Flesh memory

Mapa ciała – Jacky Goldberg – „Flesh memory” [recenzja]

Jednym z filmów, które wciąż możecie oglądać w trwającym właśnie, a objętym przez nas patronatem medialnym, Festiwalu ArteKino, jest francuski dokument Flesh memory przedstawiający sylwetkę trzydziestotrzyletniej Finley Blake – samotnej kobiety, która toczy batalię sądową z byłym mężem o prawa do opieki nad synem. Kłopot w tym, że głównym źródłem zarobku kobiety są internetowe pokazy seksualne, co dla ojca chłopca było oczywistym powodem do pierwotnego odebrania praw rodzicielskich.

Flesh memory w całości poświęca uwagę Finley Blake. Reżyser zagląda w codzienność  swojej bohaterki za pomocą nieśpiesznych, statycznych ujęć oraz wykorzystując okienka erotycznych czatów czy wideorozmów na Skype. Dzięki temu dość szybko wyłania nam się obraz samotnej, wyalienowanej od społeczeństwa kobiety, która nie potrafi nawiązać trwałej relacji w rzeczywistym świecie, jednocześnie będąc hiperaktywną w Internecie, skrupulatnie budując swój wirtualny wizerunek w social mediach oraz na stronach z seksualnym wydźwiękiem, dzięki którym zarabia pieniądze na utrzymanie. Nie samym udawanym seksem bohaterka jednak żyje – kobieta samodzielnie tworzy perfumy, żeby później dorywczo je sprzedawać. Wszystko po to, aby odzyskać możliwość opieki nad swoim kilkuletnim synkiem.

W trakcie oglądania filmu nie sposób nie odnieść wrażenia, że Jacky Goldberg (reżyser) podziwia swoją bohaterkę. Już sam tytuł filmu – Pamięć ciała (z angielskiego Flesh memory) dobitnie pokazuje, że najistotniejszym elementem dokumentu będzie właśnie Finley Blake w fizycznym tego słowa znaczeniu. Reżyser portretuje co prawda psychologiczny rys kobiety, ale robi to czasami w troszkę nazbyt pokraczny i wymuszony sposób, jak na przykład wtedy, gdy Finley rozmawia przez telefon z mamą oraz w trakcie dialogu za pomocą Skype’a z internetową koleżanką, opowiadając jednocześnie historię swojej choroby, życia, macierzyństwa. Trudno uwierzyć w to, że matka, a tym bardziej serdeczna koleżanka, wiedziały tak mało o swojej rozmówczyni – to ewidentny dowód na to, że twórcy w ten sposób chcieli przedstawić widzom kluczowe informacje.
Wróćmy jednak do ciała, ponieważ to właśnie ono jest dla reżysera najistotniejsze. Flesh memory w przeważających momentach ukazuje zbliżenia na różne części ciała Finley Blake. Poznamy większość tatuaży, które zdobią ciało ponadtrzydziestoletniej kobiety, ale nie zabraknie także spojrzenia na blizny, które zostawiły wyraźny ślad na ciele i w sercu bohaterki. O ile tatuaże przypominają raczej radosne momenty i są swoistą mapą ciała i życia Blake, o tyle właśnie blizny są świadectwem przebytych chorób i walki, którą zdążyła podjąć. I generalnie nie byłoby nic złego w takim podejściu do tematu, bo wszystko jest dość subtelne i zrealizowane ze smakiem, niestety tylko do pewnego momentu. Z niewiadomych przyczyn Jacky Goldberg w kilku momentach daje świadectwo tego, jak bardzo lubi swoją bohaterkę oraz jak mocno jej kibicuje. W pewnym momencie śpiącą Finley głaszcze pojawiająca się z nikąd ręka. To najbardziej dobitny wyraz fascynacji i stronniczości Goldberga i mnie osobiście popsuło to wydźwięk produkcji. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy twórca pozostaje bezstronny, a nawet jeśli opowiada się po którejś ze stron – nie daje tego po sobie poznać na czas trwania dokumentu. Tutaj od pewnego momentu miałem poczucie, że powinienem kibicować bohaterce wraz z twórcami, a nie przepadam, gdy ktoś mnie do tego zmusza. To w zasadzie największy minus całej produkcji.

Na ekranie nie doświadczymy skrępowania wynikającego z dokumentalnej natury filmu – nie dość że dla Finley Blake kamera jest codziennym elementem życia, to jeszcze z rozmów z reżyserem jasno wynika, że zna swoją bohaterkę od przeszło dekady. Dlatego też, bogatsi w tę wiedzę, nie czujemy się aż tak zaskoczeni albo zgorszeni niektórymi scenami, jak choćby jedną z pierwszych scen w tym krótkim, trwającym niespełna sześćdziesiąt minut, dokumencie, w której pokazana jest Finley Blake podczas pracy. Kręcona na jednym ujęciu, ponad sześciominutowa scena telefonicznego seksu z klientem jest nieco krępująca, ale widz potrzebuje wglądu także w ten aspekt życia kobiety.

Flesh memory to przede wszystkim smutny portret życia kobiety, która próbuje poradzić sobie z rzeczywistością. Jednak na ostateczną ocenę produkcji wpłynie w szczególności fakt, czy polubimy główną bohaterkę. Ja miewałem problemy, by darzyć sympatią Finley Blake, ale winię za to przede wszystkim reżysera, który zbyt nachalnie sugerował mi, żebym ją polubił i żeby mi na niej zależało. Sęk w tym, że jedni w podejściu Finley zobaczą odwagę, życie zgodne ze sobą i przede wszystkim szczęście wynikające z takiej postawy, a inni uznają jej filozofię za lekkomyślną, egoistyczną i aspołeczną. Tak czy inaczej – warto się przekonać osobiście, tym bardziej że to tylko 59 minut z Waszego życia.

ArteKino Festival

Flesh memory

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *