Shirley Jackson. Autorka kultowego Nawiedzonego domu na wzgórzu. Zapisała się w historii literatury jako mistrzyni eleganckiej grozy. Jej niepokojąca twórczość zainspirowała Stephena Kinga i Neila Gaimana. Kunsztowne powieści i opowiadania, których jest autorką, wyróżnia obecność nieznanego, wyczuwalna niemal na każdej stronie oraz perfekcyjne budowanie atmosfery tajemnicy.
Opublikowane 26 czerwca 1948 roku w The New Yorker, opowiadanie Loteria, wywołało wśród czytelników dezorientację. Wiadomo, jak histerycznie słuchacze zareagowali na radiową adaptację Wojny światów H. G. Wellsa. Loteria nie wywołała aż tak spektakularnej paniki, jak pamiętne słuchowisko, ale i tak sprowokowała ciekawe zjawisko socjologiczne. Poruszeni czytelnicy uwierzyli w autentyczność wizji małomiasteczkowej Ameryki. Wizji jednocześnie fascynującej i przerażającej. Fikcja urosła więc do rangi fabularyzowanego, antropologicznego traktatu. Zniesmaczeni i zaciekawieni czytelnicy domagali się od wydawcy i samej pisarki informacji, gdzie odbywa się tytułowa loteria, gdyż zamierzali udać się w to miejsce, żeby na własne oczy obejrzeć makabryczne widowisko. Na czym polega jego makabryczność, chwilowo zdradzać nie będę. Rysownik i wnuk pisarki, Miles Hyman, przełożył opowiadanie swojej babci na język komiksu.
Mniej więcej lata 40. minionego stulecia. Amerykańska prowincja. A na tejże prowincji – maleńka osada. Mieszkańcy raczej niezainteresowani nowinkami ze świata. Mają swoje specyficzne, wielowiekowe rytuały. Uporczywie i bezrefleksyjnie kultywują tradycje przodków – także te kompletnie absurdalne i przerażające.
Zgodnie z regułami gatunku – mała społeczność egzystująca w sielskich okolicznościach przyrody, obowiązkowo musi skrywać jakąś mroczną tajemnicę. W tej konkretnej wsi, corocznie u schyłku czerwca, odbywa się tytułowa loteria. Odbywa się do niepamiętnych czasów. Nikt z mieszkańców już nie pamięta, kto zapoczątkował ten (jak się niebawem okaże – haniebny i krwawy) rytuał. Jednak, zgodnie z regułami porządkującymi życie wspólnoty, owa cudaczna impreza musi się odbyć. Bezdyskusyjnie. Ponieważ loteria była zawsze. I basta.
Wieś spokojna, wieś wesoła
Trzysta osób zamieszkujących bezimienne miasteczko, organizując loterię, zdaje się kierować pierwotnym instynktem stadnym. Instynktem bezlitosnym, bowiem nakazującym pozbywać się z hermetycznych społeczności, elementów niepożądanych. Każdego kto, nawet potencjalnie – wzbudza podejrzenia, że mógłby zakłócić uświęcony tradycją porządek. Wiele jest sposobów na wyeliminowanie takiej jednostki ze społeczności. Ludzka kreatywność nie zna granic. Można, na przykład, co roku organizować loterię, która w jakże pomysłowy sposób, zagwarantuje trwanie starego porządku.
Wystarczy, że wszyscy mieszkańcy stawią się w piękny dzień czerwcowy w centrum osady i będą po kolei ciągnąć losy z czarnej, pamiętającej wiele takich zacnych zgromadzeń, skrzynki. Wszystko pod czujnym okiem współmieszkańców, jakże gorliwie pilnujących, by nikt nie zdołał uniknął wyciągnięcia losu. Opowieść przewrotnie ilustruje starą prawdę głoszącą, że wystarczy ludziom pozwolić na bycie potworami, a nimi będą. Hyman popisowo zilustrował ten pierwotny socjologiczny mechanizm. Sąsiedzi pilnują się sami. Perfekcyjnie wywiązują się z ról i dbają o ciągłość tradycji. Dodam: tradycji prześladowań. Ktoś z losujących bezsprzecznie będzie miał pecha. Mianowicie wyciągnie los z narysowaną na nim czarną kropką. Wówczas nastąpi to, na co wszyscy czekali. Mieszkańcy i czytelnicy.
Intrygująco pokazany został w Loterii aspekt typowy dla mentalnego obrazu, ociekającej mrokiem prowincji, jaki serwuje nam kultura popularna. Mianowicie – myślenie magiczne. Skupienie wspólnoty wokół, niemal mitycznego przekonania, że wypełnienie prastarego rytuału zapewni społeczności wymierne korzyści. Loteria czerwcowa, żyta pełna stodoła – mawiali przodkowie mieszkańców wioski. Przypominająca jakiś zabobonny kult tradycja, budzi skojarzenia z obrzędami sugestywnie przedstawionymi w filmowym hicie minionego roku – groteskowym Midsommar. W biały dzień. Tam, krwawe gody, odprawiane gdzieś na skandynawskim końcu świata, miały zapewnić żyjącej bardzo alternatywnie społeczności (a pisząc wprost – sekcie), przychylność sił natury. Wyróżniał je jednak silny element folklorystyczny. Tymczasem w przypadku Loterii jest inaczej. Mieszkańcy uważają się bowiem za niezwykle cywilizowanych: w sąsiedniej wiosce mają zamiar zlikwidować loterię. Banda wariatów (…) jak tak dalej pójdzie, zechcą jeszcze wrócić do życia w jaskiniach.
American Gothic
Przełożenie opowiadania autorki tak mistrzowsko posługującej się słowem, jak Shirley Jackson, na obraz, w dodatku komiks, było ryzykownym pomysłem. Końcowy efekt pracy Milesa Hymana jest jednak fenomenalny. Naturalistyczne, surowe szkice znakomicie oddają atmosferę niepokoju i tą nieuchwytną tajemnicę, która jest znakiem rozpoznawczym pisarstwa Jackson. Ponadto, prostota kadrów, natychmiast kojarzy się z malarstwem Edwarda Hoppera czy słynnym American Gothic Granta Wooda. Wszyscy mieszkańcy wioski mają enigmatyczne, zacięte twarze. Coś niepokojącego czai się w tych pozbawionych wyrazu, ściągniętych w przygnębiającym grymasie facjatach. Uderza też kategoryczność tych ludzi, bijąca niemal z każdego, nawet niepozornego gestu.
Kompozycja, mimo że niezwykle drobiazgowa, jest doskonale zaplanowana. Najdrobniejsze detale skutecznie zagęszczają atmosferę, będąc zwiastunami nadchodzącej grozy. Drobne gesty, ledwo zauważalne grymasy, mimowolne spojrzenia – wszystko to sprawia, że atmosfera gęstnieje z każdym kadrem. Czuć, że coś wisi w powietrzu. Nawet sielski krajobraz, zdaje się zapowiadać końcowy akt niewyobrażalnego i absurdalnego, okrucieństwa.
Miles Hyman popisowo oddał okrucieństwo tej miłującej tradycję społeczności. Pokazał banalność zła. Po wypełnieniu krwawego rytuału wszyscy, którzy brali w nim udział, spokojnie rozchodzą się do swoich zajęć. Do czasu kolejnej loterii będą wieść przykładne, bogobojne życie. A następnego roku, po raz być może setny, zbiorą się jak każe tradycja. I pozwolą, by znowu na któregoś z sąsiadów czy bliskich wyciągnął los. I znów, tak jak robiono to zawsze, ta niby zżyta społeczność beznamiętnie, pokaże, co potrafi. Loteria chwyta za gardło.
Przeczytaj także:
Recenzja komiksu Jim Cutlass
Recenzja komiksu Trawka