Najgorsza pandemia w historii? – John Kelly – „Dżuma. Czarna śmierć”

Dżuma to choroba gryzoni, a fakt tego, że zmiotła z powierzchni ziemi ok 30% populacji, był wynikiem wielu nadzwyczajnych zbiegów okoliczności. Oprócz rozprzestrzeniania się na masową skalę, wskutek rozwoju handlu i podróży dżuma była także wierną przyjaciółką wojaków, a wojny toczyły się wtedy w wielu zakątkach kontynentów. Dżuma. Czarna śmierć Johna Kelly’ego opisuje fascynujący i bardzo skomplikowany mechanizm zarażenia się dżumą człowieka – począwszy od pcheł bytujących na gryzoniach. Pokazuje drogę, jaką przebyła ta niewyobrażalnie podstępna infekcja, która doprowadziła do zagłady milionów ludzkich istnień. Jest to bez wątpienia książka fascynująca, która w dość mocnym stylu pozwala nam przemierzyć cały średniowieczny, zadżumiony świat, nie bojąc się dotykać tematów fizjologii, śmierci i rozkładu. Jest w niej przytoczony niemal każdy aspekt pandemii dżumy – bakteryjnej choroby zakaźnej, która wywołana jest przez pałeczkę gram-ujemną Yersinia pestis. To od tej pałeczki wszystko się zaczęło, a ponoć istniała już w środowisku około 3 tysiące lat p.n.e. 

Europa i świat w oparach śmierci

Dżuma. Czarna śmierć to pozycja wielowątkowa, mocno dygresyjna, która zbiera ważne kwestie historyczne, społeczne, środowiskowe, a także sposób widzenia świata przez ówczesnego człowieka. To wszystko daje nam niezwykle szeroki ogląd na całe ciemne wieki, jak nazywało się czasem średniowiecze. Nie oglądamy tu średniowiecznych kościołów, zabytków czy obrazów. Zaglądamy pod stoły, do domów, na ulice miast i do rynsztoków, którymi spływają nieczystości tysięcy ludzi, karmiąc przy tym te wszystkie gryzonie i ich pasożyty, które w przyszłości, bliższej i dalszej, spowodują pomór zwierząt, śmierć setek, tysięcy i milionów istnień ludzkich.

Dosłownie patrzymy na to, co obrzydliwe. Bo tutaj śmierć, ubrana w ptasią maskę, nie czyni wyjątków i każdy, wyższego czy niższego stanu, stał się jej ofiarą. Plucie krwią, czarne wybroczyny, przetoki w węzłach chłonnych, martwica tkanek i wiele innych, równie obrazowych objawów, dają nam taki dość brutalny ogląd na to, jak straszna była to choroba. Jak straszny był sposób umierania na nią. W niektórych postaciach dżumy śmiertelność była stuprocentowa. Ludzie padali i już się nie podnosili, bliscy porzucali chorych, bojąc się zarażenia, po czym sami padali trupem kilka dni, a nawet godzin później. Bano się tego morowego powietrza, gdyż wierzono, że to zły oddech, śmierdzący oddech chorego, jest źródłem kolejnych zakażeń.

Wszędzie brud, głód i szczury

Dżumie raziły mnie nieco i zbijały z tropu liczne dygresje związane z osobami, które mnogo pojawiają się na kartach publikacji. Opowieści o dziejach rodzin, poszczególnych osób, może i mogłyby wpływać na bardziej emocjonalny odbiór książki, ale sprawiły tylko, że trochę się znużyłam, gdyż liczyłam na dynamiczną relację z postępującej tu i ówdzie epidemii dżumy. Niektóre fragmenty książki były jednak bardzo fascynujące, szczególnie te, które wzmiankują o roli gryzoni, w ogóle o kolebce infekcji i tego, jak wiele dziwnych zjawisk musiało się na siebie nałożyć, żeby doprowadzić do zagłady milionów ludzi. Bardzo dobre też są tutaj opisy, dość plastyczne i często dosłowne, które ukazują obraz średniowiecznego człowieka i środowiska jego życia. To, dla przykładu, dosadne informacje o stanie higieny ówczesnego obywatela wsi lub miasta. Czy była to higiena, czy raczej jej totalny brak, już czytelnicy muszą przekonać się sami, ale autor tutaj zaskakuje, wplatając liczne dygresje oraz cytaty pochodzące z tekstów źródłowych, które śmieszą, przerażają i wprawiają w osłupienie. Dość łatwo nakreślić sobie potem obraz średniowiecznego człowieka, który kąpie się raz w roku i dbanie o higienę traktuje jak totalny zbytek. Tutaj też dużo jest o wpływie braku tej higieny, tak jak rozumiemy ją właśnie dziś, na postępującą epidemię dżumy, ale też dość dużo jest o roli niedożywienia i ogólnie złego stanu zdrowia ludności średniowiecznej. I te wątki związane z szeroko pojętą fizjologią czy medycyną ówczesnych stuleci czyta się doskonale. Te fragmenty i dość sarkastyczny ton opisów Johna Kelly’ego sprawiają, że łatwo przełknąć takie informacje – jak o tym, że średniowieczne dzieciaki robiły sobie kości do gry z fragmentów truchła zwierzęcia, które padło na ulicy i zdechło, tam gdzie stało. Wprowadza to dość makabryczny nastrój do książki, ale w końcu mówi ona całkowicie o czarnej śmierci, wielkim pomorze czy morowej zarazie, jak ją określano. Wszędobylski brud, szczury i pasożytujące na nim pchły, krew, fekalia i odpadki stworzyły bardzo podatny grunt do rozwoju choroby, która po prostu dziesiątkowała ludność. I robiła to raz po raz, przez kilkadziesiąt lat. I wszędzie gdzie się zjawiała, pozostawiała za sobą zgliszcza, smród palonych zwłok, gesty dym i szlochy matek.

Dżuma. Czarna śmierć Johna Kelly’ego to publikacja ciekawa, która obnaża wiele sekretów średniowiecznego świata i człowieka. Dotyka takiej fizjologicznej sfery, pokazuje, jak ciężkie było życie w tej ciemnej i mrocznej epoce, a kiedy dodatkowo panowała w niej epidemia dżumy, stawało się wręcz niemożliwym, by przetrwać.

Jest to bardzo szczegółowa pozycja reportażowa, która skrupulatnie opisuje każdy aspekt średniowiecznej dżumy. Jest przy tym bardzo dosadna, ale także przejmująca, bo uświadamia, że w kontakcie z groźną pałeczką Yersinia pestis mało kto miał szansę wyjść zwycięsko. Padały zwierzęta, umierali ludzie, wyludniały się wsie i miasta, ginęły całe pokolenia i rodziny. Ukazany dramat ludzkości podczas pandemii dżumy sprawia, że uświadamiamy sobie, jakie dziś mamy szczęście, że rozwój technologii pozwala nam lepiej radzić sobie z wszelkimi chorobami, w tym tymi epidemicznymi.

Fot.: Filia

 

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *