Dzieci z dworca ZOOZ

Dorosłe dzieci – Phillip Kadelbach – „My, dzieci z dworca ZOO” [recenzja]

Serial My, dzieci z dworca ZOO wskoczył do ramówki HBO dość późno, bo informacje o nim pojawiły się mniej więcej tydzień przed premierą. Tym niemniej, od kiedy dowiedziałam się, że ta pozycja pojawi się w katalogu, czekałam z niecierpliwością, ponieważ pierwowzór literacki to jedna z najważniejszych  (o ile nie najważniejsza) książek, jaką w życiu przeczytałam. Podczas lektury bardzo mocno na wyobraźnię działały opisy życia dzieciaków, które wpadły w paskudny nałóg i staczały się coraz niżej, aby tylko zdobyć upragnioną działkę, budując we mnie wstręt i strach przed sięgnięciem po tego typu używki. Ciekawa więc byłam, w jaki sposób twórcy nowej wersji tej, dla mnie, kultowej i niezwykle ważnej historii, zdecydują się sportretować losy dzieciaków żyjących w Berlinie Zachodnim lat 70. Jeśli również jesteście tego ciekawi, zapraszam do lektury.

Pierwszy raz historia Christiane F. opisana została w książce o tytule tym samym, co serial. Książka była zapisem rozmów dziennikarzy gazety „Stern” z dziewczyną. Obejmuje dwa lata z jej życia, przypadających na okres, kiedy Berlin opanowała plaga narkomanii wśród dzieci. Przerażająca opowieść 13-latki przeplata się tutaj z relacją jej matki, ale też pracowników socjalnych i policjantki z wydziału antynarkotykowego. I tak jak w latach 70. nasi rodzice (dziadkowie również) z zazdrością patrzyli na zachodni świat, utożsamiając go z krainą mlekiem i miodem płynącą, tak ta historia jasno pokazuje ciemną stronę tej ziemi obiecanej.

O serialu My, dzieci z dworca ZOO nie da się pisać w oderwaniu od książki i filmu z 1981 r. W tych dziełach najbardziej uderzył mnie brud, naturalizm i surowość przedstawianych wydarzeń. W żadnym momencie nie było tam miejsca na lukier i upiększanie czegokolwiek, co stanowiło o ich sile. Opisy i obrazy wydarzeń z życia głównej bohaterki i jej przyjaciół pozostawiły we mnie ślad właśnie ze względu na to. Serialowa wersja pozbawiona jest tego najmocniejszego punktu, co zdecydowanie jest jej największy minusem. Choć twórcy starali się pokazać trochę naturalizmu, to w porównaniu z książkowym i filmowym pierwowzorem wypada to dość blado.

Dzieci z dworca ZOO

Najbardziej widocznym tego przykładem jest chociażby dobór aktorów. W książce i filmie bohaterowie mają po 13, 14 lat, co jest jednym z głównych powodów tak wielkiej siły rażenia. Niełatwo ogląda się, jak dzieci bardzo szybko wpadają w nałóg, jak zamiast robić normalne dla niewinnych, jakby nie było, dzieciaków rzeczy, wstrzykują sobie heroinę w dworcowej toalecie czy szukają klientów, których obsłużenie zapewni kasę na kolejną działkę. Tymczasem tutaj do ról Christiane (Jana McKinnon), Babsi (Lea Drinda), Detlefa, tfu, Benno (Michelangelo Fortuzii) i innych, obsadzono dwudziestolatków. I mimo ich nadal bardzo młodego wieku i wyglądu nie da się nie zauważyć tej kilkuletniej różnicy wieku. Trochę wykastrowało to szalenie mocny przekaz, z drugiej strony rozumiem, że tworzenie takiego serialu z tak młodymi aktorami mogłoby być z różnych względów problematyczne. Aktorsko zespół dał radę, jednak pewien dysonans towarzyszył mi przez cały serial.

Dzieci z dworca ZOO

Kolejną kwestią przemawiającą na niekorzyść serialu My, dzieci z dworca ZOO są zupełnie niepotrzebne pseudo-alegoryczne wstawki obrazujące aktualne przeżycia bohaterów. Zwłaszcza okropnie dosłowne przedstawienie bycia na haju w klubie Sound, kiedy nasi bohaterowie unoszą się nad innymi gośćmi. Albo wizja Axla pokazująca, że narkotyk przestaje już działać jak ciepła kołderka w mroźny dzień. Jeśli już twórcy chcieli bawić się w tego typu kwestie, mogli wysilić się na coś mniej oczywistego. A najlepiej zupełnie z tego zrezygnować, bo tak na dobrą sprawę nie mam pojęcia, czemu owe sceny pokazane w formie takiej wstawki miały służyć. Nie wnoszą bowiem do serialu zupełnie nic. Nie mogę również wybaczyć twórcom zakończenia. Główna bohaterka, Christiane, trafia na farmę, gdzie rozpoczyna nowe życie, zajmując się swoim koniem, a wszystko to okraszone jedną z najbardziej oklepanych piosenek o końcu wszelkich smutków, czyli Dog days are over. Serio, w tym momencie czułam się, jakby twórcy sprzedali siarczysty policzek pierwowzorowi.

Dzieci z dworca ZOO

Czy jednak o serialu My, dzieci z dworca ZOO da się powiedzieć cokolwiek dobrego? Jedną z nielicznych kwestii, które mi się w nim podobały, jest wiarygodne odtworzenie realiów życia w Berlinie lat 70., w tym ubrań, fryzur czy wyglądu miejsc. Fakt, nie żyłam w tamtych czasach, więc tak na dobrą sprawę ekspertem nie jestem, ale na tyle, na ile znam opowieści, czy ile widziałam zdjęć z tamtej epoki, wydaje mi się, że akurat z tego zadania twórcy wywiązali się bardzo dobrze. W każdym razie nie pojawił się żaden zgrzyt, a w przypadku tego serialu to już dużo. No dobra, może jeden – muzyczny. Muzyka użyta w serialu jest mocno uwspółcześniona. Z wyjątkiem Bowiego mamy tu w większości do czynienia z kawałkami, które powstały dużo później. O scenariuszu trudno tu cokolwiek mówić, bo już pierwowzór pozbawiony był konkretnej osi fabularnej, natomiast na pochwałę zasługuje gra aktorów drugoplanowych. Widać, że każdy z nich wykonał solidną pracę, przygotowując się do roli, co zaowocowało wiarygodnymi postaciami, bardzo przypominającymi te z filmu.

Natomiast w ogólnym rozrachunku te nieliczne plusiki nie mogą przysłonić obrazu całości, który wypada mocno średnio. Tak jak wspomniałam na samym początku, zarówno film, jak i książka My, dzieci z dworca ZOO, to prawdopodobniej najważniejsze dzieła kultury w moim życiu. Dlatego oczekiwania miałam bardzo duże i z entuzjazmem podeszłam do oglądania, nie słuchając głosów krytyków. Niebagatelne znaczenie miał tu dla mnie fakt, że dystrybutorem serialu jest platforma HBO, która bardzo dba o poziom swoich produkcji. Tymczasem dostałam serial bardzo mocno przeciętny, niemający nic wspólnego z tym, co tak mocno zapadło mi w pamięć. Może twórcom zabrakło odwagi, może za bardzo chcieli pokazać swoją wizję, zapominając tak naprawdę o esencji tej historii. Szkoda.

Fot.: HBO

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *