana przez kibica Realu i jednocześnie człowieka związanego tradycją z Katalonią, o dziwo jest oszczędniejsza w emocje. Thibaud podchodzi do sprawy mniej rzetelnie, ale bardziej emocjonalnie i z zaciekawieniem, które przechodzi na czytelnika, Relaño opisuje wszystko skrupulatniej i nie umyka mu żaden szczegół. Być może książka traktująca o rywalizacji tych dwóch klubów byłaby idealna, gdyby połączyć wiedzę i podręcznikowy niemal styl jednego z lekkim piórem i gawędziarstwem drugiego. Być może idealna drużyna powstałaby, gdyby połączyć Real Madryt z FC Barceloną. A jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę, że byłby to twór sztuczny i pozbawiony racji bytu. Ograbiający ponadto z emocji i walki, którą żyje tylu ludzi na całym świecie.

Fot.: SQN

 

 

Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć.

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *