Pycha kroczy przed upadkiem – Artur Urbanowicz – „Deman”

Pasjonaci symboliki satanistycznej, miłośnicy historii o opętaniach i paktach z samym diabłem – rozsiądźcie się wygodnie! Oto przed Wami historia unikatowa jak na polskie realia, bo łącząca mafijną przypowieść z grozą przedwieczności, a także skupiająca jak w soczewce cały światek duchowieństwa; nie tylko kreśląca wyświechtaną opowiastkę o wynaturzeniach kleru, ale przede wszystkim pokazująca, gdzie tak naprawdę rozgrywa się walka dobra i zła. Rozgrywa się bowiem w człowieku, jego codziennych wyborach i życiowych rozterkach. I tutaj Artur Urbanowicz oczywiście nie odkrył nic nowego, ale nie o to chodzi. Deman, bo tak nazywa się jego najnowsza powieść, to nie tylko bardzo dobrze napisana powieść o opętanych i opętujących, ale także niezłe, naprawdę niezłe superbohaterskie dzieło akcji. A wszystko dzieje się we współczesnej Warszawie, gdzie spotykamy pewnego zwykłego z pozoru księdza oraz zawodnika MMA, który skrywa sekret tak okropny, że sam nie chce o nim pamiętać. Zapraszam do recenzji i po raz kolejny muszę przyznać, że na Urbanowiczu się nie zawiodłam.

Kolejna świetna powieść autora Inkuba

Kiedy czytałam Inkuba, taką pierwszą powieść, która pozwoliła Arturowi Urbanowiczowi wypłynąć na szerokie wody rozpoznawalności, miałam nadzieję, że nie będzie to pierwsza i ostatnia dobra, bardzo dobra książka w dorobku autora. Mimo, a może właśnie dlatego, że sięgnął on po nasz polski folklor, stworzył ciekawy, barwny i szalenie wciągający świat, który zachwycił czytelników, którzy zaczęli wołać: „więcej, więcej”. I więcej otrzymali. Jednak dopiero teraz, po lekturze Demana, uważam, że dostali powieść na miarę Inkuba, która nie dość, że jest arcyciekawa, to do tego mocniejsza i niespodziewanie brutalniejsza, co też trochę mi nie pasowało do komiksowego zacięcia i sięgania po superbohaterskie wątki. Być może jednak o to chodziło? Bo jak tu pisać o złu, takim totalnym, wielkim, kiedy boimy się strasznych opisów i naprawdę tragicznych sytuacji spotykających bohaterów? Ano właśnie. Deman opiera się na tym, że jest zło, które przybiera różne formy, balansując czasem na granicy naszego moralnego osądu.

Superbohaterowie i Superzłoczyńcy

To, za co pokochałam nową książkę Urbanowicza, to zdecydowanie sięgnięcie po wątki superbohaterskie, które wymieszane z naszymi polskimi realiami sprawiły, że lektura była wciągająca, a nawet bardzo wciągająca. Liczącą 700 stron książkę czytała raptem kilka dni, co doskonale oddaje to, że właściwie nie gubią się w niej wątki, bohaterowie nie przynudzają, są ciekawi, a niektórzy nawet bardzo oryginalni. Meandry fabularne nie wyprowadzają nas na manowce i możemy śmiało przyznać, że to wszystko „ma ręce i nogi”. Sprawdza się postać zarówno księdza o złotym sercu i kryzysie moralności, który niczym komiksowy i filmowy John Constantine (takie skojarzenie, mimo innej aparycji i braku jakichś specjalnych podobieństw do opisywanego tu bohatera, Doriana Wacha) ma przed sobą walkę o własną duszę. Sprawdza się też ciekawa i wyrosła na polskim gruncie postać zawodnika MMA – Dawida Volkodlaka. Inne postacie też są dobrze napisane, intrygujące i umiejące zaciekawić, co tworzy w całości spójną, dobrą i konkretnie rozrywkową fabułę. Oprócz tego książka Artura Urbanowicza zadaje różne śmiałe pytania dotyczące moralności, sprawstwa, zagadnień dobra i zła, ale w takim jego refleksyjnym i bardzo logicznym stylu. Dużo lepiej te rozważania wypadły właśnie tu, w powieści Deman, niż chociażby w trochę przedobrzonym Paradoskie.

Kiedy w Demanie pojawiły się odwrócone krzyże, upiorne krucyfiksy, łacińskie sentencje rytuału Rzymskiego i stary ksiądz egzorcysta – poczułam się jak w domu. Wręcz chłonęłam atmosferę katolickiej grozy, połączoną z jakąś odrazą do głównych bohaterów. Ale nie tylko odrazą, bo też fascynacją, zaciekawieniem i może nawet jakimś smutkiem nad losem, który przypadł im w udziale. Dodatkowo, co nieczęsto mi się zdarza, śledziłam z wielką uwagą każdy wers, który dotyczył scen walk, konfrontacji i wszelkich utarczek fizycznych. Zazwyczaj tego typu sensacyjne wątki lekko mnie nużą, ale w przypadku Demana nie mogłam oderwać się od tak rozpisanej fabuły, akcji i sensacyjności.

Prawdą jest, że Artur Urbanowicz skorzystał z już przetartych szlaków i nie zrewolucjonizował w żaden sposób gatunku. Bo wszystko to, co mamy powieści w Deman, już gdzieś tam było. Uczynił jednak ze swojej książki niejaki hołd dla gatunku superbohaterskiego, ale także dla horroru jako takiego (subtelne odniesienia do np. Egzorcysty, tak jak to właśnie powinno wyglądać). Także pochylił się nad zagadnieniami natury moralnej, kwestiami dobra i zła, ludzkiej duszy i jej dualności, a także strachem, jako jednym z najważniejszych czynników napędowych w naszym życiu.

Fot.: Vesper

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *