Zastrzyk adrenaliny – Miguel Valderrama, Cullen Bunn – „Cyberpunk 2077: Trauma Team”

Cyberpunk 2077 – chyba łatwiej i szybciej byłoby napisać, czym gra ta miała nie być, niż czym miała być. I niezależnie od tego, jak oceniana była jej premiera, fakty są takie, że dziś, po 9 miesiącach od premiery, nadal nie dostaliśmy nowej, oczekiwanej zawartości. Chciałbym wrócić do Cyberpunka i ukończyć go ponownie, ale twórcy nie dają mi do tego motywacji. Tytuł CD Project RED to przede wszystkim wielki, bogaty świat, w ramach którego można opowiedzieć jeszcze wiele ciekawych i angażujących historii. Liczyłem, że główna kampania fabularna to tylko preludium do czegoś znacznie lepszego, jak było w przypadku dodatków Serca z kamienia oraz Krwi i wina do Wiedźmina 3. Nadal mam nadzieję, że tak się stanie, ale obecna stagnacja nie wróży niestety nic dobrego. Bardzo nie chciałem zaczynać tej recenzji negatywnie, ale fakt jest taki, że jako wielki fan uniwersum Cyberpunka, który cieszył się jak dziecko, kiedy odpakowywał edycję kolekcjonerską, jestem po prostu głodny nowej treści. Na szczęście jednak ratunek przyszedł nieoczekiwanie i w zupełnie innej formie – w postaci komiksu osadzonego w świecie Cyberpunka 2077 o podtytule Trauma Team, wydanego wspólnie przez RED-ówDark Horse. Osobiście nie mogłem chyba wymarzyć sobie lepszej tematyki, bo Trauma Team od początku wydawała mi się niesamowicie klimatyczną i pasującą do uniwersum medyczno-miltarną korporacją, która w grze niestety oprócz sceny z prologu, jest praktycznie nieobecna i występuje jedynie w postaci scenek rodzajowych. Co wyszło z takiego połączenia? Zapraszam do lektury recenzji. 

Główną bohaterką jest Nadia, członkini Trauma Team International – firmy, która świadczy prywatną opiekę medyczną. Dla najbardziej bogatych klientów, których życie jest zagrożone, Trama Team wysyła w teren uzbrojony oddział medyków, który ma nie tylko opatrzyć ewentualne rany pacjenta, ale również bezpiecznie ewakuować go do szpitala. W czasie jednej z takich misji dochodzi do masakry, w której wyniku ginie cały jej oddział. Choć jej samej udaje się przeżyć i uratować klienta, mija sporo czasu, zanim firma pozwala jej ponownie podjąć pracę i wyruszyć w teren. Sytuacja komplikuje się, kiedy podczas kolejnej misji okazuje się, że Nadia chronić ma człowieka odpowiedzialnego za zabicie jej poprzedniej drużyny.

Historia zbudowana jest w taki sposób, że można byłoby w dwóch czy trzech miejscach zrobić kropkę, dać czytelnikowi chwilę na oddech i w ten sposób zrobić przejście do kolejnego akapitu. Autorzy jednak ani myślą o zwalnianiu, tutaj akcja nawet na chwilę nie ustaje – retrospekcje to nie osobne sceny, a wplecione w ferwor walki szybkie przebłyski w głowie bohaterki, natomiast scena przesłuchania przez przełożoną przepleciona jest strzelaniną, której dotyczy. Nie będzie dużą przesadą, jeśli napiszę, że w Trauma Team, od kiedy na początku pada pierwszy strzał, pociski nie przestają świstać nad głowami aż do końca komiksu. Fabułę pochłania się błyskawicznie, na raz – jeśli już zaczniecie, szczerze wątpię, żebyście chcieli odłożyć lekturę i dokończyć czytanie później.

Za dynamiką akcji podąża dynamika kreski Miguela Valderrama. Chilijski rysownik stosuje liczne zabiegi podkreślające szybkość opowieści i dba o to, abyśmy mogli z odpowiednim tempem śledzić kolejne strony. Ze szczegółowo narysowanymi postaciami kontrastuje zazwyczaj bardzo oszczędne, niemal puste lub rozmyte tło, przez które nie musimy skupiać na dłużej wzroku na każdym kadrze (choć kiedy postaci jest wiele, szczególnie wrogich, są one tylko już dużo mniej szczegółowe, czasami lekko tylko zarysowane i niepokolorowane). Obrazki są pełne zbliżeń na bohaterów, którzy z kolei często ukazani są w dynamicznych pozach, a kolory są jaskrawe i żywe. Układ plansz jest dość klasyczny i przejrzysty, nie ma więc mowy o pogubieniu się, wręcz przeciwnie – styl Miguela jakby podświadomie kieruje nasze oko tam, gdzie chce, abyśmy na danej planszy się skupili.

To wszystko sprawia też, że Cyberpunk 2077 Trauma Team nie jest komiksem, dzięki któremu ktoś miałby stawiać pierwsze kroki w uniwersum stworzonym przez Mike’a Pondsmith’a i CD Projekt RED. Klimat można tutaj ciąć nożem, ale informacji o świecie i ekspozycji nie ma zbyt wiele i warto zdawać sobie z tego sprawę. Nawet dialogów między postaciami jest niewiele i są to szybkie, urwane zdania, rzucane między wymianami ognia. Nie oznacza to jednak, że ktoś, kto nie zna świata Cyberpunka, nie będzie mógł czerpać przyjemności z komiksu, bo jest to zwyczajnie kawał dobrej, sensacyjnej akcji. Świetne jest natomiast to, że przy całej tej dynamice i akcji, która gna na łeb na szyję, Cullenowi Bunnowi, autorowi scenariusza, udało się umieścić tyle definiujących nurt cyberpunka elementów – wielkie korporacje rządzące światem, ogromna przestępczość, przepaść pomiędzy bogatymi ludźmi, mogącymi pozwolić sobie na najlepszą, platynową polisę Trauma Team, a tymi, których nie stać nawet na proste antybiotyki dla swoich dzieci. Nadia próbuje się buntować przeciwko temu światu, chce pomagać ludziom, a nie musieć za wszelką cenę chronić psychopatę, który zamordował jej kolegów. On natomiast wydaje się klasycznym, komiksowym czarnym charakterem, totalnym psychopatą, czerpiącym przyjemność z zabijania, ale jednak stać go na ludzkie odruchy. Cyberpunk 2077 Trama Team to niezwykle udany tytuł, świetnie przekładający wszystkie aspekty dystopijnego świata na karty komiksu. Polecam nie tylko fanom uniwersum Cyberpunka 2077 i mam nadzieję, że powstaną kolejne zeszyty.

Fot.: Egmont

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *