besides

Dźwiękowy pejzaż – Besides – „Everything Is” [recenzja]

Besides to fenomen na polskiej scenie. Zespół, który porusza się w gatunkowych ramach zarezerwowanych dla wąskiej grupy fanów post-rocka, okazuje się sensacją na całą Polskę i w cuglach – głosami zwykłych, codziennych zjadaczy muzyki – wygrywa talent show Must Be The Music. Debiut We Were So Wrong zdradzał, że pojawiła się w naszym kraju poważna konkurencja dla Tides From Nebula. Drugi album potwierdza wielkie możliwości Besides, jednak po wielokrotnym wysłuchaniu Everything Is mam delikatny niedosyt.

Frank Zappa kiedyś powiedział, że pisanie o muzyce, to jak tańczenie o architekturze. Coś w tym jest zawsze, kiedy tworzę jakikolwiek tekst, a gdy przychodzi do zrecenzowania jakiegoś krążka z szufladki post-rock, to słowa wąsatej legendy muzyki zwiększają swój wydźwięk podwójnie. Po co opisywać słowami – być może nieodpowiednimi –  tę muzykę, skoro każdy powinien się sam, na własną rękę zatopić w te dźwięki, które nam proponują muzycy Besides na Everything Is?

Bez słów, bez tekstu, nawet bez formalnych struktur – pięćdziesiąt minut instrumentalnego grania, w charakterystycznym, post-rockowym brzmieniu, szczególnie gitar; pięćdziesiąt minut malowania dźwiękiem pejzaży, budowania muzycznych historii, hipnotyzowania, grania na emocjach, uczuciach słuchacza i sukcesywnego, powolnego wciągania w ten intrygujący, soniczny świat, pełen wspaniałych melodii, dźwięków i momentów przyprawiających nas o szybsze drżenie serca.

Trzeba Besides oddać to, że nie mieli łatwego zadania. Debiut dobrze został przyjęty przez branżową prasę i portale, a zwycięstwo w Must Be The Music niewątpliwie zwiększyło presję związaną z powstaniem drugiego albumu, który niejednokrotnie potrafił być gwoździem do trumny dla wielu składów. Everything Is to naturalna ewolucja brzmienia i stylu Besides, który poznaliśmy na We Were So Wrong. Zespół udoskonalił swoje atuty, wykrzesał dodatkowe podkłady pięknych dźwięków, których niemało jest na Everything Is.

Besides - "Of Joy" from new record "Everything is"

Zespół umiejętnie, z wyczuciem i odpowiednim namysłem łączy ogień z wodą, potrafiąc momentami intensyfikować swój przekaz ścianą ostrych gitar, aby później przełamać słuchacza i ukoić go delikatną, podniosłą gitarową melodią, jak to się już dzieje w otwierającym płytę Of Joy. Zmiany metrum, nastroju, brzmienia, intensywności – to wszystko czeka słuchacza na nowej płycie Besides. Zespół sprawnie korzysta ze sprawdzonych rozwiązań gatunkowych, nie popadając w przesadę, idealnie wyważa brzmieniowe proporcje.

Everything Is praktycznie nie ma słabych momentów, a z drugiej strony nie ma na płycie kompozycji, która by wybijała się ponad inne. Efflorescent zapewnia sporo oddechu od gitar. Fluttering za to najbardziej zaskakuje nas gitarowym hałasem i brudnym, lekko noise’owym brzmieniem. And So Am I, podobnie jak poprzedniki, zbudowany jest na podobną modłę. Spokojny moment, uderzenie gitar i następnie powrót do gitarowego plumkania typowego dla post-rocka.

Druga połowa, począwszy od mrocznego, niepokojącego Cauterized, dryfuje w rejony niekoniecznie typowe dla post-rocka. A Threnody w niektórych momentach brzmi całkiem jak rasowy, rockowy hit pochodzący powiedzmy z czasów eksplozji brytyjskiego rocka lat dziewięćdziesiątych. Of Sorrow z samego początku zaskakuje elektronicznymi wstawkami, a przede wszystkim ciężkim, połamanym riffem – jeśli zespół ma w przyszłości pójść mocniej w takie klimaty – post metalowe – nie mam absolutnie nic przeciwko.

No to skąd ten niedosyt? Mam wrażenie, że Besides już w tym momencie stać na dzieło wyjątkowe, wykraczające poza schematy gatunkowe, w których się poruszają. Na pewno nagrali płytę bezpieczną, nie przynoszącą ujmy, potwierdzającą ich sceniczny, artystyczny status i pokazali przede wszystkim to, że nie należy ich traktować jako sezonową atrakcję (pamięta ktoś Alicję Janosz?). Everything Is słucha się naprawdę dobrze, człowiek momentami odpływa w te dźwięki, jednak nie ma niej momentu, w którym musiałbym szukać swojej szczęki gdzieś po podłodze, jak to potrafili zrobić Tides From Nebula, gdy poznawałem Earthsine. Besides na drugiej płycie zaproponowali naprawdę dobrą, intrygującą dawkę post rocka, rozszerzając jedynie formułę zawartą na debiucie. W kościach czuję, że tych muzyków stać jednak na wiele, wiele więcej.

Fot.: Hand2Band

besides

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *