biala afryka

Biali na Czarnym Lądzie – Wojciech Rogala – „Witamy w białej Afryce” [recenzja]

Namibia ma bogatą historię. Jej tereny pierwotnie były zamieszkiwane przez Buszmenów, później przybyli tu portugalscy i holenderscy poszukiwacze. Jednak największy wpływ na południowo-północne tereny Afryki wywarła rywalizacja Wielkiej Brytanii i Niemiec o panowanie nad wybrzeżem Namibii w XIX wieku. Doprowadziło to do powstania w  1886 roku Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. Dopiero w 1990 kraj uzyskał upragnioną niepodległość. Mimo to wśród jej mieszkańców aż sześć procent stanowi ludność biała. To wbrew pozorom wysoki odsetek jak na kontynent afrykański. Po dziś dzień architektura miast przypomina o niemieckich kolonistach, których kolejne pokolenia możemy spotkać na namibijskiej ziemi. I to właśnie z nimi – Afrykanerami rozmawia Wojciech Rogala. Dzięki tym wywiadom wyłania się współczesny obraz kraju.

Na początku wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Witamy w białej Afryce nie jest książką o Afryce (jej poświęcono już dużo miejsca), lecz o ludziach stamtąd. A dokładniej o potomkach europejskich kolonistów. Ich czasie spędzonym na czarnym lądzie oraz zachodzących tam zamianach. Temat ten to istna terra incognita. Kim zatem są Afrykanerzy? Przede wszystkim białymi potomkami holenderskich, niemieckich i hugenockich osadników, którzy kochali wolność, a ich jedynym marzeniem było stworzenie farmy o takiej powierzchni, by nie było z niej widać kolejnej. Ci współcześni hołdują trzem cnotom: duchowi, jedności i wspólnocie. To kwintesencja i zaczyn białego narodu Afryki, która ma też ciemną stronę. Wielokrotnie dla „czarnych” europejczycy są chodzącą okazją, „bankomatem” na dwóch nogach. Tubylcy podchodzą i proszą o gotówkę. Gdy otrzymają banknot, odchodzą. Chyba że spotkają się z oporem. W takim przypadku oni wyciągną nóż, a jak to nie skutkuje, to „potrząsają bankomatem”, aż ten wyda im gotówkę, tyle że „bankomat„ na pewno zostanie uszkodzony. To jedynie przykład, choć turyści nauczyli się już, jak nie dopuścić do utraty wszystkich funduszy.

Zapomnieć nie można, iż to jednak biały naród dopuścił się na miejscowych prawdziwego bestialstwa. To właśnie w Luderitz powstały małe Niemcy w Afryce. To tu pseudowyznawcy eugeniki stawiali swoje pierwsze kroki. To tu doskonaliła się niemiecka precyzja w masowym mordowaniu więźniów. Tu tysiące Herero i Nama uwięzionych w obozach koncentracyjnych zakończyło swój żywot. W końcu tu pojęcie człowieczeństwa osiągnęło swoje moralne dno. Niegdyś miastem rządzili biali, dziś to oni są na wymarciu. Pozostało ich może z osiemdziesięciu. Młodzi wyjeżdżają na studia do RPA czy Niemiec. Zakładają tam rodziny i już nie wracają. Cóż, trudno im się dziwić…

Namibia nie była mi dotąd znana, dlatego autor stał się niejako moim przewodnikiem. A doświadczenie zdobył niemałe: autostopem przejechał ponad 43 000 kilometrów, dotychczas dotarł do ponad 60 krajów, z czego aż 34 z nich należały do krajów pozaeuropejskich. Jednak jego największą miłością niezmiennie pozostaje Czarny Ląd. Dlatego też jego książka Witamy w białej Afryce (w której wnętrzu znajdziemy wiele ilustracji) bardzo obiektywnie i wnikliwie przybliża nam ten nieznany i dla większości egzotyczny kraj. Porusza ważne z punktu widzenia mieszkańców tematy, takie jak: bezpieczeństwo, wolność, polityka, jak również demografia. Oddaje głos tym, których na pierwszy „rzut oka” niewiele z Namibią łączy. Nic bardziej mylnego – biała ludność zapisała ważną kartę w historii tego kraju. Czy łatwo żyć wśród jej rdzennych mieszkańców? Niestety, nie da się na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Wiąże się to z  pamięcią o bezwzględnych metodach niemieckich kolonistów, które w głównej mierze przyczyniły się do wybuchu buntu wśród tubylców, którego skutkiem jest trwająca po dziś dzień obopólna niechęć. Jedno jest pewne, Drodzy Czytelnicy, niejeden fakt z życia mieszkańców Namibii Was zaskoczy.

Fot.: Muza

biala afryka

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *