Everest – najwyższa góra świata; szczyt na wysokości 8848 metrów nad poziomem morza, po raz pierwszy zdobyty w 1953 roku przez dwójkę wspinaczy – Edmunda Hillary’ego i Tenzinga Norgaya – od tamtej pory zdobywany sukcesywnie przez najlepszych himalaistów. Jednym z nich był krajan Hillary’ego, Rob Hall, doświadczony wspinacz z Nowej Zelandii, zdobywca Korony Ziemi i rekordzista w ilości wejść na Everest. W 1992 roku Hall doszedł do wniosku, że kolejne wyprawy musiałyby być coraz bardziej spektakularne i ryzykowne, żeby zainteresować potencjalnych sponsorów, zrezygnował więc z zawodowej wspinaczki i jako pierwszy założył biuro oferujące turystyczne wejścia na najwyższy szczyt naszej planety. Jego hasłem promocyjnym była deklaracja, że jest w stanie doprowadzić na górę każdego człowieka. Wszystko szło dobrze, aż do tragicznej wyprawy w 1996 roku, kiedy to Hall zginął podczas schodzenia ze szczytu, wraz ośmioma innymi uczestnikami wyprawy. Właśnie o tych wydarzeniach opowiada najnowszy film islandzkiego reżysera, Baltasara Kormákura, zatytułowany po prostu Everest.
Rozpoczynając swoją inicjatywę Adventure Consultants (bo tak nazywało się jego biuro), Hall był pionierem, ale nie trzeba było długo czekać na powstanie konkurencyjnych firm oferujących takie same usługi. Jednym z głównych konkurentów było Mountain Madness, założone przez przyjaciela Halla, Scotta Fischera. Wyprawy z obu firm spotkały się w marcu 1996 roku w obozie bazowym pod Everestem, gdzie, jak się okazało, znajdowało się znacznie więcej chętnych na zdobywanie szczytu (m.in. ekspedycje sponsorowane przez rządy Tajwanu i Indii). Oczywiście wszyscy chcieli się wstrzelić w okno pogodowe i szturmować szczyt tego samego dnia, co spowodowało straszny chaos i korki w drodze na górę. Zła komunikacja między poszczególnymi wyprawami, nie zamontowane poręczówki na najważniejszym odcinku trasy, zamieszanie z butlami z tlenem i idealna pogoda, która niespodziewanie przerodziła się w groźną burzę śnieżną – wszystkie te czynniki doprowadziły do jednej z największych tragedii w historii himalaizmu.
To już druga wysokogórska tragedia, o której piszę w ciągu tego miesiąca, moim zdaniem jednak była znaczna różnica pomiędzy tym, co stało się w 2008 roku na K2 (więcej na ten temat możecie przeczytać w naszym wielogłosie o Morderczej Górze). Na K2 byli profesjonalni wspinacze, a w przypadku wypraw Roba Halla, już sama idea wprowadzania na niebezpieczny szczyt turystów, to dość kontrowersyjny pomysł. Brak doświadczenia i relacja przewodnik-klient wymuszająca nieuniknione konflikty w stylu „płacę, wymagam”. To musiało, prędzej czy później, doprowadzić do tragedii. Niestety, po 1996 roku, tego typu biura wcale nie zaprzestały działalności i do dziś mają się w najlepsze. Ale to tylko moje zdanie.
Przejdźmy jednak do samego filmu. Ekranizacji wydarzeń z tej wyprawy było już całkiem sporo, ale dopiero teraz,została ona przedstawiona w hollywoodzkim stylu, na wielkim ekranie i ze świetną obsadą. Kormákur, znany islandzki reżyser, pokazał nam tragedię w bardzo spektakularnym stylu, jednocześnie nie popadając w nadmierną przesadę. I byłoby to naprawdę świetne rozrywkowe kino katastroficzno-przygodowe, gdyby nie świadomość tego, że jest to historia oparta na prawdziwych wydarzeniach, a przedstawione na ekranie śmierci dotyczyły prawdziwych ludzi. Ta świadomość dodaje smutek do tej mieszanki, co w niektórych scenach potrafi naprawdę poruszyć widzem (szczególnie w momencie, kiedy Rob Hall po raz ostatni łączy się przez telefon satelitarny ze swoją ciężarną żoną). Niemniej jednak, wszystkie widoki przedstawione na filmie zapierają dech w piersiach, przyczepić się można jedynie do niektórych efektów specjalnych, nie dlatego jednak, że były słabe. Wręcz przeciwnie, były zrobione z hollywoodzkim rozmachem i raczej zupełnie nierealistyczne (nie sądzę, żeby podczas prawdziwej wyprawy w 1996 roku, nad Everest nadciągnęła aż tak ogromna, ciemna, wręcz apokaliptyczna chmura burzowa). Aktorstwo było na bardzo dobrym poziomie – Jason Clarke, wcielający się w Halla, grał tutaj główne skrzypce i wykreował realistyczną postać (takie role zdecydowanie bardziej do niego pasują niż, dajmy na to, taki John Connor z Terminatora: Genisys, który był zupełnie z innej bajki). Poza nim, na ekranie zobaczymy między innymi Jake’a Gyllenhaala, który równie świetnie zagrał wyluzowanego Scotta Fischera, Josha Brolina w roli Becka Weathersa, jednego z ocalałych – człowieka, który dosłownie wstał z martwych, Keirę Knightley odgrywającą Jan Arnold – żonę Roba czy Michaela Kelly wcielającego się w Jona Krakauera – biorącego udział w wyprawie dziennikarza, który później wydał książkę opisującą te tragiczne wydarzenia (u nas ukazała się pod tytułem Wszystko za Everest).
Everest to zdecydowanie widowiskowy film, który warto zobaczyć choćby po to, żeby poznać kawałek historii himalaizmu (mimo, że to jeden z tych negatywnych kawałków). A także po to, żeby chociaż „wirtualnie” zdobyć najwyższy szczyt świata wraz z bohaterami filmu.
Na koniec mała dygresja. Miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z Markiem Kamińskim – naszym rodzimym podróżnikiem, który nawiązał do wszechobecnych plakatów promujących na mieście Everest. W 1995 roku, po tym jak zdobył już oba bieguny, odebrał telefon od Roba Halla, z którym poznał się już podczas swojej wyprawy. Hall zaproponował mu zdobycie „trzeciego bieguna”, którym miał być właśnie Everest. Ostatecznie Kamiński nie zdecydował się na tę wyprawę, co chyba wyszło mu na dobre, bo mogła być jego ostatnią i teraz oglądalibyśmy go, jako jedną z postaci w filmie Kormákura. Daje do myślenia.
Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.