Z małego miasta wielkie sny – Denis Côté – „Antologia duchów miasta” [recenzja]

Kino kanadyjskie w ostatnich latach utożsamiane jest przede wszystkim z osobą Xaviera Dolana, który notabene swój ostatni film prezentował na tegorocznym festiwalu w Cannes, obywając się tym razem jednak bez jakichkolwiek nagród. Denis Côté na tym tle prezentuje twórczość bardziej hermetyczną i wymagającą, często sprowadzającą się do wymiaru ekranowego eksperymentu, co z całą pewnością można odnieść także do recenzowanego tytułu. Warto też wskazać osobę Denysa Arcanda, najstarszego z całego opisywanego tutaj grona filmowców. Paradoksalnie, to twórczość frankofońskich reżyserów jest obecnie silniej utożsamiana z kinematografią spod znaku klonowego liścia, mimo że ludność francuskojęzyczna w porównaniu z mieszkańcami Kanady posługującymi się językiem angielskim stanowi jednak istotną mniejszość, a kanadyjskość międzynarodowego de facto Davida Cronenberga jest tutaj wysoce umowna. Obraz Antologia duchów miasta wprowadza na ekrany kin firma Aurora Films, zaś Głos Kultury objął tę produkcję patronatem medialnym.

Sama fabuła jest bardzo zdawkowa. W prowincjonalnym miasteczku położonym w prowincji Quebec, w środku mroźnej i śnieżnej zimy, dochodzi do niecodziennego wypadku samochodowego, którego źródło nie jest znane. Nie wiadomo, czy było to samobójstwo, efekt chwilowej nieuwagi czy też skutek działania sił nadprzyrodzonych. Niemniej jednak zdarzenie to uruchamia sekwencję paranormalnych sytuacji, w których mieszkańcom zaczynają ukazywać się duchy nieżyjących bliskich i sąsiadów. Côté świadomie korzysta z rekwizytorium typowego dla kina grozy, aczkolwiek ci, którzy spodziewają się widowiska na miarę choćby Upiornych opowieści po zmroku, które weszły do kin właśnie dzisiaj, tudzież innych, choćby taśmowo produkowanych amerykańskich horrorów opartych na standardowych mechanizmach w rodzaju jump scare oraz szczuciu zjawami i potworami, będą srodze rozczarowani. Zresztą chyba nie do typowego konsumenta takich straszaków skierowana jest produkcja Kanadyjczyka – Antologia duchów miasta jest bowiem produktem niszowym nawet w obrębie arthousowego kina grozy (vide Midsommar).

Mimo braku spektakularnych efektów specjalnych reżyser buduje posępną atmosferę przy pomocy niezwykle prostych chwytów, pomny też tego, że wystarczy stojąca nieruchomo sylwetka ludzka nieustannie spoglądająca w okna domów, by wywołać ciarki na plecach u widza. Ów nastrój wynika też z surowego zimowego entourage’u, jak i z zastosowania przy realizacji zdjęć taśmy 16-milimetrowej, która dała efekt w postaci chropowatych, ziarnistych ujęć. Cały ten gatunkowy sztafaż jest w tym wypadku pretekstem dla szerszej refleksji związanej z napięciami na linii prowincja-miasto, albowiem w pewnym momencie zostaje powiedziane, że owo niepokojące zjawisko widziane jest wyłącznie poza metropoliami. Urbanizacja i powolne wyludnianie się małych miejscowości często zdominowanych przez gospodarczą monokulturę (tak jak w tym przypadku, gdy podstawą kondycji ekonomicznej rzeczonej miejscowości była podupadająca kopalnia odkrywkowa) przekształcają panujące tam relacje międzyludzkie, które oprócz dobrych stron mają także niepokojąco ekskluzywny, a zarazem toksyczny wymiar wykluczający obecność wszelkich obcych.

Symptomatyczna jest tutaj scena wizyty urzędniczki z dużego ośrodka, ubranej w tradycyjną muzułmańską chustę i noszącej oryginalne bliskowschodnie imię i nazwisko, której obecność w miasteczku budzi wśród mieszkańców co najmniej konsternację. Gdzieś w tle pojawia się fenomen doświadczenia Kanady jako państwa o unikatowej kulturze na przecięciu Europy i jankeskich Stanów Zjednoczonych, także refleksja odnośnie postępującej laicyzacji państw z zachodniego kręgu kulturowego w kontekście pierwotnych ludzkich pragnień o wierze w życie pozagrobowego. Nieco szkoda jednak, że trudno jest się wypowiadać o aktorstwie, bo choć bohater jest tu zbiorowy, co poniekąd jest słuszną tendencją, wziąwszy pod uwagę temat filmu, to jednak trudno jest tu żywić sympatię wobec jakiegokolwiek indywidualnego protagonisty.

Fot.: Aurora Films

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *