Jessica Jones

Latanie jest przereklamowane – Bendis, Gaydos – „Jessica Jones: Alias” (tom 1) [recenzja]

Zazdrościmy superbohaterom. Zazdrościmy im nadludzkich mocy, które pozwalają walczyć ze złem, zazdrościmy uwielbienia tłumów, z zawiścią, ale i podziwem obserwujemy ich niezwykłe, niebanalne życia, w których nuda to słowo, które po prostu nie ma racji bytu. I choć skrywają się za maskami i wymyślnymi kostiumami, choć ukrywają swoją prawdziwą tożsamość – kochają to, co robią; czerpią z tego nie tylko satysfakcję, ale także przyjemność, choć oczywiście ich profesja wiąże się też z wieloma niedogodnościami. Marzą czasem o zwyczajnym życiu, ale to tylko słowa rzucane na wiatr, które w rzeczywistości przeradzają się w kolejną misję, kolejny popis zdolności. Jest jednak wśród nich wyjątek. Istnieje superbohaterka, która postanowiła ziścić marzenia o zwykłym życiu, która wyrzekła się swojego powołania ratowania świata i zapragnęła nudy. Jednak przeznaczenia nie da się oszukać. Poznajcie ją tu, gdzie pojawia się po raz pierwszy, na pozór zwyczajna aż do bólu. Oto ona, Jessica Jones.

Jessica Jones pragnęła normalności. Czuła, że świat superbohaterów nie jest dla niej. Nie tylko czuła się źle, a wręcz śmiesznie w kostiumie, ale jeszcze miała świadomość, że odstaje od innych jej pokroju. Na tle superbohaterów, jej znajomych, jak chociażby Avengersi, Jones widzi siebie jako maluczką, niewiele znaczącą postać, która stoi daleko w tyle, jeśli chodzi o zakres mocy i wyjątkowość. Pewnego dnia więc, po wydarzeniach, które pomogły jej w podjęciu decyzji, postanowiła słowa zamienić w czyny i ostatecznie porzucić karierę superbohaterki walczącej ze złem. Kostium ukrywający jej tożsamość zamienia na zwykłe spodnie i koszulkę, do której dorzuca marynarkę, znajomych z supermocami na zwyczajnych, obcych ludzi w barze, a pomoc uciśnionym na pomoc tym, którzy pragną kogoś odnaleźć lub udowodnić mu zdradę. Tak, Jessica zakłada bowiem agencję detektywistyczną, w której niekiedy nudzi się jak mops. Swój biznes nazywa Alias, co w uniwersum, w jakim porusza się bohaterka, jest nad wyraz wymowne. Kiedy jednak rozejrzymy się po jej niewielkim biurze, dostrzeżemy, że nie wyparła ona całkowicie wspomnień o poprzednim życiu. Wciąż trzyma bowiem zdjęcie ze swoją zamaskowaną wersją, jeszcze z czasów, kiedy farbowała włosy na różowo. Na fotografii towarzyszą jej inni – niegdyś przyjaciele i znajomi po fachu, z którymi teraz niemal całkowicie straciła kontakt.

Zdjęcie będące pamiątką z przeszłości zauważają też policjanci, którzy przybywają do biura Jessiki. To ona wezwała ich po tym, jak rzuciła swoim klientem o przeszklone drzwi. No cóż, może kobieta wyparła się swojego dawnego życia i stara się żyć normalnie, ale nadnaturalne moce, które w dzieciństwie otrzymała panna Jones, nie znikną tylko dlatego, że ona postanowiła pożegnać się z kostiumem. A nasza bohaterka może poszczycić się niesłychaną mocą. Z jej rozmowy z policjantami wynika także, że potrafi latać, ale nie korzysta z tej zdolności, bo – jak sama przyznaje – jak wszystko na tym świecie..latanie jest przereklamowane. Gwoli ścisłości – zawsze tak podejrzewałam. Dlaczego jednak pani detektyw potraktowała tak brutalnie swojego klienta? Czyżby nie potrafiła panować nad gniewem? A może brakuje je adrenaliny? Nic z tych rzeczy. Powód jest banalny – oto mąż dowiedział się o zdradach i kłamstwach żony, ale całą złość postanowił wyładować na kobiecie, którą sam wynajął do tego, aby dostarczyła mu informacji na temat ukochanej. Mężczyźni! Nic dziwnego, że Jessica nie plącze się w żadne poważne związki, mając stały wgląd do wzajemnych oszustw w relacjach damsko-męskich. Co oczywiście nie znaczy, że kobieta całkowicie zrezygnowała z seksualnych uciech. Ale o tym przeczytacie już sami.

jessica jones okładka zeszytu

Po oburzonym kliencie, który dostał, na co zasłużył, do Jessiki przychodzi kobieta, która ma dla niej zwykłe, wydawałoby się, zlecenie. Jej siostra bowiem od dawna nie daje znaku życia, Jones musi ją więc wyśledzić i przekazać informacje klientce. Ta sprawa jednak odbiega od rutynowego śledztwa, gdy tylko pani detektyw podjeżdża pod dom poszukiwanej. Jessica Jones nagrywa przez przypadek coś, co wplątuje ją w świat, od którego chciała trzymać się z daleka. Nagrywa bowiem niespodziewanie dla samej siebie tożsamość jednego z Avengersów. Ten niecodzienny zbieg okoliczności sprawia, że w pełni ujawniają się paranoiczne stany i lęki bohaterki. Podskakuje na każdy dźwięk, każdy człowiek jest podejrzany, a żadne zdarzenie nie jest dziełem przypadku. Kobieta boi się, że wplątała się w coś, wielkiego, z czego raczej nie wyjdzie bez szwanku. Próbuje jednak rozwikłać sieć dziwnych zdarzeń, jakie stają się jej udziałem, odkąd weszła w posiadanie taśmy, na której zwykły człowiek przemienia się w superbohatera; sieć, której jedną z nici okazuje się być polityka Stanów Zjednoczonych. W międzyczasie Jessica przyjmie jeszcze jedno zlecenie, którego celem będzie odnalezienie Ricka Jonesa, na prośbę jego zdesperowanej żony. Sporo tego, jak na zwyczajną kobietę. Ale na szczęście Jessica, mimo swojej niezgody na to, od dawna nie jest i raczej nigdy nie będzie zwyczajną kobietą.

Jessica Jones to bohaterka tak różna od znanych nam z komiksów superbohaterów, że trudno nie zwrócić na nią uwagi. Przecząc swym zdolnościom i stając w opozycji do swojego poprzedniego, bohaterskiego życia, kobieta popada nie tylko w paranoję, ale także w zalążki depresji. Jones ma ogromne problemy z akceptacją własnej osoby – bez względu na to, czy patrzy na siebie przez pryzmat unikatowości, czy wręcz przeciwnie. Kompleksy towarzyszą jej na każdym kroku i to one zdają się sterować jej życiem. Popychają ją do ciemnych, nieprzyjaznych barów, decydują o jej samotności i odizolowaniu, prowokują nadmiar alkoholu, który wprowadza do krwiobiegu. Życie, jakie prowadzi pani detektyw, odpowiada w zasadzie kolorom, jakie Matt Hollingsworth nadał tej opowieści. Barwy w komiksie są ciemne, ciężkie, przygnębiające. Świetnie oddają klimat przydymionego baru, malutkiej, niezagospodarowanej i nieprzytulnej agencji detektywistycznej; podkręcają atmosferę śledztwa, tajemnicy i zagrożenia czyhającego na bohaterkę. Nawet jaskrawsze kolory mają w sobie coś z mroku, a plansze, na których czasami dominuje w tle jasny, słoneczny dzień obciążone zostają sporą ilością czerni, która stanowi wypełnienie i cieniowanie.

Rysunki Michaela Gaydosa mogą się na pierwszy rzut oka wydawać brzydkie. Zdają się być niedbałe, a grube konturowanie i wspomniana spora ilość czerni sprawiają wrażenie przypadkowo rozlanego tuszu. Kiedy jednak wsiąkniemy w komiks – tak ilustracje, jak i opowiadaną historię – nie tylko przestanie nam to przeszkadzać, jeśli było tak na początku, ale także zdamy sobie sprawę z tego, że w dużej mierze stanowi to o sile tego komiksu. Pierwszy tom przygód Jessiki Jones to przecież opowieść o przygnębieniu, strachu, ogromnym zagubieniu i lęku przed tym, że jakakolwiek próba odnalezienia się, skończy się fiaskiem. Twarz głównej bohaterki jest na większości kadrów niewyraźna, ale niewyraźna jest również jej opinia o sobie i jej odnajdywanie się w życiu. Kiedy jednak Gaydos przybliża nam twarz Jessiki, używa cieńszej kreski, nie zalewa jej mimiki czernią, dzięki czemu wyraźnie dostrzegalne są emocje, które odczuwa w danej chwili kobieta. Nie uświadczymy w komiksie Alias nadmiernej ilości wszędobylskich kresek, które imitowałyby padający cień czy zagięcia materiału. Temu służy wypełnienie tuszem, który przyciemnia nie tylko poszczególne rysunki, ale także wymowę komiksu. Michael Gaydos nie jest jednak jedynym rysownikiem, który brał udział w tworzeniu tego komiksu. Podczas lektury natrafiamy bowiem na fragmenty książki Pomocnik autorstwa Ricka Jonesa, do której przykuwające wzrok, wyjątkowe ilustracje stworzył Bill Sienkiewicz. Natomiast za okładkę albumu, a także poszczególnych zeszytów (których w skład komiksu wchodzi 9) odpowiada David Mack, a ilustracje do tych drugich na długo każą zatrzymać wzrok i wpatrywać się w szczegóły nieco psychodelicznych rysunków, które wydają się być miszmaszem fabuły, lęków bohaterki, jej przeszłości i wyobrażeń.

Nie sposób nie wspomnieć również o wyjątkowo rozplanowanych kadrach – na niektórych planszach są one idealnie równe, na innych wydają się porozrzucane. Takie zabiegi zawsze jednak czemuś służą, nie są wyłącznie zabawą i pomysłami wcielonymi w życie tu i ówdzie. Intensywna rozmowa, niespodziewany dźwięk czy zdarzenie, podejrzliwe spojrzenie bohaterki, szybki, ale dokładny ogląd rozmówcy – wszystko ma swoje odzwierciedlenie w rozmieszczeniu kadrów. Ten komiks, jak mało który angażuje każdy zmysł czytelnika, który nawet nie zdając sobie z tego sprawy, odczuwa każde drgnienie, każdy ruch i każdą emocję przedstawioną w tym tomie. Ten zabieg razem z  dynamicznym scenariuszem Briana Michaela Bendisa sprawiają, że czytając komiks, nie sposób się nudzić. Historia niemal od pierwszych kadrów wciąga i nie pozwala na odłożenie jej, dopóki nie przewrócimy ostatniej strony.

Jeśli mowa o współgrającym z treścią i charakterem komiksu kadrowaniu, należy absolutnie wspomnieć także o dialogach. Pomijając już fakt, że zostały sprawnie i wiarygodnie napisane, a Jessica Jones ma nie tylko cięty język, ale także absorbujące czytelnika, interesujące przemyślenia (oprócz okrągłych dymków z dialogami mamy tu także kwadratowe, w których prowadzona jest pierwszoosobowa narracja Jessiki), to sposób, w jaki technicznie zostały rozplanowane rozmowy bohaterów, staje się jednym z największych plusów komiksu Podczas dłuższych rozmów jesteśmy w stanie obserwować naprzemiennie twarz każdego z interlokutorów, a także mieć jednocześnie ogląd na przebieg całej rozmowy. W interesujący sposób przeplatające się dymki sprawiają, że naprawdę wyzwanie stanowi pomylenie kolejności wypowiedzi i w efekcie pogubienie się w rozmowie. A przy komiksie, w którym rozmowy mają niebagatelne znaczenie dla treści i dla poznania charakteru naszej bohaterki, jest to niezmiernie ważne. Czy muszę dodawać, że kropką nad „i”, jeśli chodzi o techniczne aspekty, jest wydanie, za które w Polsce odpowiada Mucha Comics? Twarda okładka i kredowy papier, a także poręczny format zdają się być oczywistością, która stanowi doskonałą oprawę do intrygującej treści.

jessica jones plansza

Jessica Jones: Alias to komiks z uniwersum Marvela, który wydany został pod szyldem MAX, a więc w serii przeznaczonej tylko dla dorosłych czytelników. Co więcej, historia Jessiki Jones to publikacja, która zapoczątkowała tę serię i, jak przynajmniej twierdzi we wstępie Jeph Loeb (producent wykonawczy serialu Jessica Jones – który nasz redaktor dobrze ocenił zresztą w swojej recenzji – i osoba, która obraca się w telewizyjnym światku superbohaterów), pozostaje nie tylko czołowym, ale i najlepszym tytułem spod tego znaku. Czy może jednak dziwić ograniczenie wiekowe, skoro pierwsze słowo, jakie pada w komiksie, to uznawane za największe i najbardziej dosadne przy swojej lapidarności przekleństwo? A jednak Alias tom 1 opowiada historię nie wulgarną czy brutalną, ale przede wszystkim ciekawą – w której wiele tajemnic nakreślono dopiero, by w kolejnych częściach podążać ich tropem. W głowie pozostają nam bowiem pytania, czy panna Jones powróci do bycia superbohaterką? Czy wyjątkowi przyjaciele z dawnych lat pomogą jej rozwikłać piętrzące się przed nią sprawy i sekrety? Czy Jessica uwierzy w końcu w siebie i odkryje, że bez względu na to, czy ma jakiekolwiek moce, czy nie, jest wartościowym i mądrym człowiekiem, który jedynie we własnych oczach maleje i niknie? Tego dowiemy się, mam nadzieję, z kolejnych tomów, na które z pewnością będę czekała. Takie opowieści o superbohaterach bowiem lubię – gdzie największą moc ma po prostu bycie człowiekiem, a nadludzka siła, efekciarskie kostiumy i latanie, cóż… są przereklamowane.

Fot.: Mucha Comics

Jessica Jones

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *