Dogonić marzenia – reżyserski debiut Rachel Griffiths, kojarzonej głównie z serialu Sześć stóp pod ziemią, to miła, familijna opowieść o Michelle Payne – niezłomnej kobiecie, która nigdy się nie poddała i mimo wielu przeciwności, które napotkała na swojej drodze – dopięła swego i została pierwszą kobietą w historii, która wygrała prestiżowe zawody jeździeckie Melbourne Cup.
To jedna z tych produkcji, które wywołują w odbiorcy pozytywny nastrój i pozwalają choćby przez chwilę wierzyć, że wszystko jest możliwe.
Dystrybutorem filmu w Polsce jest Mayfly, my natomiast objęliśmy go patronatem medialnym.
Michelle Payne pochodzi z dużej rodziny. Poznajemy ją jako kilkuletnią dziewczynkę, która otoczona ósemką starszych braci i sióstr opiekuje się jedynym młodszym od niej Steviem, który ma zespół Downa. Ich ojciec – Padyy – po śmierci żony, którą ta poniosła w wypadku samochodowym, samodzielnie wychowuje tę niesforną gromadkę. Mężczyzna od najmłodszych lat uczy swoje pociechy miłości do koni oraz do wyścigów konnych, dlatego widza w późniejszych etapach filmu nie dziwi, że finalnie aż ósemka rodzeństwa jest ściśle związana z tym sportem, a podczas jednych zawodów między sobą rywalizuje aż piątka Payne’ów.
Najmłodsza córka Paddy’ego od dziecka marzy, aby iść w ślady starszych braci oraz sióstr. Jednak dziewczyna nie pragnie być tylko dżokejką – Michelle Payne pragnie wygrać słynne na całą Australię, niezwykle prestiżowe doroczne zawody Melbourne Cup, będące najważniejszym jeździeckim wydarzeniem w kraju. Historia tego sportu sięga 1861 roku. Niegdyś zawody te odbywały się na dystansie dwóch mil, jednak od kiedy Australia przeszła na system metryczny, dystans został zmniejszony do równej odległości 3 200 metrów. Michelle Payne jest do tego stopnia zakręcona na punkcie tych zawodów, że wspólnie z ojcem mają swojego rodzaju niepisaną grę, w której on zadaje pytanie o rok, a ona odpowiada nazwę konia oraz dżokeja, który wtedy wygrał.
Niestety, gdy Michelle wkracza w dorosłość i jest zdecydowana, by wziąć udział w poważnych zawodach, spotyka się z murem, który początkowo jest nie do przeskoczenia. Jednak Michelle znajdzie sposób, by go skruszyć i wreszcie dopiąć swego. Rzecz jasna wspomnianym murem jest przeświadczenie mężczyzn, że kobieta nie ma szans w poważnych jeździeckich zawodach ze względu na swoje fizyczne predyspozycje (a raczej na brak wymaganej według większości siły fizycznej) i fakt, że nikt nie bierze Michelle na poważnie. Na domiar złego jej ojciec w obawie o zdrowie córki jest przeciwny jej ambicjom. Bohaterka filmu Dogonić marzenia jest jednak niepoprawną optymistką i jednostką wybitnie upartą, której nie powstrzyma chyba nic, dlatego w końcu uda jej się przekonać wszystkich, w jakim błędzie byli, lekceważąc ją.
Dogonić marzenia może się pochwalić ładnymi zdjęciami, dynamicznymi i w jakiś sposób majestatycznymi ujęciami wyścigów konnych i ciepłym, przyjemnym dla uszu soundtrackiem z dość znanymi hitami (wśród wykonawców między innymi Sia). Aktorsko absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Złapałem się nawet na tym, że za dwie sceny doceniłem Sama Neila, który nie należy do grona moich ulubionych aktorów. Teresa Palmer wykonała swoją robotę w zadowalający sposób – nie przerysowała postaci, ale jednocześnie udźwignęła dramatyczne momenty. Warto wspomnieć także o tym, że Stevie Payne wciela się w samego siebie i jest bardzo jasnym punktem tej produkcji.
Rachel Griffiths prowadzi fabułę oraz swoich bohaterów w dość bezpieczny, liniowy wręcz sposób. Rozpoczyna od wprowadzenia, zarysowuje pragnienia bohaterów, wprowadza chwilową przeciwność losu, by w finale zaserwować erupcję pozytywnych emocji. To nie jest wytknięcie wady – historia ta w bardzo dużym stopniu bazuje wszak na faktach, zresztą znaczna większość prawdziwych bohaterów tego filmu żyje (Michelle Payne wygrała Melbourne Cup w 2015 roku) i ma się dobrze, dlatego też trudno o jakieś przekłamania w tej kwestii. Dogonić marzenia jest klasycznie, bardzo sprawnie wyreżyserowanym kinem familijnym, na który spokojnie możecie zabrać swoje dzieci, jeśli tylko dobrze radzą sobie z czytaniem napisów w kinie (dystrybutor – moim skromnym zdaniem słusznie – zrezygnował z dubbingu). To film wolny od przemocy, nagości i treści, które mogłyby w negatywny sposób wpłynąć na młodszych widzów, a płynący z opowieści morał i położenie dużego nacisku na emocjonalną warstwę (w pewnym momencie Dogonić marzenia absorbuje naszą uwagę tak, jak dobry film akcji) sprawią, że z kina zadowoleni wyjdą wszyscy – rodzice oraz ich pociechy, które w Michelle Payne mogą ujrzeć nową superbohaterkę godną naśladowania.