maze of sound

Cieszy nas, że idziemy własną drogą – wywiad z liderem Maze of Sound, Piotrem Majewskim

Ilość zaskakujących, wysokiej jakości debiutów na polskiej scenie rocka progresywnego powoduje, że brakuje mi czasu na poznanie tych wszystkich nowości. Spowodowane to jest też tym, że jak dorwę się do jakiejś płytki, jak chociażby do debiutu Maze Of Sound Sunray, to po prostu zatracam się w tych dźwiękach, zapominając o pozostałych krążkach czekających na swoją kolej do odsłuchu. No dobrze, kończąc ten przydługi wstęp – pragnę zaprezentować Państwu rozmowę z liderem, klawiszowcem oraz skrzypkiem Maze Of Sound, Piotrem Majewskim. Porozmawialiśmy o zespole, o płycie Sunray i o najbliższej przyszłości, która zapowiada się całkiem ekscytująco. Zapraszam do lektury.

Niedługo minie rok od momentu wydania Waszej debiutanckiej płyty Sunray. I nie powiem, trochę namieszaliście; z przytupem weszliście na scenę polskiego rocka progresywnego. Doczekaliście się nawet w pewnym sensie przeboju, mianowicie chodzi mi o piosenkę Forest. Spodziewaliście się tak ciepłego przyjęcia ze strony fanów i krytyki? Jak oceniacie Wasz debiut z perspektywy blisko roku?

Kiedy tworzyłem Maze Of Sound, miałem pewien gotowy plan pokazania szerszej publiczności własnej muzyki i chęć sprawdzenia ”czy warto” iść w taką przygodę na poważnie. Część pomysłów, które weszły na album Sunray, były moimi wcześniejszymi kompozycjami, wówczas była to muzyka instrumentalna. Do własnych potrzeb wyprodukowałem wtedy demo pod pseudonimem Caleo. Druga część materiału muzycznego powstała już z konkretnym przeznaczeniem pod zespół z wokalistą; pierwsza część instrumentalnych utworów otrzymała linie wokalne wraz z tekstami i wszystko postanowiłem umieścić na debiutanckim albumie Maze Of Sound, jakim jest Sunray. Kiedy wyszedł pierwszy singiel Forest, byliśmy bardzo ciekawi, jakie będą jego recenzje, o ile w ogóle nie zostanie on zignorowany i pominięty przy sporej liczbie debiutujących utworów. Opinie były bardzo przychylne i wielokrotnie podkreślano, że jeśli album podtrzyma poziom artystyczny singla, to będzie to naprawdę ciekawa produkcja. Tak się chyba stało, bo recenzje całego krążka są naprawdę bardzo pozytywne, dodatkowo buduje fakt, że Maze Of Sound zostało zauważone już po pierwszym albumie.

Wasz styl, odwołujący do klasyków rocka progresywnego z lat siedemdziesiątych, jest świadomym wyborem, czy wyewoluował w sposób niewymuszony, naturalny, podczas pierwszych prób? Moje pytanie bierze się stąd, że młode, debiutujące zespoły bardziej zapatrzone są w grupy takie jak Riverside czy Porcupine Tree, proponując tym samym ostrzejsze dźwięki.

Szanując dorobek wielu kapel grających ciężką muzykę – zarówno tych, które już zakończyły działalność, jak i tych, które tworzą współcześnie – chciałem, by Maze of Sound w sposób świadomy podążało własnym torem. Stylistycznie świadomie odseparowujemy się od ciężkich metalowych brzmień. Inspiracje, które są dość wyraźne na Sunray, były pewnym drogowskazem, jednak cieszy mnie to, że nie jesteśmy kalką żadnej z nich (tak twierdzi wielu recenzentów); właściwie nie spotkałem się z opinią, że gramy tak samo jak ten czy inny zespól. To nas cieszy – że idziemy własną drogą. Poza tym nie bez znaczenia są inspiracje muzyką klasyczną, które siłą rzeczy gdzieś przemycam z racji swojego klasycznego wykształcenia.

Jaka jest geneza nazwy Waszej formacji? Skąd pojawił się ten „labirynt dźwięku”? Zresztą, słowo „labirynt” wydaje się często pojawiać się w kontekście Waszej twórczości.

Nazwa zespołu wyłoniła się spośród kilku wcześniejszych propozycji, nie był to jakiś wielce spektakularny proces myślowy. Labirynt jako pewien symbol wydawał nam się spójny ze stylistyką muzyki i tekstów Maze Of Sound. Uznałem, że warto umieścić go w nazwie.

Wasz singiel Forest był grany w stacjach radiowych na całym świecie. Jak do tego doszło?

Forest trafił w międzynarodowy eter dzięki naszym działaniom promocyjnym, które podejmowaliśmy po jego nagraniu. Nie bez znaczenia była tutaj także pomoc zaprzyjaźnionych z nami dziennikarzy muzycznych i ludzi tworzących prog-rockowe środowisko, byli oni zaciekawieni muzyką Maze Of Sound i rozwojem naszej działalności. Ktoś nas gdzieś usłyszał, spodobało się i później festiwal – jeden, drugi; pojawiły się propozycje zagrania nas w radio w Polsce, później przyszły emisje i wywiady w UK, USA, etc.

Dużo w Waszej muzyce jest melodii, co powoduje, że kompozycje mają niezły potencjał na przeboje, co dobitnie słychać właśnie w Forest. Dużą wagę przykładacie do tego aspektu podczas komponowania?

Melodyjność kompozycji Maze Of Sound wynika z pewnej potrzeby okazania emocji. Osobiście przyznaję szczerze, że bardzo lubię melodie. Melodia jest świetnym nośnikiem wielu emocji, które możesz dzięki niej pokazać.

Porozmawiajmy o kompozycjach zawartych na Sunray. Kim jest bohater piosenki Rain Charmer?

Rain Charmer to Stwórca, z jednej strony jest to postać, która włada siłami przyrody, zaś z drugiej jest to bezosobowa fascynująca siła, wywołująca uczucie lęku i przerażenia, ale i budząca szacunek. Inspiracją były sytuacje huraganów, trąb powietrznych, etc., które widzimy na co dzień w TV, ale  coraz częściej i w Polsce. Sądzę, że jest KTOŚ, kto nad tym panuje, kto to stworzył. Taki jest sens tego utworu.

Co takiego widzi bohater kompozycji Man In The Balloon podczas swojej podróży?

To opowieść o człowieku, który z pozycji lotu balonem obserwuje wszystko, co dzieje się na ziemi. Widzi tam dobro i zło. Widzi wojny i konflikty, ludzie walczą o przetrwanie, rywalizują ze sobą. Kłamstwo dla niektórych staje się prawdą, nie potrafią oni wybierać między prawdą i kłamstwem, bo zatracili poczucie różnicy między nimi. Obserwator leci nad ziemią i ostatecznie stwierdza, że nie chce, by było to miejsce jego życia. Spomiędzy chmur nagle wyłania się słońce, człowiek odlatuje w jego stronę.

Mad Hatter ma w sobie pokręcony, pełen absurdów tekst. O czym właściwie jest ten utwór?

Mad Hatter to surrealistyczna historia z elementem czarnego humoru. Szalony kapelusznik przy herbacie wraz z królikiem i świstakiem prowadzi absurdalny dialog. Wokół unosi się zapach rtęci i ”dziwnego” tytoniu. Kapelusznik twierdzi, że umie włamywać się do umysłu i zatrzymywać czas, jest tam też jeszcze ktoś przy stole z kim rozmawia, pokazuje sztuczki, grają w gry słowne. Impreza się rozkręca i kończy kulinarnym Grande Finale, czyli na stół wjeżdża tort, a w nim zdechły olbrzymi szczur!!! Brrrrr.

Sporo koncertujecie, nawet w nietypowych miejscach jak Festiwal w Jarocinie, gdzie graliście późno w nocy. Jak Wam się grało w miejscu, które rzadko gości progresywne zespoły?

Jarocin… przyznam, że trochę się bałem, jak nas przyjmie publika, która spodziewa się ostrego czadu zwłaszcza w godzinach późnowieczornych, kiedy karuzela kręci się już na maksa, a tu wjeżdża zespół z jakimiś dziwnymi historiami i muzą niekoniecznie „pod nogę”. Było super – ludzie nas kupili, po kilku dźwiękach przekonaliśmy ich, że jesteśmy z trochę innej bajki, ale bardzo ciekawej i wartej posłuchania. Ogólnie bardzo się spodobaliśmy; było parę bisów.

A jak stoją Wasze plany koncertowe na drugą połowę 2015 roku?

Plany koncertowe na 2015 wyglądają ciekawie. Tuż przed wakacjami graliśmy fajny festiwal na Litwie i tydzień po nim koncertowaliśmy w Monachium. Nasze spostrzeżenia doprowadziły nas do wniosku, że muzyka Maze Of Sound dobrze odbierana jest i na wschodzie, i na zachodzie Europy. Z tego co wiem, album sprzedaje się również w Japoni. Rozpoczynamy teraz dystrybucję płyty w sieciach handlowych związanych z muzyką, oprócz Internetu, gdzie nagrania są już od jakiegoś czasu dostępne. Wchodzimy też we współpracę z londyńskim managementem. Po nagraniu dwóch nowych singli na przyszły album będziemy ściśle współpracować z Soho Downtown Artists Music. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wkrótce będziemy koncertować nie tylko w Europie, ale i poza jej granicami.

maze of sound

Minął rok od wydania Sunray. Planujecie pójść za ciosem i wydać czym prędzej drugi album? Tworzycie nowe kompozycje? W jakim kierunku może pójść muzyka Maze of Sound?

Poprzednią odpowiedzią zacząłem już odpowiedź na to pytanie – oczywiście idziemy za ciosem i nagrywamy w końcu sierpnia br. dwa utwory na następny album w samym centrum muzycznego świata tj. w  Londynie. Faktycznie jest już wiele pomysłów utworów na następny album, wciąż dochodzą nowe. W jakim kierunku pójdzie stylistyka Maze of Sound,? To trudne pytanie. Będzie trochę prog rocka, ale i kilka niespodzianek.

Dziękuję za wywiad!

Dziękuję i do zobaczenia na koncertach!

Fot.: cantaramusic.pl

maze of sound

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *