chicago bulls

Bycze lata – Kent McDill – „Chicago Bulls. Gdyby ściany mogły mówić” [recenzja]

Dla każdego urodzonego przed rokiem 1990 nazwa Chicago Bulls kojarzy się dobrze i wiąże się z sentymentem. Polska w latach dziewięćdziesiątych przeżywała boom na koszykówkę spod znaku NBA i niewątpliwie to właśnie ekipa Michaela Jordana była za to odpowiedzialna. Prawdziwy dream team stworzony przez Phila Jacksona rozpalał wyobraźnię kibiców na całym świecie, w tym i w Polsce. Wówczas mieliśmy ograniczone możliwości zajrzeć za kulisy tej wspaniałej ekipy – nie było Internetu, wiedzę czerpaliśmy więc z tytułów prasowych i komentarzy Włodzimierza Szaranowicza i Ryszarda Łabędzia. Po latach możemy nadrobić zaległości dzięki książce Kenta McDilla – Chicago Bulls. Gdyby ściany mogły mówić.

Autor był przez wiele lat akredytowanym dziennikarzem przy drużynie. Począwszy od 1988 roku był sprawozdawcą każdego meczu Byków. Był blisko ławki, po każdym meczu odpytywał zawodników w szatni, mieszkał z nimi w tych samych hotelach, niejednokrotnie podróżował tym samym samolotem. Dlaczego o tym wspominam? McDill charakteryzował się dziennikarską uczciwością, nie naginał faktów, nie szukał taniej sensacji, a to nie zawsze spotykana w tym zawodzie rzecz. Zawodnicy Bullsów, niechętni większości dziennikarzy, polubili McDilla, obdarzyli go zaufaniem, co niewątpliwie spowodowało bliższe niż zazwyczaj relacje na linii zawodnik – dziennikarz.

Książkę czyta się lekko i przyjemnie, jednak nie do końca rozumiem, jak i po co ona w ogóle powstała. Nie wiadomo tak naprawdę, czy to jest zbiór felietonów, tekstów McDilla z okresu, gdy był akredytowany przy Chicago Bulls, czy jest to rzecz pisana od początku do końca w jednym, wiadomym celu. Trudno stwierdzić, szczególnie że McDill nieustannie się powtarza, często przytacza te same historie, anegdoty w różnych rozdziałach – ogólnie momentami panuje chaos chronologiczny i rzeczowy. To bardzo luźny zbiór opowieści oraz anegdot i chyba tylko w takiej kategorii należy rozpatrywać Gdyby ściany mogły mówić. Momentami czułem, jakby autor po prostu spisał swój pamiętnik z czasów, gdy relacjonował mecze Bullsów, tylko nie poddał go ostatecznej korekcie. Warto o tym wiedzieć przed lekturą, bo można się srogo rozczarować.

Niewątpliwym plusem tej publikacji jest to, że autor opowiada ochoczo o zawodnikach z drugiego planu, jak nieco zapomniany dzisiaj center Bill Cartwright czy nigdy niedoceniony Toni Kukoc. Zabawne są opowieści o Lucu Longley’u, centrze Bullsów z czasów drugiego three-peatu. McDill nawet przybliża postać byka Benny’ego – wyjątkowo złośliwej, jak na standardy NBA, maskotki drużyny z Wietrznego Miasta. Ta książka to prawdziwa miniencyklopedia o Bullsach, rzecz jasna nieautoryzowana. Ponadto autor chętnie zdradza tajniki swojej pracy dziennikarskiej, a najzabawniejsze są opowieści o tym, jak wyglądało na początku lat dziewięćdziesiątych wysyłanie artykułów do jego gazety. Dla nas, w XXI wieku, to łatwizna, wystarczy dwa razy kliknąć. Niestety, McDill niejednokrotnie musiał buszować po hotelu, niejako przy okazji rozbawiając zawodników Bullsów, którzy widzieli jego często beznadziejne zmagania z oporną materią łącza telefonicznego. Jeszcze zabawniejsza jest anegdota mówiąca o wydarzeniu, kiedy to uzależniony od hazardu Michael Jordan poprosił McDilla, aby w jego imieniu obstawił w kasynie 100 dolarów w ruletce. Dziennikarz oczywiście wygrał. Jordan to człowiek, który lubi się zabawić. Kent wspomina jeden z wyjazdów do imprezowego Miami: Kiedy już znaleźliśmy się w środku [w barze – przyp. red.], Jordan doskonale wiedział, co powinien zrobić. Wskoczył za pierwszy lepszy bar i błyskawicznie zaczął nalewać kolejki każdemu, kto miał na to ochotę. Nie brał za to pieniędzy, nie liczył kto, co i jak, po prostu zaczął rozdawać alkohol.  Książka jest pełna takich smaczków.

Gdyby ściany mogły mówić to rzecz na jedno leniwe popołudnie. Dosłownie. Idealna lektura, w sam raz przed kolejnym wieczorem z transmisjami z hal i parkietów NBA.

Fot.: Wydawnictwo Sine Qua Non

chicago bulls

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *