Australia pod względem muzycznym jest dla mnie swoistym fenomenem. Każdy nowo poznany artysta stamtąd to odkrycie powodujące, że mój podziw dla tej olbrzymiej wyspy na południowej półkuli nieustannie wzrasta. Tak samo było przy moim pierwszym spotkaniu z Sarah Blasko, wokalistką, która niedawno wydała czwartą płytę w swojej karierze, zatytułowaną Eternal Return.
Nowy LP artystki to uczta dla osób, które gustują w retro brzmieniach lat osiemdziesiątych. Wśród swoich fascynacji tudzież inspiracji artystka wymienia artystów takich jak Gary Numan, a sprawne ucho wychwyci skojarzenia z Kate Bush z okresu The Hounds of Love. Podejrzewam też, że Sarah w młodości zasłuchiwała się w swoich krajanach Flash And The Pan (pamiętacie hit Waiting for a Train?). Wszystkie te wpływy są do uchwycenia na Eternal Return i trzeba uczciwie przyznać, że wydaje się, iż Sarah Blasko nie kryje się z tym ani trochę, mając świadomość, że dobre, chwytliwe piosenki z miejsca odrzucą zarzuty o kopiowanie czy przesadne naśladownictwo.
Oczywiście styl Sary Blasko jest jak najbardziej oryginalny, rzekłbym: unikalny. Artystka przemyca w swojej twórczości konkretne inspiracje, lecz połączenie jej delikatnego, a zarazem lekko chropowatego wokalu z pewną skłonnością do śpiewania wysokich dźwięków (I Am Ready, I’d Be Lost, Without), skąpanych w ciepłym, syntezatorowym brzmieniu, które jest zaskakująco przyjemne dla słuchacza, a nie chłodne, odpychające, wręcz nieludzkie, jak to często zdarzało się w muzyce pop lat osiemdziesiątych; powoduje to, że obcujemy z wokalistką, która ma starannie wypracowany własny styl.
Ale mam dobre wieści: Eternal Return jest kopalnią hitów. I chyba tylko brutalne zasady współczesnego przemysłu muzycznego spowodują, że Sarah Blasko nie stanie się sensacją i zdobywczynią tegorocznych list przebojów. Jej muzyka jest po prostu niemodna. Trzydzieści lat temu, kapitalne, porywające wręcz numery, jak mój ulubiony I’d Be Lost z miejsca stałyby się hitami. Posłuchajcie tylko nagrania poniżej, tego pulsu, nerwowości i fantastycznych syntezatorów, które w połączeniu z refrenem, z miejsca wbijają się w umysł. Majstersztyk. W 2016 roku jest to najczęściej odtwarzana piosenka w moim odtwarzaczu.
Podobne kawałki na płycie Eternal Return można mnożyć, jak chociażby wesoła, lekka, beztroska piosenka Only One czy Better With You z pastelowym śpiewem Sary i klawiszami pobrzmiewającymi w tle niczym u Gary’ego Numana. Współcześnie za to robi się w tych co bardziej nastrojowych kompozycjach takich jak Luxurious, mającej coś z twórczości Pauli Cole z okolic pierwszej płyty. To bardzo intymne momenty, wyciszone, szczególnie że Sarah wyśpiewuje piękne frazy: This love is so luxurious/I’m not longing to be somewhere else…
Myślę, że Eternal Return spowoduje, że nadrobię zaległości, jeśli chodzi o pozostałą twórczość Sary Blasko. Nie wiem, jakim cudem ten diament nie został przeze mnie zauważony, biję się w pierś, szczególnie że nowy krążek artystki przebił wszelkie moje oczekiwania, a spodziewałem się tylko kawałka zgrabnego popu. Tymczasem okazało się, że Eternal Return to naszpikowany przebojami i fenomenalnymi melodiami krążek, który nieprędko opuści miejsce w odtwarzaczu.
Fot.: Smile PR