schlosser

O krok od zagłady – Eric Schlosser – „Poza kontrolą. Broń jądrowa i iluzja bezpieczeństwa” [recenzja]

Eric Schlosser niejednokrotnie na łamach książki Poza kontrolą. Broń jądrowa i iluzja bezpieczeństwa spowodował, że podczas jej lektury łapałem się za głowę, a moje serce osiągało stan bliski zawałowego. Dziennikarz śledczy stworzył wciągającą, pełną napięcia pozycję, pomimo faktu, że gatunkowo nie wychodzi ona poza klasyczną literaturę faktu.

Ile razy zdarzyło mi się czytać pozycję z tego gatunku, która pomimo ciekawej tematyki, ciągnęła się jak flaki z olejem! Nieudolna, nużąca narracja, to niejedna z achillesowych pięt twórców literatury faktu i miałem podobne obawy w momencie sięgnięcia po książkę Scholessera, bo okazała się ona dużym, ponad siedemset stronicowym buchem, który jak się później okazał, zapewnił mi wiele wieczorów lektury.

Na szczęście lektura ta okazała się wciągająca, pasjonująca, a momentami trzymająca w napięciu. Autor zdecydował się na genialny, a zarazem banalnie prosty manewr rozłożenia narracji na dwa oddzielne, swobodnie powiązane ze sobą tory. Pierwszy, mrożący krew w żyłach, będący materiałem na niezły thriller, to nic innego jak opis, momentami fabularyzowany, incydentu z dnia 19 września 1980, który miał miejsce w amerykańskim Damascus w stanie Arkansas. Chociaż słowo incydent nie jest zupełnie pasujące do sytuacji, bowiem awaria zbiornika paliwa rakiety interkontynentalnej Titan II, wywołana niewinnym opuszczeniem klucza przez technika podczas rutynowej kontroli, spowodowała wybuch rakiety znajdującej się w silosie. Na szczęście odpaliły się tylko konwencjonalne ładunki, rozrzucając pluton z bomby po terenie kompleksu. Katastrofa ta przyniosła ofiary, jak i straty w środowisku naturalnym, bowiem przed samym wybuchem nad powierzchnię zdołały się unieść silnie trujące związki – aerodyna 50′  i utleniacz, czyli tetratlenek diazotu. Dodam tylko, że rakiety Titan II przenosiły głowice jądrowe o sile 9 megaton, dla porównania dodam, że bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki miały kolejno, 15 i 21 kiloton. Wystarczy uruchomić wyobraźnię, aby uświadomić sobie niszczycielską siłę ładunku jądrowego, który znajdował się w rakiecie.

Druga nić narracyjna, Poza Kontrolą, to historia amerykańskiego programu jądrowego i atomowego wyścigu zbrojeń, który rozpoczął się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Poznajemy rozwój i wpływ broni jądrowej na układ sił w świecie. Amerykanie w 1945 roku mieli zaledwie kilka bomb atomowych, aby w momencie apogeum wyścigu zbrojeń, w latach sześćdziesiątych, posiadać tych głowic ponad trzydzieści tysięcy. Rozlokowane one były nie tylko w silosach na terenie USA, ale w związku z trwającą Zimną Wojną takie głowice znajdowały się na terenie Europy, m.in. we Włoszech, a nawet w Turcji. Ponadto mnóstwo bomb znajdowało się na morzach, a także w powietrzu, bowiem Amerykanie prowadzili nieustanne pogotowie powietrzne przy pomocy potężnych bombowców strategicznych B-52, które uzupełniały swoje zapasy paliwa nad ziemią, dzięki latającym cysternom. Co nie zawsze było w pełni bezpieczne. W roku 1966 nad Morzem Śródziemnym doszło do zderzenia B-52 z Boeingiem KC-135 Stratotankerem. I znowu Amerykanie mieli mnóstwo szczęścia. Odpaliły się tylko ładunki konwencjonalne, nie powodując reakcji jądrowej. Podobny incydent, tym razem nad Grenlandią, spowodował zamknięcie programu pogotowia powietrznego.

Wypadków z bronią jądrową w amerykańskiej armii było mnóstwo. Setki tysiące osób miało dostęp do głowic i to przeważnie czynnik ludzki zawodził. Na tym polega tytułowa iluzja bezpieczeństwa, bo atomową zagładę może spowodować niewinny błąd pilota, błędne wskazanie współrzędnych, a nawet awaria komputerów w systemie sterowania, która zresztą parę razy spowodowała poderwanie na nogi całej armii, ponieważ zepsuty komputer pokazywał, że w kierunku Stanów Zjednoczonych leci kilka radzieckich głowic… Na szczęście ktoś weryfikował te dane… Pomijając fakt, że amerykański plan wojny jądrowej był, delikatnie mówiąc, szalony, bo ciężko inaczej określić wystrzelenie kilku tysięcy głowic w kierunku ZSRR i państw satelickich, jako coś normalnego, albo mieszczącego się w normie typowego konfliktu zbrojnego.

Eric Schlosser przebrnął przez masę publikacji, wycinków prasowych, dokumentów, analiz, a także przeprowadził dziesiątki wywiadów z ludźmi odpowiedzialnymi w mniejszym lub większym stopniu za amerykański program jądrowy. Zebrany materiał posłużył mu do stworzenia wciągającej lektury, ani przez chwilę nie nużącej, momentami mrożącej krew w żyłach. To także doskonały przyczynek do dziejów zimnej wojny, która jak dobrze wiemy, oparta była na wyścigu zbrojeń, w którym na czele stała broń jądrowa. Jedyny zarzut jaki mam do tej pozycji, a zasadniczo do jej wydania, to umieszczenie przypisów na samym końcu książki, a nie bezpośrednio pod tekstem, czytałoby się łatwiej, nie musiałbym co raz kartkować.

Niesamowite, jak niewiele brakowało, abyśmy następną wojnę, parafrazując słynne powiedzenie Einsteina, prowadzili za pomocą maczug, kijów i kamieni. Eric Schlosser przybliża nam, że ludzkość, posiadając świadomość bezpieczeństwa tylko dlatego, że mocarstwa mają w swoich arsenałach mnóstwo broni jądrowej, tylko pozornie może czuć się bezpieczna.

Fot.: Wydawnictwo PWN

schlosser

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *