Bedowyn

Krwawa muzyka – Bedowyn – „Blood Of The Fall” [recenzja]

Kapele takie jak Bedowyn to chyba idealny przykład tego, że nigdy nie należy zamykać się na poszukiwania nowych doznań w gatunku, który wydaje się być nam do cna wyeksploatowany. Stoner/doom metal od kilku lat przypomina mi, że pewna moda zawsze przemija, a pierwszą erupcję utalentowanych bandów zastępują epigoni, którzy przeważnie przelatują bez większego echa przez scenę. No cóż, polska wytwórnia – prężnie rozwijająca się Via Nocturna – wydała na płycie kompaktowej debiut amerykanów z Bedowyn i mówiąc szczerze, sięgnąłem po płytę Blood of the Fall  bez większej nadziei na coś szczególnego… i jakże się myliłem.

Pochodząca z północno-karolińskiego Raleigh kapela raczej nie jest znana polskim maniakom stoner/doom metalu. Blood Of The Fall jest pełnoprawnym debiutem fonograficznym, a istniejąca od 2011 roku formacja doczekała się jedynie EP Wolves & Trees, która światło dzienne ujrzała w 2013 roku. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że omawiana przeze mnie płyta swoją cyfrową premierę miała już rok temu, natomiast fizycznie pierwszy raz pojawia się dzięki Via Nocturna, która dotychczas fanom ostrych dźwięków kojarzona była z wydawnictw z kręgu black i death metalu.

Największym zaskoczeniem na Blood Of The Fall okazuje się dla mnie wszechstronność materiału i jego… przystępność. Tak, to drugie nie wzięło się znikąd, bo pomimo tego, że jesteśmy zewsząd atakowani ciężkim riffowaniem i niejednokrotnie brudny sound katuje nasze uszy, to wszystko jest spięte dosyć charakterystycznymi, dobrymi melodiami. Przykładem może być pędzący do przodu, bardzo dynamiczny kawałek Cotard’s Blade, w którym wwiercające się w moją świadomość linie wokalne są jednymi z najlepszych na albumie. Na płycie nie brakuje akustycznych brzmień, szczególnie widocznych w kawałku Halfland. Zespół pokusił się wzorem Tommy’ego Iommiego z klasycznych płyt Black Sabbath o akustyczną miniaturkę w postaci urokliwego For a Fleeting Moment.

Bedowyn - Leave The Living For Dead

Być może ta różnorodność na płycie wzięła się stąd, że zespół poszukuje własnego brzmienia i tożsamości, bo momentami ciężko nie zauważyć jawnych odniesień do mistrzów takiego grania, jak w utworze tytułowym, który spokojnie mógłby się znaleźć na LP Crack The Skye Mastodona, natomiast Lord of The Suffering brzmi nieco jak Black Sabbath z doładowaniem. Z drugiej strony, nic tylko przyklasnąć zespołowi, bo są to, jakby nie patrzeć, wybitne inspiracje.

Bedowyn faktycznie nie próbują wyważać otwartych drzwi, tylko konstruują swoje kompozycje najlepiej, jak się da, dostarczając przy tym mnóstwo radości słuchaczowi. Owszem, nie wszystkie kompozycje są strzałem w dziesiątkę, spokojnie mogłoby na płycie nie być takiego Where Wings Will Burn, który nie ma ciekawego tematu przewodniego i chyba za bardzo w tym kawałku rządzi chaos; jest to solidny track, który jednak ginie w tłumie lepszych. Ale są to chyba nieliczne uwagi płynące w kierunku całego albumu. Blood Of The Fall, to krążek, który przy odrobinie szczęścia powinien zamieszać w podsumowaniach roku, szczególnie wśród debiutantów w swoim gatunku.

Fot.: Via Nocturna

Bedowyn

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *