Tajemnicze historie o duchach, zjawiskach nadprzyrodzonych, wypartych wspomnieniach i traumatycznych wydarzeniach sprzed lat – to coś, co zawsze bardzo działa na wyobraźnię czytelnika. Joanna Pypłacz przedstawia właśnie taką historię – stare i przerażające domostwo, przebłyski wspomnień sprzed lat, trzymającą w napięciu historię ubraną w poetycką ramę, a to wszystko na tle II Wojny Światowej. Dwór na Martwym Polu dostarczy czytelnikowi wielu wrażeń – przeniesie w nie tak odległą przeszłość, a także da tropy do odkrycia wraz z bohaterką tajemnicy z jej dzieciństwa.
Głos Kultury objął książkę patronatem medialnym.
Ponownie splecione losy
Rok 1941. Irena Kornacka dostaje od swojej ciotki list, w którym ta zaprasza ją do przyjazdu do dworu w Uroczyskach, domu, w którym dziewczyna była tylko raz, a pobyt ten odcisnął na niej swoje piętno. W tym samym czasie do Uroczysk jedzie także Rafał Szczęsny – utalentowany pianista, który gra dla niemieckich żołnierzy stacjonujących we Wrocławiu. Irena i Rafał nie pamiętają zbytnio o swojej więzi z dzieciństwa, każde szło przez życie, niosąc swój własny krzyż – Rafał stracił synka, a Irena męża, który nie wiadomo, czy kiedykolwiek wróci, zabrany wprost z ulicznej łapanki. Czasy, w jakich bohaterom przyszło żyć, nie są łatwe – toczy się wojna, każdy drży o życie swoje i bliskich, a dni utkane są z niepewności.
Tajemniczy portret
Już wkrótce fabuła powieści zaczyna się rozkręcać, a bohaterowie doznają szeregu dziwnych odczuć i niepokojących zdarzeń. Wszystko to w jakiś sposób łączy się z majestatycznym dworem, w którym mają okazję znowu być. Tak jakby jakaś tajemnicza siła pchała Irenę i Rafała wprost w czeluści tajemnic, jakie skrywa Willa Domańskich. Na strychu domostwa znajduje się pewien tajemniczy portret, który przykuwa uwagę Ireny, ale także wciąga ją w wir własnych wspomnień. Emanuje z niego jakaś niebywała siła, moc i tajemnica, którą kobieta chce rozwikłać. Całe Uroczyska żyją sekretami, a mieszkańcy bronią prawdy, nie chcą dopuścić do wyjaśnienia zdarzeń sprzed wielu lat. Joanna Pypłacz przedstawia w swej powieści szereg fascynujących zdarzeń – duchy, opętania, tajemniczy dwór. To wszystko jest rdzeniem dobrej powieści grozy i mam wrażenie, że autorka inspiracji szukała u najwybitniejszych twórców tego gatunku – nieobcy jej Egzorcysta Williama Petera Blatty’ego czy Nawiedzony dom na wzgórzu Shirley Jackson. Inspiracje mogłyby być trochę bardziej wyraziste, ale mimo to powieść zmierza w kierunku dobrej historii grozy, gdzie wiele się dzieje i wiele straszy.
Subtelna groza
Dwór na Martwym Polu to subtelnie napisana powieść grozy, dla wymagającego czytelnika, który dostrzeże niuanse fabuły i doceni mnogość ciekawych rozwiązań fabularnych. Zawiedzie się ten, kto liczy na przerażające opisy opętań czy potwornych postaci. Joanna Pypłacz stworzyła historię, która wpisuje się w klasyczną powieść grozy, prawie gotycką, o nawiedzonych domostwach, skrywających wiele tajemnic, straszących i zwodzących na manowce. Styl autorki jest delikatny, poetycki wręcz, a przez to powieść czyta się lekko i przyjemnie. Zakończenie historii pozostawia sporo miejsca dla wyobraźni czytelnika, co uważam za ciekawe rozwiązanie, ponieważ cała powieść wręcz osnuta była jakąś mgłą niedopowiedzenia i tym razem każdy czytelnik będzie mógł sam zinterpretować to, co wydarzyło się w Uroczyskach.
Fot.: Replika
Przeczytaj także:
Wielogłos o książce Nawiedzenia: Historie prawdziwe