Bardzo cichy rozwód to historia dwojga znudzonych sobą małżonków, którzy postanawiają się rozwieść. Każdy z nich ma już kogoś na boku, a ze sobą już nie mogą wprost wytrzymać. Alek Rogoziński napisał powieść, w której iskrzy, ale nie tylko niesamowitym humorem sytuacyjnym, z dużą domieszką także tego czarnego, ale iskrzy również między bohaterami, którzy jako dwoje już niemogących nawet na siebie patrzeć ludzi, muszą odnaleźć się w zaskakującej rzeczywistości pełnej wybuchów, pościgów i zagmatwanych intryg. Powieść ta to doskonały przerywnik między cięższymi pozycjami, ale także po prostu świetna komedia, po której nie spodziewałam się aż takiej błyskotliwości. Jest tu wszystko, co można by wrzucić do garnka komedii kryminalnej – humor, spora dawka trupów i gangsterki, demolka i suspens. A wszystko to na naszym polskim, a ściślej mówiąc, warszawskim, podwórku.
Spore zaskoczenie
Muszę zacząć od tego, że kompletnie nie spodziewałam się, że polski kryminał może być tak absurdalny i przez to tak śmieszny. W tej powieści nie ma nic na poważnie i kiedy się już zorientowałam, to po prostu popłynęłam z prądem prześmiewczych i bardzo humorystycznych sytuacji, które zdarzały się bohaterom. Chociaż nie tylko humor sytuacyjny jest tutaj na wysokim poziomie, ale i sami bohaterowie napisani są w specyficzny sposób, aby można było ich polubić, ale przede wszystkim usiąść i dać im się porwać na szaleńczą ucieczkę, która wiedzie w różne mniej i bardziej niebezpieczne rejony.
Bardzo cichy rozwód to rzeczywiście powieść, która jest czystą rozrywką, ale też taką, której nie niszczy nam słaba gra aktorska czy żenujące efekty specjalne, jak byłoby to zapewne, gdyby była to polska komedia kryminalna obsadzona aktorami, których mamy już serdecznie dość. Dlatego taka konwencja, bogata w akcję, dynamiczna i rozbrajająco ironiczna, sprawdzi się doskonale w powieściowej formie.
Moja piękna Warszawa
Fabularnie sprawa jest dość prosta, a przynajmniej początkowo, bo z każdą stroną powieści intryga rośnie w siłę i gmatwa się, ale i tak mimo wszystko nie gubimy się w gąszczu wydarzeń czy bohaterów. Zuzanna i Kacper to małżeństwo z kilkuletnim stażem, którzy już dawno zapomnieli, co ich tak naprawdę połączyło. Każde z nich widzi w tym drugim tylko wady i różne przywary, które przecież wcześniej im wcale nie przeszkadzały. Nudzą się sobą do tego stopnia, że każde z nich już tam sobie kogoś na boku znalazło i pragnie rozpocząć nowy etap życia, szybko zamykając stary. Jednak tytułowy cichy rozwód na pewno im nie wyjdzie, bo sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, kiedy bohaterowie znajdują trupa w swojej sypialni.
Alek Rogoziński postarał się, aby czytelnik nie mógł nawet na chwilę zamknąć książki, i ja także przeczytałam ją bardzo szybko, pewnie dlatego, że akcja w niej pędzi na łeb, na szyję. Kompletnie nie ma mowy o nudzie. Może to być kwestia braku oczekiwań, bo tak naprawdę autora znałam tylko „ze słyszenia” i wcześniej też taki rodzaj powieści niespecjalnie był mi po drodze.
Bardzo cichy rozwód to irracjonalna czasem komedia, pełna czarnego humoru, gdzie jedna absurdalna sytuacja goni drugą. Dynamika zdarzeń, sprawnie wykreowani bohaterowie, opisy akcji i wartkie zmierzanie do zaskakującego finału sprawiają, że można przymknąć oko na pewne przerysowania, które autor poczynił. Bo tak naprawdę powieść ta ma być taka – lekka, momentami właśnie przesadzona, z dużą domieszką czarnego humoru, ale która sprawdza się także jako pewna satyra na współczesny świat. Jest tutaj przygoda, zabawne dialogi, wydarzenia, które jeżą włos na głowie i sprawiają, że można tylko pogratulować wyobraźni autorowi, a zwłaszcza w kontekście tego, co tutaj zrobił Warszawie – a działo się w niej naprawdę wiele.
Fot.: Filia