darwin

Pięć lat w podróży – Fabien Grolleau, Jérémie Royer – „Darwin. Jedyna taka podróż” [recenzja]

Pięć lat – tyle właśnie trwała podróż brytyjskiego okrętu Jego Królewskiej Mości, „Beagle”. Pięć lat, podczas których okręt opływał cały świat, lawirując skomplikowanymi szlakami. I właśnie tych pięć lat wystarczyło Karolowi Darwinowi, który znajdował się na jego pokładzie, by wrócić z tej ekspedycji już nie jako zwykły student, lecz prawdziwy naukowiec – przyszły wielki teoretyk ewolucji. Podczas gdy na okręcie sporządzano mapy wybrzeża, Darwin większość czasu przebywał na lądzie, gdzie prowadził badania geologiczne i zbierał materiały, które posłużyły mu potem do badań nad historią naturalną. Niemniej, celem autorów tego komiksu nie było stworzenie streszczenia tego jakże interesującego czasu, lecz subiektywne wyobrażenie legendarnej podróży, która, jak się okazało, zmieniła całą naukę.

Początkowo nic nie zapowiadało, by Karol Darwin miał zostać biologiem czy naukowcem. Jego ojciec widział w nim pastora cieszącego się autorytetem i dobrą opinią. Uczęszczał nawet do Christ’s College w Cambridge, która miała przybliżyć go do spełnienia marzenia ojca. Jednak dziedziną, która najbardziej go interesowała, była biologia. Pewnego dnia otrzymał list polecający od swojego byłego profesora, który namawiał go na dwuletnią wyprawę do Ameryki Południowej. Czas na decyzję był krótki, statek wypływał bowiem za cztery tygodnie. Ojciec, Robert Darwin, był pełen wątpliwości. W szalonej wyprawie widział stratę czasu, a nawet utratę dobrej reputacji, nie wspominając już o możliwości zapadnięcia na nieznane choroby chłopaka o i tak już wątłym zdrowiu. Jednak wyraził zgodę. Nie trzeba dodawać, że Karol z zapałem podjął wyzwanie, które – jak się potem okazało – na zawsze zmieniło jego życie.

Wyprawa ze względów pogodowych musiała zostać przełożona o kilka dni. Zaczęła się 27 grudnia 1831 r. w Davenport. Gdy jako przyrodnik podróżowałem na statku JKM „Beagle”, uderzyły mnie mocno niektóre fakty dotyczące rozmieszczenia istot organicznych, zamieszkujących Amerykę Południową. Fakty te powinny rzucić pewne światło na powstanie gatunków, ową „tajemnicę tajemnic”, jak je nazywał filozof Humboldt. Tak właśnie brzmiały pierwsze zapiski Darwina.

Pierwszym etapem były Wyspy Zielonego Przylądka, które po pobraniu licznych próbek okazały się chropowate i mineralne. Zdecydowanie były czymś więcej niż tylko elementem krajobrazu. Uwagę Karola zwrócił biały pas w skale, na wysokości kilku metrów nad poziomem oceanu. Składał się on z wapienia oraz muszli i tkwił między dwoma wylewami wulkanicznego bazaltu. Tym samym Darwin przestał wierzyć w teorię katastroficzną Cuviera, a zaczął w bardzo długą i bardzo powolną ewolucję.

Drugim etapem była Brazylia, Argentyna, Urugwaj i Patagonia. Tam poznał i zachwycił się brazylijskim lasem, drobnymi i większymi zwierzętami, ale też przeraził się piekłem, które człowiek zgotował drugiemu człowiekowi (niewolnictwo). Prowadząc badania, odnalazł ciekawe szczątki nieznanego mu dotąd gatunku. Wszystko wskazywało na to, że stąpał po ziemi, która naprawdę była wiekowa i kryła wiele tajemnic.

Etapem trzecim była Patagonia i Ziemia Ognista. Tam właśnie ma wrażenie, że spotkał pierwszych ludzi na ziemi. Wydawali się ogromni. Dlatego nazywani byli „wielkimi stopami” – czyli Patagons. Na Ziemi Ognistej przyzwyczajał się do obecności nagich Indian, a oni do nich. Obserwując ich, widać było, że często cierpią głód. Jednak co ciekawe – zanim zabiją psa, by go zjeść, częściej poświęcają starszą kobietę.

Fabien Grolleau i Jérémie Royer bazując na wspomnieniach Darwina, stworzyli fantastyczny komiks, który czyta się jednym tchem. Nie jest to kompletna biografia naukowca, ale pięć lat podróży na okręcie Jego Królewskiej Mości „Beagle”, które zaowocowało stworzeniem doskonale nam znanej teorii ewolucji. Nie powinno nas dziwić pięknie ilustrowane wydanie, ciekawa historia i sposób przedstawienia postaci. Twórcy wcześniej oddali do rąk czytelników komiks Audubon. Na skrzydłach świata. I jeden i drugi może stać się wspaniałym prezentem. Bo przecież książka to zawsze dobry prezent.

Fot. Wydawnictwo Marginesy

 

darwin

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *