Pociągający, uroczy, niezwykle interesujący i tajemniczy. No i piekielnie niebezpieczny. Taki właśnie jest Norman Bates wykreowany przez Anthoniego Cipriano i pozostałych twórców serialu Bates Motel. Freedie Highmore wcielając się w rolę młodego Normana, miał ogromne wyzwanie przed sobą. Czy się udało? Kim było w młodości człowiek, który u Hitchcocka sceną pod prysznicem stał się pewnego rodzaju ikoną? Mamy na jego poznanie pięć sezonów.
Psychoza Hitchcocka to nadal jeden z moich ulubionych filmów, podczas oglądania którego nigdy nie mogę wyjść z podziwu na tym, jak bardzo mocno trzyma w napięciu, zachowując jednocześnie pewnego rodzaju statyczność. Wszystko zaczęło się od powieści Psychoza Roberta Blocha, która była inspirowana historią mordercy – Eda Geina. Morderca z Wisconsin miał bardzo skomplikowaną relację z matką, a po jej śmierci zachował jej pokój niemal nienaruszony. Mężczyzna interesował się (poza własną matką) również mordowaniem kobiet, wykradaniem zwłok z grobów oraz przygotowywaniem kostiumów z ludzkiej skóry, które chętnie testował na sobie. Potem był wspaniały film Alfreda Hitchcocka. Kiedy pojawiły się więc pierwsze wzmianki na temat serialu, od razu wiedziałam, że to będzie coś dla mnie. Nie sądziłam jednak, że przepadnę tak, że ostatni sezon będę oglądać z zapartym tchem i łezkami w oczach.
Norman i Norma
Zaczyna się już dość burzliwie, bo Norma Bates (przepiękna i przeurocza Vera Farmiga) po śmierci męża (której okoliczności są dość istotne dla fabuły) postanawia zabrać syna i wyjechać do małego miasteczka gdzieś w Kalifornii. Tam zakłada motel, który prowadzi razem z synem, trzymając się początkowo na uboczu społeczności. Relacja Normy i Normana nie jest zdrowa od smaego początku. Bliskość, którą oboje sobie okazują, wydaje się przekraczać granicę, chociaż jeszcze wtedy chodzi jedynie o niewielkie gesty. Z czasem, kiedy Norman staje się starszy, a tym samym sprawia Normie więcej problemów, ich zażyłość zmienia się w zależność. Wspólne tajemnice, czyny, o których nie mogą nikomu powiedzieć, coraz większa samotność i frustracja nie mają jednak jakiegoś spektakularnego ujścia. Ich miłość okazuje się silniejsza od wszystkiego, silniejsza nawet niż śmierć. Bardzo ciekawym wątkiem jest kazirodczy epizod w przeszłości Normy. Na początku wydawał mi się trochę niepotrzebny, potem jednak zrozumiałam, że dla specyfiki uczucia łączącego Normę z synem, był dość istotny.
Postronne osoby i szaleństwo Normana
Psychoza Hitchcocka miała ograniczoną liczbę bohaterów i stanowiło to w znacznym stopniu o jej klimacie. Tutaj jednak sprawę należało rozwiązać nieco inaczej, żeby wypełnić wszystkie odcinki każdego sezonu. Oprócz Normana i Normy jest również Dylan, jej drugi syn, Emma, przyjaciółka rodziny, i wielu bardziej lub mniej postronnych bohaterów, którzy pojawiają się, czasem tylko po to, żeby zniknąć. Na pewno na uwagę zasługuje postać Chicka Hogana, który pojawia się w serialu późno, ale ma duży wkład w życie rodziny, nie tylko ten faktyczny, ale również ten ukryty. W ostatnim sezonie jest również bohaterka z klasycznego filmu i uważam to za piękny ukłon wobec fanów (żeby nie spolerować, nie powiem, kto ją zagrał, ale zaskoczenie było więcej niż duże, niekoniecznie pozytywne). Co do szaleństwa Normana: zaczyna się od zaników świadomości, jednak coraz intensywniejsze napady wiążą się z coraz większym niebezpieczeństwem. Norma nie zawsze może już pomóc, chociaż jest gotowa poświęcić wszystko, żeby uratować swoje dziecko. Norman w szaleństwo popada stopniowo, dlatego też niektórzy uznają dwa pierwsze sezony za nieco nudne. W trzecim następuje prawdziwy przełom, żeby w piątym było już na wszystko za późno. Było mi żal Normana, fascynował mnie i było mi go znów żal. Szaleństwo przejmowało go powoli, nieco ukradkiem, i kiedy się zorientował, że coś takiego się stało, szaleństwo nie mogło go już oddać, a finałowy sezon doskonale to udowodnił.
Stylowo, bardzo, bardzo stylowo!
Na koniec chciałabym jeszcze dodać coś na temat samej realizacji. W serialu pojawiło się kilku reżyserów, m.in. Tucker Gates (Lost, Dr House, House of Card), S.J. Clarkson (Orange is the new black, Dexter) czy Johan Renck (Wikingowie, Breaking Bad). Widać więc, że serialem zajmowali się profesjonaliści i jest to ogromny atut tego serial: jego szeroko rozumiana jakość. Dbałość o szczegóły przede wszystkim objawia się w tajemniczym klimacie. Z jednej strony doskonale wiemy, że serial dzieje się współcześnie, widzimy telefony komórkowe, bankomaty itp., jednak jest niezliczona ilość szczegółów, które odnoszą się do lat 50. i 60. Norma nosi sukienki z tamtych lat, Norman koszule i marynarki. Meble, samochody, zastawy – wszystko to odnosi się do Psychozy i sprawia, że ten dualistyczny klimat bardzo pasuje odbiorcy. Ogromną przyjemnością było podglądać ten dziwny, chory, brutalny niejednokrotnie świat. Była to wysokiej jakości kulturowa przygoda, którą z czystym sumieniem polecę każdemu miłośnikowi kina, a zwłaszcza Psychozy Alfreda Hitchcocka.
10/10
Fot.: A&E
1 Komentarz
Nie Kalifornia a Oregon. W stronę Seattle.