Sumienie sędziego – Maryam Moghadam / Behtash Sanaeeha – „Ballada o białej krowie” [recenzja]

Problematyka poświęcona karze śmierci wydaje się szczególnie istotna, jeśli chodzi o irańską kinematografię, albowiem nie tak dawno na ekranach polskich kin można było obejrzeć nagrodzony Złotym Niedźwiedziem w Berlinie nowelowy dramat pod tytułem Zło nie istnieje (notabene sumptem tego samego dystrybutora, za co dozgonna wdzięczność firmie Aurora Films, jeśli chodzi o promocję kina irańskiego w Polsce, jak i tych konkretnych tytułów). Nie powinno to dziwić, gdyż kraj ten wiedzie niechlubny prym w zakresie liczby wykonywanych kar śmierci na świecie. O ile Mohammad Rasoulof problem ten ukazuje nie z perspektywy skazańca lub jego obrońcy, bo ci są tu właściwie niewidoczni, albo mając na uwadze optykę tych, którzy wprzęgnięci w nieludzki system stają się trybikiem w sekwencji niehumanitarnego technologicznego ciągu zabijania, to twórcy Ballady… przyjmują optykę tych, którzy pozostali i mając na uwadze ich diametralnie inną pozycję, muszą zmagać się nawet nie tyle z konsekwencjami egzekucji jako takiej, ile ze skutkami pomyłki sądowej, a zatem w tym kontekście z jej nieodwracalnością. Film Ballada o białej krowie na nasze ekrany wprowadza rzeczona firma Aurora Films, a patronat medialny nad premierą objęła redakcja Głosu Kultury.

Filmy, które podejmują tę problematykę, w odniesieniu do polskiego kina zawsze siłą rzeczy będą porównywane do kanonicznego Krótkiego filmu o zabijaniu Krzysztofa Kieślowskiego. Ballada o białej krowie, niezależnie od różnic stylistycznych i formalnych, także w jakiejś mierze podejmuję kwestię kary śmierci z filozoficznoprawnego punktu widzenia. W tym przypadku dramat obserwujemy, mając na względzie to, jak z egzekucją bliskiej osoby zmaga się żona skazanego, ale dla prawnika ważniejsza jest kondycja psychiczna i moralna sędziego, który wydał ów feralny wyrok (nawet jeśli był on tylko jednym z członków składu orzekającego, a i to najmniej istotnym). Fabuła pod tym kątem poprowadzona jest bardzo sprawnie i w sposób nieoczywisty, albowiem figura sędziego, a właściwie jego tożsamość (tajemniczy mężczyzna, który zaczyna odwiedzać główną bohaterkę pod pretekstem zwrotu pożyczki, a następnie finansowo jej pomaga poprzez choćby udostępnienie mieszkania, zaznacza swoją obecność właściwie na samym początku filmu) ujawnia się sukcesywnie w miarę konsekwentnego, pozbawionego narracyjnych luk rozwoju akcji. Całość silnie wpisana jest w religijny kontekst, przy czym nie chodzi tutaj wyłącznie w sposób oczywisty o islam, ale w ogóle w tradycję judeochrześcijańską, z której przecież historiozoficznie islam się wywodzi. Przy tym wszystkim mniej jest na tym tle obserwacji natury obyczajowej, mimo że obecność obcego mężczyzny w domu protagonistki nie uchodzi uwadze nawet wielkomiejskiego, niemniej jednak wciąż konserwatywnego pod tym względem otoczenia. Sam tytuł zresztą, jak i powracający sen, który miewa bohaterka, ma swoje uzasadnienie w cytowanej na wstępie surze Koranu.

Jeśli porównywać Balladę… ze wspomnianym obrazem Zło nie istnieje, to w przypadku tego pierwszego tytułu para reżyserów postanowiła odejść od reportażowego stylu, jaki można było zaobserwować u Mohammada Rasoulofa. Ballada o białej krowie, obraz opowiedziany w konwencji slow cinema, cyzeluje każde ujęcie, wysmakowana wizualna forma zaś, faktycznie – co znajduje uzasadnienie w tytule – nie jest jakąś rozprawką na bieżące publicystyczne tematy, ale dziełem, które ściśle wynika z kontekstu miejsca. Jeśli wziąć też pod uwagę znakomite, aczkolwiek powściągliwe, minimalistyczne aktorstwo oraz tyleż zaskakujący, co niejednoznaczny tytuł, mamy do czynienia być może z jednym z najlepszych filmów tego roku w kinach, nadto poruszającym zagadnienie, które z oczywistych powodów nie jest podnoszone w kinie europejskim. Karę śmierci bowiem należy odczytywać nie tylko w ujęciu stricte karnistycznym, ale jako odbicie kondycji moralnej całego społeczeństwa.

Fot.: Aurora Films

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *