Fińsko – saamski poeta Nils–Aslak Valkeapää, stwierdził kiedyś, że dom nosi się w sercu. Właściwie jedynie to pozostało przesiedlonym Samskim rodzinom. W nowym miejscu czuli się obcy, często gorsi, niezrozumiali, inni. Joik, będący rodzajem ludowego śpiewu a zarazem ważnym elementem kultury saamskiej w nowej rzeczywistości stopniowo stawał się coraz cichszy, niemal nieobecny. Niegdyś joik opowiadał o miłości, przyrodzie, pochodzeniu czy życiu ludu Saamów. To ostatnie jednak za sprawą jednej decyzji diametralnie i nieodwracalnie się zmieniło.
Gdzie przynależę? Co jest moim domem? Gdzie on jest? Jaką cząstkę tych terenów można naprawdę uznać za swoją? Z tymi wszystkimi pytaniami borykają się przesiedlone rodziny i ich potomkowie. W tym sama autorka Elin Anna Labba, która także jest potomkinią jednej z przesiedlonych rodzin. Jej książka “Panowie nas tu przesiedlili” zrodziła się przede wszystkim z chęci zrozumienia historii własnej rodziny. Z tych samych pobudek swoją pracę zawodową związała z wzmacnianiem i popularyzowaniem literatury i kultury saamskiej Jokkmokk.
Jej debiut to opowieść o tych ludziach, których świadectwa zdążono wcześniej nagrać i zachować w archiwach. Przede wszystkim o tych, którzy chcieli o tym trudnym dla nich doświadczeniu opowiedzieć. Część z nich traktuje te rozmowy jak swego rodzaju terapię. W rodzimym języku bowiem słowa “pamiętać” i “ opowiadać” brzmią niemal identycznie. To właśnie z ich historii potomkowie mają szansę domyślić się, czasem zrekonstruować własną przeszłość. To z tych archiwalnych źródeł autorka kawałek po kawałku skleja historię własnej rodziny ale i samskiego ludu.
W Szwecji dzieje Saamów to wciąż tylko i wyłącznie dzieje Saamów. W Norwegii z kolei mówi się zaś o “szwedzkich Saamach”. Tam także nie postrzega się tej kwestii jako czegoś, co może dotyczyć Norwegów. Nigdzie nie ma miejsca na opisanie ran poniesionych przez pierwotnych mieszkańców dawnych terenów. Nie ma dla nich miejsca w historii, nie ma miejsca w podręcznikach. To wzorzec wielokrotnie powielany w różnych miejscach na świecie (przeżyli to Aborygeni, Inuici, czy Czerokezi itd.).
Trudno uwierzyć, że ta trudna historia dotyczy współczesnej Szwecji. To z pewnością Norwegia i Szwecja jakiej nie znamy. Mimo, iż granice istniały od zawsze, to jednak biegły w naturalnych miejscach. Nowe granice państw nordyckich biegną w poprzek tych dawnych. Przecinają nie tylko więzy rodzinne ale także dotychczasowe szlaki migracyjne. Państwo nowerskie traktowało lud Saamów jako ludzi niezbyt rozwiniętych. Co więcej postrzegało ich jako niemających z resztą społeczeństwa nic wspólnego. Na lata pozostali obcymi przedstawicielami wymierającej, koczowniczej, pierwotnej kultury, której zanik uważano jedynie za kwestię czasu.
Okazuje się, że decyzja administracyjna a dokładniej ustawa o hodowli reniferów, a następnie konwencja podpisana między Szwecją a Norwegią o wypasie reniferów (dążąca do ograniczenia jej populacji) powoduje całą serię wysiedleń, podziałów rodziny, niczym nie dającej się zagłuszyć tęsknoty, odcięcia od korzeni, traumy. Za dużo zostało przemilczane i ostatecznie zniszczone. Ta książka choć w jakimś stopniu pozwala na oddanie głosu tym, którzy bezgłośnie odeszli zabierając ze sobą cały smutek i ból. Maj – Lis Skaltje Inga ufa, że ziemia przekaże podziękowania tym, którzy przyjdą po nich, a jednocześnie przyjmie podziękowania dla tych, którzy kiedyś ją zamieszkiwali. “Niech więc skały niosą echem ich joik”.
Foto.: Wyd. Marginesy