mitra

Badamy grunt – rozmowa z Robertem Baranowskim i Arkadiuszem Kasińskim, muzykami formacji Mitra

Formacja Mitra zadebiutowała energetycznym i pełnym rockowej werwy krążkiem Klucz. Z tej okazji porozmawiałem nieco z gitarzystą zespołu, Robertem Baranowskim, oraz z wokalistą, Arkadiuszem Kasińskim. Zapraszam do lektury.

Na początku przybliżcie trochę siebie naszym czytelnikom. Jakie były początki Mitry?

Robert Baranowski: Mitra to gdyński septet rockowy z domieszką folku, miejscami muzyki Bałkan, domieszkami punka i popu. Trudno jednoznacznie sprecyzować i zaszufladkować naszą muzykę. Z jednej strony to dobrze, a drugiej zawsze takie pytania stawiają nas w kłopotliwej sytuacji.

Mitra swe początki datuje na rok 2010. Zespół na przestrzeni lat kształtował się, szukał swojej drogi, zagrał grubo ponad setkę koncertów, właśnie wydał debiutancką płytę Klucz i w chwili obecnej przygotowuje się do letnich plenerowych koncertów.

Mitra to po staropersku „pakt”, „przymierze”. Podejrzewam, że nazwa zespołu nie została wybrana przypadkowo. Skąd właśnie Mitra jako nazwa zespołu?

Robert Baranowski: „Mitra” spośród wielu znaczeń ma jedno, które najbardziej przypadło nam do gustu i charakteryzuje naszą twórczość. „Mitra” dla nas to po prostu Przyjaciel. To ktoś, kto, kiedy trzeba, napije się z Tobą wódki, zabierze na imprezę. To też ktoś, kto nie będzie się bał „opieprzyć” za nierozsądne, głupie zachowanie.

Jak nagrywało Wam się debiutancki Klucz? Był to Wasz pierwszy kontakt ze studiem nagraniowym? Były trudne chwile podczas tworzenia albumu?

Arkadiusz Kasiński: Członkowie zespołu są doświadczonymi muzykami, a obecność realizatora i ogromnej konsoli nas nie peszy. Album nagrywaliśmy w dwóch etapach, więc bardziej wyczulone „ucho” mogłoby usłyszeć drobny progres w brzmieniu zespołu. Nie koncentrowaliśmy się nad każdym detalem, jednak przyłożyliśmy się do nagrań i pracowaliśmy nad brzmieniem, aby efekt końcowy był zadowalający dla nas i mamy nadzieję, że również dla odbiorców.

Jak w kilku krótkich zdaniach, scharakteryzujecie zawartość albumu Klucz?

Arkadiusz Kasiński: Album Klucz to poszukiwanie brzmienia, badanie gruntu muzycznego. Podróż od bałkańskich korzeni przez brzmienia lat 80. po pop-rockowe uderzenie. Brzmienie zespołu Mitra powoli się krystalizuje – mimo „zaglądania” do różnych gatunków, istnieje wspólny mianownik wszystkich utworów, być może dzieje się tak za sprawą sekcji dętej z niewątpliwym wpływem myśli trębacza Rafała Ringwelskiego.

Wasze brzmienie to połączenie rocka, punka, folku oraz wpływów bałkańskich. Inspirowaliście się konkretnymi gatunkami czy zespołami, kreując swoje brzmienie i pierwsze kompozycje?

Robert Baranowski: Każdy z nas na co dzień słucha innej muzyki i myślę, że w tym tkwi spray sedno. Pomysły przynoszone do obróbki „na próby” przepuszczone przez każdego z nas potrafią w wielu przypadkach zmienić koncepcję utworu. Wypadkową naszych upodobań muzycznych możecie usłyszeć właśnie na naszej płycie.

Przejdźmy do tekstów. Dlaczego bohater otwierającego Klucz piosenki pragnie cofnąć czas? Trochę wygląda na to, jakbyście chcieli się pokusić o piosenkę będącą manifestem pokoleniowym.

Robert Baranowski: Manifest to chyba zbyt duże słowo, ale cieszę się, że ktoś odbiera to w takich kategoriach. Tęsknota za utraconymi latami beztroski chyba dopada każdego. Każdy z nas ma jakieś dobre wspomnienia z lat młodzieńczych, do których lubi wracać. Ja lubię wracać właśnie do czasów końcówki szkoły średniej i, mimo że pochodzę z Gdyni, są momenty kiedy przenoszę się myślami do czasów podlaskich wakacji.

Borys został zainspirowany historią prawdziwą? Jaka jest geneza tej piosenki i tekstu do niej?

Arkadiusz Kasiński: Utwór Borys powstał w czasach obowiązkowej służby wojskowej. Borys istniał naprawdę jednak nie był kryminalistą, a zwykłym towarzyszem żołnierskiej „niedoli”. Imię Borys i obrośnięta kruczoczarnym zarostem twarz pchnęły autora, Marka Targońskiego, do napisania żartobliwego tekstu i skomponowania skocznej melodii.

Utworem Na ławce chyba chcecie przekazać słuchaczowi prostą receptę: Bądź sobą, nie napinaj się, zwolnij, przysiądź na ławce. Moje tropy interpretacyjne są słuszne?

Robert Baranowski: Dokładnie. W dzisiejszym pędzącym, galopującym świecie warto znaleźć moment, żeby przysiąść na ławce i zastanowić się, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Czy ten nigdy niekończący się „wyścig szczurów” to coś, w czym chcemy naprawdę brać udział, czy jednak warto zwolnić tempo?

Podejrzewam, że 12 Małp nieprzypadkowo ma taki właśnie tytuł. Wzorowaliście się, tworząc tekst tej piosenki, konkretnie na filmie Terry’ego Gilliama?

Arkadiusz Kasiński: W filmie 12 Małp występuje kilka wątków, a istnienie grupy ekologów o tej właśnie nazwie jest wątkiem spinającym pozostałe w całość. W piosence Mitry 12 Małp pilnuje niecodziennego porządku – mamy świat sztuczny, gdzie nawet ciemność jest rodzajem oświetlenia, a krwiopijne maszyny niczym wampiry są zabijane kołkami osikowymi. Nad wszystkim czuwa wspomniana armia, aby ludzie mogli w spokoju żyć, a raczej odgrywać przypisaną rolę w tym właśnie sztucznym świecie. To piosenka o obawie, że moglibyśmy żyć w takiej rzeczywistości i potrzebie, by ktoś dawał nam w niej (w każdej?) poczucie bezpieczeństwa.

Skąd pomysł na cover piosenki Rezerwatu Zaopiekuj się mną? Nie będę ukrywał, że nadaliście nowe oblicze tej kompozycji.

Robert Baranowski: Odkąd pamiętam, utwór Zaopiekuj się mną zespołu Rezerwat wywoływał u mnie ciarki. To utwór nasączony silnymi emocjami i genialnie zaaranżowany. Początkowo bałem się, że nie podołamy tak trudnemu wyzwaniu, że nie odejdziemy zbyt daleko od oryginału, ale dzięki kunsztowi Rafała Ringwelskiego udało się, mam nadzieję, zrobić cover, który z jednej strony zaskakuje nowym podejściem do tego przeboju, a z drugiej strony zachowuje pewną mroczność  i tajemniczość.

Skład Mitry jest siedmioosobowy. To dość dużo, jak na standardy muzyki rockowej. Jak współpracujecie między sobą w takiej, nieco większej niż zwykle, grupie?

Arkadiusz Kasiński: W zespole rządzi gitarzysta, Robert Baranowski, a perkusista, Marek Falba-Lewandowski, jest szarą eminencją, czyli „ciśnie” Roberta. Mitra bez ogromnego wysiłku Roberta praktycznie by nie koncertowała. Do tego Robert przynosi często pomysły muzyczne, które są dopracowywane przez akordeonistę Michała Mantaja i wspomnianego Rafała Ringwelskiego. W warstwie tekstowej często dochodzi do konstruktywnych ;) spięć między Robertem a mną, czego efektem są teksty znane choćby z płyty Klucz. Porządku w utworach pilnują basista Jakub Kisielewicz i puzonista Krzysztof Gudelun – który dodatkowo wspiera mnie wokalnie.

Próby odbywają się raz w tygodniu i najczęściej udaje się nam wszystkim na nie przybywać. Nie ma totalnej dyscypliny w zespole, ale jesteśmy w miarę zdyscyplinowani – określiliśmy cel, którym jest częste koncertowanie i być może przyszłość przyniesie nam rozgłos, bo nie chcemy być zespołem grającym w „garażu” do końca swojego istnienia.

Planujecie koncerty w najbliższym czasie? Plany na najbliższą przyszłość?

Robert Baranowski: W tym sezonie letnim mamy zaplanowanych około 20 koncertów plenerowych. Szczegółowe informacje o nich publikujemy na bieżąco na naszym profilu Facebookowym mitra.rock, do którego polubienia zapraszamy.

W tym roku planujemy również nagrać dwa koleje teledyski i już ruszamy z pracami nad materiałem, kto wie, może na kolejną płytę…

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: cantaramusic.pl

mitra

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *