Amerykańska sielanka nie bez kozery uważana jest za jedną z najlepszych książek Philipa Rotha. Autorowi udało się zawrzeć na stronach powieści obraz amerykańskiego, powojennego społeczeństwa, które goni za marzeniami i szczęśliwym życiem. Tyle tylko, że upragniona sielanka, nawet mimo usilnych starań, nie zawsze ma szansę się spełnić. Gdy zaś Roth na kartach swej książki w zawodowy sposób ujmuje sumę ludzkich pragnień i cierpień, wzlotów i upadków, nie sposób się zachwycić. Nie ma co dłużej tego ukrywać – Amerykańska sielanka to powieść wybitna.
Rdzeniem Amerykańskiej sielanki jest postać Seymoura „Szweda” Levova, chodzącego ideału wszystkich matek i dziewczyn z osiedla. Przyjmuje życie takim, jakie jest, ma proste marzenia, do których uparcie dąży, lecz bez egoistycznej maniery – jest po prostu dobrym chłopakiem, którego podziwiają wszystkie dzieciaki z okolic Newark. Szwed w końcu wyrasta z roli lokalnego bohatera, bierze za żonę byłą miss New Jersey, przeprowadza się w ustronne miejsce i pędzi spokojny, szczęśliwy żywot jako właściciel fabryki rękawiczek. Dla swych kolegów z dzieciństwa jest wzorem do naśladowania – „ach, być taki jak Szwed, to byłaby frajda!”. Tak myśli oczywiście również Natan Zuckerman, który wprowadza czytelnika w fantastyczne lata młodości, gdy Seymour Levov był niepokonany na szkolnych boiskach. Będąc kolegą młodszego brata Szweda, Jerry’ego, całe życie myślał o swym idolu ze szczenięcych lat jako kimś spełnionym, szczęśliwym – kim chciałoby się być. Gdy nagle spotyka Szweda po prawie pięćdziesięciu latach, okazuje się, że nawet na wypolerowanym lustrze widać smugi cienia.
Seymour Levov bowiem czuje się przegrany. Czuje, że jego życie gdzieś się pogubiło, zapadło w sobie, ba! – wywróciło się nawet do góry nogami. Philip Roth sprytnie zachęcił czytelnika, aby ugrzązł w fabule Amerykańskiej sielanki niczym w bagnie – najpierw rysuje przed nim idylliczny obraz cud chłopaka, który od życia dostał wszystko, o czym można marzyć; po czym szybkim ciosem uzmysławia mu, jak bardzo można się mylić w pozornej obserwacji człowieka, który miał zadatki na istotę spełnioną. Celem książki jest skrupulatne udowodnienie, jak z początku przyjemne, szczęśliwe życie może się przeistoczyć w tragedię, której nie jest w stanie kontrolować nawet najtwardszy charakter, a hart ducha wyniesiony z boiska na nic się zda w sytuacji, gdy ręce ma się związane za plecami. Taki właśnie jest żywot Seymoura „Szweda” Levova.
Philip Roth skupia się na oddaniu ducha epoki, gdy w powojennych Stanach wszyscy wierzyli, że świat może być lepszy i oni – właśnie oni – są w stanie go naprawić. Duma z Ameryki jest bardzo istotnym elementem wiary we własne możliwości, a wciąż żywy w fundamentach kultury amerykański sen utrzymywał w nadziei, że każdy jest w stanie wywalczyć dla siebie lepszy byt. Roth dokonuje dekonstrukcji tego mitu, ukazując Seymoura Levova, którego życie stopniowo staje się zaprzeczeniem tego klasycznego etosu. Brutalna pobudka następuje w momencie, gdy jego córka, Merry, podkłada bombę pod lokalny sklep, protestując przeciwko wojnie w Wietnamie. Ta dramatyczna osoba to symbol nowego pokolenia, które nie rozumiało narodowej dumy i dążenia do bogactwa. Ogarnięci komunistyczną propagandą nie rozumieją świata swoich ojców i dziadków; Merry jest właśnie osobą, która buntuje się przeciwko wszystkiemu, co pielęgnował i wpajał jej ojciec. Gdy Szwed cierpi z powodu niepowetowanej straty, jego bolączki dopiero nabierają rumieńców – aby to zrozumieć, Philip Roth serwuje nam szereg głębokich refleksji na temat istoty ludzkiego dążenia do szczęścia, do spokojnego życia, które mieszają się z ponurymi myślami na temat chaosu, przypadkowości i nieprzewidywalności. Szwed przez całe życie obarcza się winą za występki swojej córki i nie umie zrozumieć, jakim cudem ta sympatyczna i grzeczna dziewczynka zamieniła się w terrorystkę. Wyrzuca sobie niedostateczną opiekę nad potomkinią, szukając w swej przeszłości tego kluczowego momentu, który zadecydował o nieodwracalnej zmianie.
Amerykańska sielanka mimo ogromu ciężaru i swej refleksyjności nie nuży, chociaż układ powieści bywa czasami problematyczny. Philip Roth nie trzyma się ściśle chronologii wydarzeń i lubi przeskakiwać z czasu teraźniejszego do przeszłości, gdzie poświęca mnóstwo czasu na skrupulatną retrospekcję. Opowiada dosłownie o wszystkim – o pagórkach w okolicach Old Rimrock, o dziejach rodu sąsiadów i przyjaciół, z którymi rodzina Levovów utrzymuje kontakt, o sposobach szycia rękawiczek. Utrudnia to lekturę o tyle, że nagły powrót do rzeczywistości Seymoura Levova czasami przyprawia o zakłopotanie. Nie sprawia to jednak, że lektura jest trudna – łatwo przystępny i płynny język Philipa Rotha mimo wszystko zatrzymuje czytelnika, aby ten przeczytał jeszcze kolejną stronę i następną… A jeśli już chodzi o sposób czytania, to uważam, że Amerykańską sielankę warto, zamiast połknąć szybko w całości, czytać powoli i spokojnie, szeregując przedstawiane wydarzenia i stopniowo wysnuwać wnioski i własne opinie. Geniusz tej powieści zresztą namawia mnie, aby sięgnąć po nią ponownie i ściślej chwycić się myśli, które za pierwszym razem jakoś mi umknęły. Ilość bowiem materiału przerobowego jest niesamowita, ale warta świeczki, bo przy zamknięciu książki towarzyszył mi jedynie niemy zachwyt.
Philip Roth zrobił coś niezwykłego – pokazał nam życie doskonałe, wymarzone, po czym na naszych oczach rozbił je w drobny mak. W tym szaleństwie jest metoda; Amerykańska sielanka zapada w pamięć i nie pozostawia czytelnika obojętnym. Pokazuje mu, jak kruche i ulotne jest szczęście, jak łatwo można zbłądzić i przeliczyć się w swoich oczekiwaniach. Seymour Levov wierzył, że panuje nad swoim życiem i spełnił się jako wzorowy mąż i ojciec, ale nagle zorientował się, że przez całe życie był ślepy i żył w błędzie. Jego ideały zostały zbrukane, a on sam nie umie się pozbierać w sobie z ogromnego bałaganu. Amerykańska sielanka to nie poradnik, jak żyć. To również nie jest poradnik, jak nie żyć. To sroga proza życia, którego nikt nie potrafi do końca opanować. Tak jak u Levovów, nigdy nie wiemy, kiedy w naszym życiu wybuchnie bomba, która rozsadzi nas od środka, która sprawi, że nic już nigdy nie będzie takie samo.
Fot.: Wydawnictwo Literackie
Podobne wpisy:
- Philip Roth oczami Ewana McGregora - reżyserski debiut!
- Są tylko błędy - Philip Roth - "Wyszłam za…
- Prozaiczne umieranie - Philip Roth - "Everyman" [recenzja]
- Z deszczu pod rynnę - Philip Roth - "Wzburzenie" [recenzja]
- Noc Kryształowa Ameryki - Philip Roth - "Spisek…
- Subiektywnie o najlepszych premierach i wznowieniach…
1 Komentarz
Philip Roth to pisarz kontrowersyjny. Pamiętam doskonale, jaki skandal wywołało pierwsze polskie wydanie jego kultowej powieści „Kompleks Portnoya”. Książka była odsądzana od czci i wiary (najczęściej przez tych, którzy jej nie przeczytali) i wywołała falę dyskusji.
W moim liceum szybko wycofano ją z biblioteki, a bibliotekarka, która ją kupiła, omal nie została wyrzucona z pracy. Na szczęście, pożyczała nam tę powieść „pod stołem”, a ja byłam z niej dumna, że obdarza nas – uczniów zaufaniem i nie daje się skostniałej dyrekcji.
„Kompleks Portnoya” popularyzował w Polsce twórczość mało znanego dotąd prozaika, zaintrygował i zachęcił do sięgania po jego inne książki. I chociaż nie uważam „Kompleksu…” za najwybitniejszą powieść Rotha, mam do niej sentyment właśnie ze względu na burzę, jaką wywołała w drugiej połowie lat 80. minionego wieku.
„Amerykańską sielankę” przeczytałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Literackim. Gdy tylko do mnie trafiła, zaczęłam czytać i … Utonęłam w niej na dobre! Najpierw chciałam połknąć powieść w dwa-trzy dni, ale jej treść i klimat tak mnie urzekły, że zaczęłam porcjować sobie codzienną lekturę – nie więcej niż sto stron. Było to trudne i wystawiło moją czytelniczą cierpliwość na wielką próbę, jednak pozwoliło mi cieszyć się czytaniem przez ponad tydzień.
„Amerykańska sielanka” to powieść uhonorowana wieloma nagrodami, z których najważniejszą jest Pulitzer. I nic dziwnego, gdyż to książka wybitna pod każdym względem, w moich oczach zasługująca nawet na miano arcydzieła.
Autor przedstawił w niej w krytyczny sposób obraz amerykańskiego społeczeństwa. Życie jego przedstawicieli obserwujemy oczyma pisarza Nathana Zuckermana, kultowej postaci stworzonej przez Rotha, występującej także w innych książkach i będącej jego alter ego.
Głównym bohaterem jest tu Seymour Levov, zwany przez wszystkich Szwedem. Poznajemy go jako młodego, utalentowanego, przystojnego sportowca, będącego złotym dzieckiem powojennej Ameryki. To szczęściarz, który jest idolem, marzeniem wielu młodych kobiet i wzorem dla dorastających chłopaków, chcących pójść w jego ślady. Małżeństwo z byłą miss New Jersey, narodziny dziecka i doskonale prosperujący interes wydają się być ukoronowaniem pragnień Szweda.
Ta amerykańska sielanka nie trwa jednak długo. Kończy ją w 1968 roku nastoletnia córka, Merry, która wiąże się z terrorystami, podkłada bombę w miasteczku Old Rimrock i nagle znika. Od tego momentu życie głównego bohatera zamienia się w koszmar.
On i jego żona poddani są społecznemu ostracyzmowi, najbardziej jednak dokuczają Szwedowi brak informacji od córki i mnożące się w mediach spekulacje na jej temat. Kończy się piękny sen o rodzinnym szczęściu, a zaczyna droga przez mękę.
Autor doskonale odmalował społeczne i polityczne nastroje w Ameryce czasów wojny w Korei i Wietnamie, a także w późniejszych dekadach. Pokazał, jak zmieniały się pod wpływem burzliwych wydarzeń oczekiwania Amerykanów, ich mentalność, stosunek do polityków i do zmian obyczajowych.
Odnajdziemy tu wiele odniesień do rasizmu, rozwijającego się ruchu hippisowskiego, pacyfizmu i idei ekologicznych oraz młodzieżowych fascynacji komunizmem.
Roth nie zostawia suchej nitki i na fanatycznych zwolennikach nowych ruchów, i na konformistach oraz konsumpcjonistach. Obrywa się i demokratom, i republikanom, zwolennikom nowoczesności i tradycji, przedstawicielom różnych grup społecznych i narodowościowych.
Jak w wielu innych książkach, tak i tu Roth podejmuje temat żydowskości, związanych z nią kompleksów, upokorzeń, ale i sukcesów.
Osobnym tematem „Amerykańskiej sielanki” jest obraz dzieciństwa i pierwszej młodości jako okresów, do których po latach można wrócić już tylko we wspomnieniach. Roth robi to z wielkim sentymentem, w sposób wzruszający, niekiedy zabawny, niekiedy dramatyczny.
Poświęca tej problematyce sporo miejsca, pokazując, jak wielki wpływ na człowieka ma środowisko, w którym się wychowywał i dorastał. Jedni bohaterowie zdają się powielać życie i błędy swoich rodziców, inni starają się uciec w dorosłości od tego, co kiedyś znienawidzili. Nie wszystkim to się udaje, ale śledzenie tych prób jest fascynujące. Podobnie jak poznawalnie przeszłości poszczególnych postaci i ich rodzin dzięki często pojawiającym się retrospekcjom.
„Amerykańska sielanka” to powieść wielowarstwowa, którą można odczytywać na różnych płaszczyznach. Dla mnie pozostaje ona epopeją o dwudziestowiecznej Ameryce, która miała być krainą szczęścia i spełnionych marzeń, ale najczęściej okazywała się rozczarowaniem.
Pisząc o tej książce, nie można nie wspomnieć o jej stylu. Jest on urzekający, magnetyczny, niesamowicie klimatyczny. Autor osiąga ten efekt między innymi dzięki barwnemu, plastycznemu i kunsztownemu językowi. Nieraz wymaga on od czytelnika skupienia, gdyż opisy bywają obszerne, a wielokrotnie złożone zdania nie należą do rzadkości.
Zanurzenie się w świecie stworzonym przez Rotha jest jednak fascynujące i było dla mnie Wielką Ucztą Duchową.
BEATA IGIELSKA