archiwum 81

Urok starych kaset – Rebecca Sonnenshine – „Archiwum 81” [recenzja]

Na niektóre seriale trudno trafić. Czasami to ukryte perełki – bursztyny, które wygrzebujesz, przesiewając godzinami piasek składający się z ofert platform streamingowych. Czasami to subiektywne gnioty, które robiły nadzieję na bycie czymś więcej, ale ostatecznie nie dziwi nas fakt, że prawie nikt o nich nie słyszał. Ale znalezienie niektórych seriali nie nastręcza żadnych trudności. Są wszędzie, otaczają Cię, zastawiają sidła. Na koniec rzucają się na Ciebie jak wygłodniałe lwy. Atakują Cię pod przykrywką Polecanych, Popularnych, Top 10. Widzisz je, gdy tylko wchodzisz na daną platformę. Tytuł wbija Ci się do głowy, aż w końcu jedynym wyjściem wydaje Ci się po prostu go odpalić. Jeśli nie dla rozrywki lub kulturalnych doznań, to po prostu dla świętego spokoju. Tak było w moim przypadku z Archiwum 81. Tytuł ten zerkał na mnie uparcie, aż dałam się pokonać i obejrzałam serial. 

Dan Turner jest nie tylko pasjonatem starych nagrań i kaset VHS, ale także zajmuje się tym tematem zawodowo. Jest specjalistą w restaurowaniu starych i zniszczonych taśm, odzyskiwaniu nagrań i zgrywaniu ich na nowe nośniki. Kiedy go poznajemy, otrzymuje do odrestaurowania kasetę niewiadomego pochodzenia, nagraną przed 25 laty przez niejaką Melody Pendras. Tajemniczy klient, zadowolony z wykonanej przez niego pracy, zaprasza go na spotkanie do budynku firmy, której jest właścicielem, po czym oferuje mu nie lada gratkę. Odzyskanie nagrań z tytułowego Archiwum 81, na które składa się reszta kaset nagranych przez Melody Pendras. Dan Turner ma za tę pracę otrzymać ogromną kwotę, jednak warunkiem jest sprawne wykonanie zadania, które wiąże się z zamieszkaniem na kompletnym odludziu – bez dostępu do Internetu i z kapryśnym łączem telefonicznym. Ekscentryczny starszy mężczyzna, a także tajemnicze zadanie i zawrotna kwota, jaka jest za nie proponowana, wydają się na tyle podejrzane, że Turner odmawia. Jednak przeglądając jeszcze raz taśmę, na której pracował, nie wiedząc jeszcze, z czym ma do czynienia, odkrywa, że najprawdopodobniej sprawa ta może mieć jakiś związek z jego rodziną (która zginęła w tragicznym pożarze). Przyjmuje więc zlecenie, zamieszkuje w oddalonym od innych zabudowań i ludzi domu, tym samym rozpoczynając coraz bardziej przerażającą i niebezpieczną grę, odkrywając kolejne tajemnice i odczuwając coraz silniejszą więź z autorką nagrań – Melody Pendras.

Melody Pendras przybyła do budynku Visser, by nagrać film o nim i jego mieszkańcach, który miał być jej pracą doktorancką. Z czasem widz dowiaduje się jednak, że był to tylko pretekst, a prawdziwy powód, dla którego młoda kobieta zamieszkała w budynku Visser i przeprowadzała wywiady z często dziwacznymi lokatorami, był zupełnie inny i przede wszystkim – o wiele bardziej osobisty. 

Archiwum 81 wpisuje się w gatunek found footage, ponieważ mamy tutaj dostęp do starych nagrań, dzięki którym główny bohater dowiaduje się wiele o przeszłości. Nieco jednak odchodzi również od jego ram, bo my, jako widzowie, mamy większy dostęp do świata sprzed 25 lat. Każdorazowo bowiem nie tylko obserwujemy stare nagrania, ale przenoszą nas one do przeszłości, którą potem, aż do następnego seansu Dana Turnera obserwujemy właśnie tak, jakby miała miejsce tu i teraz, niezamgloną śniegiem charakterystycznym dla taśmy mającej już swoje lata. Serial ma zatem dwie linie czasowe, którymi prowadzeni jesteśmy przez opowiadana historię. Opowieść, w opowieści, która zawiera się na starych kasetach wideo nagrywanych przez Melody, od początku wydaje się w pewien sposób niepokojąca, nawet kiedy jeszcze nic nie wiemy ani o budynku i jego przeszłości, ani o jego mieszkańcach. Kiedy natomiast coraz więcej spraw wydaje się zbyt istotnych, by były tylko zbiegiem okoliczności, a obie linie czasowe i historie dwojga nieznanych sobie bohaterów zaczynają się zazębiać – niepokój narasta, a widz czuje się coraz bardziej wciągnięty i zaintrygowany, próbując zrozumieć, gdzie znajduje się kłębek, z którego wychodzi nić splatająca ze sobą to wszystko – zarówno Dana Turnera, restauratora starych kaset, Melody Pendras, studentkę nagrywającą wywiady z mieszkańcami budynku, który niedługo potem spłonął w pożarze, jak i tajemniczego Virgila Davenporta, właściciela równie tajemniczej firmy, który z sobie tylko znanych powodów zlecił Danowi zadanie odzyskania starych nagrań.

Archiwum 81 zaczyna się świetnie i ma rewelacyjną, mroczną i tajemniczą, pełną grozy atmosferę – im mniej wiemy, tym bardziej pociągająca jest dla nas ta historia i tym większy lęk w nas wywołuje. Twórcy nie mogli nas jednak trzymać w całkowitej niewiedzy w nieskończoność, ale niestety – im więcej się dowiadujemy, im więcej zagadek zostaje wyjaśnionych, tym mniejsze wrażenie robią na nas kolejne odcinki, choć dalej jesteśmy zaangażowani w historię. Ważnym wątkiem powinien być dla serialu o tajemnicy sprzed lat, motyw najlepszego przyjaciela głównego bohatera, który prowadzi popularny podcast zatytułowany Tajemnicze Sygnały, jednak uważam, że nie w pełni został on wykorzystany. Jak na osobę, która zafascynowana jest tajemniczymi sprawami, która uczyniła z tego zainteresowania swój sposób na życie – Mark nie rzuca się w wir tajemniczej sprawy tak mocno, jak moglibyśmy się tego po nim spodziewać.

Nie znaczy to jednak, że postaci w starciu z fabułą zostały potraktowane po macoszemu. Zarówno Dan, jak i Melody, a więc bohaterowie, którzy grają pierwsze skrzypce – jedna współcześnie, a druga w 1994 roku, zostali napisani i rozplanowani bardzo dobrze i przede wszystkim wiarygodnie. Zarówno on, jak i ona mają w bagażu doświadczeń nieprzepracowane traumy, które wpływają na ich obecne życie, zachowania i w pewien sposób ich ukształtowały. Na szczęście rzadko zdarzają się sytuacje, kiedy bohaterowie zachowują się w sposób mało dla widza wiarygodny. Postępują irracjonalnie, oczywiście, ale w sposób, który nie jest dyktowany pchnięciem fabuły do przodu, a właśnie ludzkimi przypadłościami i cechami. Zarówno Dan, jak i Melody wzbudzają sympatię i szybko zaczynamy im kibicować, tym bardziej doszukując się czegoś, co połączy te postaci, co stworzy logiczną ścieżkę, po której stąpają oboje – nawet jeśli nie w tym samym czasie.

Jeśli chodzi o zagadnienia związane z okultyzmem, seansami spirytystycznymi, sektą – nie znajdziemy tu nic innowacyjnego, ale wątki te całkiem nieźle wpisują się w cały serial, choć, tak jak wspomniałam – im więcej z czasem wiemy, tym bardziej świetny, niepokojący klimat, jaki utrzymywał się na początku, gdzieś się odrobinę zatraca. Archiwum 81 nawiązuje do innych dzieł i czerpie z nich śmiało, a wymienić można wśród nich choćby Dziecko Rosemary czy Solaris, które kilkukrotnie przewija się lub zostaje wspomniane w serialu. Można doszukać się również podobieństwa do serialu Dark ze względu na ostateczne zmącenie przeszłości i teraźniejszości, ale także i do Stranger Things, w którym również istniał drugi świat, tak bardzo podobny do naszego, ale jednak zupełnie inny – mroczniejszy i niepewny. Początkowe odcinki klimatem, jak i zresztą samą czołówką, kojarzyły mi się z kolei z American Horror Story – dziwaczna melodia nucona przez równie dziwacznych ludzi, buzujący napięciem budynek, który nie wiadomo, co kryje, i ta niepewność, gdzie leży granica między faktycznym złem i powodem do strachu a ludzką, zwodniczą psychiką, która tym większe płata nam figle, im bardziej jest zmordowana i im częściej wystawiana na próbę.

Wielkim plusem Archiwum 81 jest obsada aktorska i to, że twórcy postanowili obsadzić w głównych rolach mało „opatrzone” twarze. Mamoudou Athie w roli Dana Turnera radzi sobie świetnie, jego niepokój i zdziwienie są często na tym samym poziomie, co u widza. Athie nie szarżuje, gra raczej delikatnie, spory ładunek emocjonalny lokując w mimice, a nie w szerokim wachlarzu gestów i krzyków. Również Dina Shihabi wypada wiarygodnie, a jej zagubienie jest adekwatne do sytuacji, w jakiej się znalazła. Choć wspólne sceny aktorów są rzadkością, to nawet kiedy dzieli ich 25 lat, czuć między nimi swego rodzaju chemię, przyciąganie, co jeszcze mocniej pcha nas do rozwiązania zagadki i wyjaśnienia tego, co może łączyć tę dwójkę. Pozostali aktorzy także dobrze wywiązują się ze swojego zadania. W tym wypadku są to twarze z jednej strony znane w świecie filmowo-serialowym, z drugiej niewywołujące uczucia przesytu nimi. W rolę Marka, przyjaciela Dana, wcielił się znany m.in. z Orange is The New Black Matt McGorry, w tajemniczego Davenporta Martin Donovan, którego kojarzyć możemy chociażby z serialu Trawka czy Wielkie kłamstewka. Pomocnego lokatora Vissera, który wydaje się jednym z niewielu normalnych mieszkańców budynku, Samuela, zagrał Evan Jonigkeit znany z filmu Bone Tomahawk czy serialu Easy.

Serial, którego twórczynią jest Rebecca Sonnenshine, a jednym producentów James Wan (Obecność) nie jest tworem oryginalnym, a powstał na kanwie podcastu pod tym samym tytułem –  co swoją drogą stanowi precedens dla produkcji Netflixa. Podcast prowadzony jest od 2016 roku i z tego, co można dowiedzieć się, przeglądając Internet (sama nie miała okazji słuchać podcastu autorstwa Daniela Powella i Marca Sollingera), serialowe Archiwum 81 pod pewnymi względami odbiega od swojego pierwowzoru. Podcast liczy sobie 3 sezony i być może jest to jakąś podpowiedzią, co do dalszych losów serialu. Zwłaszcza że finał nie daje nam zamknięcia – po pierwsze nie odpowiada na wszystkie pytania, a po drugie (co ważniejsze) stawia kolejne, zupełnie nowe, związane z wydarzeniami mającymi miejsce w ostatnim, ósmym odcinku.

Gdybym od samego początku wiedziała, że Archiwum 81 wpisuje się w gatunek horroru (czego nie zauważyłam, sądząc, że to kolejny kryminał), pewnie w ogóle nie zdecydowałabym się go obejrzeć, bo nie jestem fanką tego typu produkcji. Ostatecznie jednak dobrze się stało, bo serial okazał się naprawdę niezłą produkcją, której pierwsze odcinki zrobiły na mnie spore wrażenie, a początkowe tajemnice, niezrozumiałe powiązania, a co za tym idzie kombinacje i domysły, jakie stają się udziałem widza, przypominały mi trochę produkcję Lost (Zagubieni) – kiedy to wszystko wydawało się ze sobą powiązane, a każdy kolejny element układanki rodził więcej pytań niż odpowiedzi. Z czasem Archiwum 81 odchodzi od tego typu formatu i klimatu i choć robi się o wiele bardziej typowo, a wielu rzeczy już możemy się spodziewać i mało co nas zaskakuje, to nadal uważam jeden z nowszych seriali Netflixa za całkiem udaną produkcję, na którą warto poświęcić swój czas. Ciekawe jest też to, że choć serial ten nie mógł się pochwalić spektakularną kampanią reklamową i przed samą premierą było o nim cicho, to i tak w ekspresowym tempie przebił się zarówno do świadomości widzów, jak i do pierwszego miejsca najchętniej oglądanych w naszym kraju, gdzie utrzymuje się do dzisiaj (stan na dzień 27 stycznia 2022).

Archiwum 81 zaczyna się świetnie – wciąga, trzyma w napięciu, wwierca się w głowę setką pytań, rodzi niepokój i każe szukać związków pomiędzy wszystkim i każdym. Opowiada angażującą historię, za którą – jak od początku czujemy – czai się coś więcej. Mamy tu zarówno teraźniejszość, jak i przeszłość, a z czasem pojawia się kolejna linia czasu z jeszcze odleglejszej przeszłości, która ma za zadanie przedstawić genezę tego, co dzieje się w budynku Visser, a co ma obecnie bezpośredni wpływ na Dana Turnera. I choć w serialu nie brakuje pewnych uproszczeń i schematów, choć z czasem napięcie opada, a ostatnie dwa odcinki mocno odstają od poprzednich, to nadal uważam, że jest to tytuł, na który warto zwrócić uwagę. Wątki obyczajowe również są nieźle zarysowane, splatając się ciasno z tymi horrorowymi, czyniąc je jeszcze ważniejszymi. Mamy tu dwoje bohaterów, z których każdy na swój sposób próbuje pogodzić się z pustką w sercu, ale jednocześnie podświadomie szuka wyjaśnień, odpowiedzi i czegoś, czym tę pustkę można wypełnić. Niełatwo pogodzić się z faktem, że nie byliśmy kochani przez najbliższych lub że nie byli oni tak krystaliczni, jak nam się wydawało. Czy jednak odkrycie przeszłości zawsze da nam ukojenie? Czy może wręcz przeciwnie? Pogubieni w czasach i własnych wątpliwościach i poszukiwaniach bohaterowie, skołowani nadnaturalnymi zjawiskami, co do których nie są pewni, na ile dzieją się w ich głowie, a na ile faktycznie mają miejsce, przekonani o obowiązku ratowania tych, którym w ich mniemaniu coś zagraża, są w swojej konsternacji i bezsilności bardzo nam bliscy, dzięki czemu nawet taki gatunek jak horror staje się o wiele bardziej prawdopodobny i realny.

Jeśli chodzi o finał serialu (a być może jedynie pierwszego sezonu)…

W DALSZEJ CZĘŚCI TEKSTU POJAWIAJĄ SIĘ SPOILERY

… muszę przyznać, że na początku byłam skonfundowana, nie wiedząc, czy Dan wylądował ostatecznie w przeszłości, w roku 1994, będąc jednym z ocalałych z pożaru w budynku Visser, czy jedynie utknął w alternatywnym świecie Khalego, świecie, który jedynie imituje przeszłość. Natomiast, jak się okazuje, w jednym z wywiadów showrunnerka serialu wyjaśniła tę wątpliwość i zdradziła, że młody mężczyzna faktycznie wylądował w prawdziwym roku 1994. W związku z tym jednak nie jestem pewna, czy nie będzie to budowało pewnych wątpliwości i luk fabularnych. Skoro bowiem Dan po kilkunastu minutach spędzonych w alternatywnym świecie przeniósł się (w niezrozumiały jeszcze dla nas sposób) do przeszłości (ale wciąż świata naszego), to dlaczego Melody, spędziła uwięziona w świecie Khalego 25 lat? Podobnie zresztą jak Samuel. Kolejne pytanie: co się stało z Samuelem? Widzimy bowiem, jak łapie on Melody, zatrzymuje w mocnym uścisku, przez co rozdziela ją z Danem, po czym do teraźniejszości wraca jedynie kobieta. Co więc stało się z mężczyzną? Mam nadzieję, że drugi sezon, jeśli powstanie, wyjaśni te wątpliwości w sposób logiczny i wiarygodny i że wędrówka dana do 1994 roku nie była jedynie kaprysem twórców podyktowanym dalszym rozwojem fabuły, a będzie miała jakieś sensowne wytłumaczenie.

KONIEC SPOILERÓW

Archiwum 81 to naprawdę udana produkcja, która, choć nie jest wolna od potknięć, to potrafi zapewnić porządną rozrywkę i całkowicie wciągnąć w opowiadaną historię. Dobre aktorstwo, całkiem sprawnie napisany scenariusz i stojące na dobrym poziomie kwestie techniczne sprawiają, że seans upływa bardzo szybko, mimo że odcinki trwają każdorazowo niemal godzinę. Jeśli więc lubicie horrory, a klimaty związane z okultyzmem, duchami i światem demonów nie są dla Was odstręczające, to myślę, że warto zobaczyć pierwszy epizod i sprawdzić, czy jest to coś, co Was zainteresuje.

Fot.: Netflix

archiwum 81

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *