Frostpunk to tytuł, który użytkownicy PeCetów znają już doskonale od prawie dwóch lat. Od pół roku cieszyć się nim mogą także konsolowcy (w październiku 2019 r. miała miejsce premiera wersji dla Xbox One oraz PS4). 11 bit Studios, znane doskonale z wywoływania depresji u graczy (This War of Mine, mimo swojego genialnego klimatu, do wesołych gier raczej nie należało), po raz kolejny postanowiło sprawdzić naszą wytrzymałość i zdolności przetrwania. Tym razem jednak nie w czasie wojny, która przy warunkach obecnych we Frostpunku wydaje się dość łatwym do przeżycia doświadczeniem. Tutaj czeka nas zmierzenie się z ekstremalnym mrozem w czasie nowej epoki lodowcowej, która spadła znienacka na ludzkość.
Przyznam, że przeżycie w świecie Frostpunka nie należy do łatwych zadań. Mimo tego, do swojej misji podszedłem z entuzjazmem, który dość szybko opadł po tym, jak w ekspresowym tempie wyczerpałem zasoby węgla, zraziłem do siebie moją społeczność i zhańbiony zostałem wygnany na pokryte lodem pustkowia. Tak zakończyła się moja pierwsza rozgrywka i byłem zachwycony. Od tego czasu, po zmniejszeniu nieco poziomu trudności, szło mi już dużo lepiej, nauczyłem się odpowiednio gospodarować zasobami i sterować nastrojami ludności. Teraz z przyjemnością wracam na lodowe pustkowie i dbam o moje małe ludziki przemykające między śnieżnymi zaspami.
Sama fabuła Frostpunka opiera się na alternatywnej wersji rzeczywistości, w steampunkowym świecie, w którym w roku 1886 nałożyło się na siebie kilka globalnych kataklizmów (erupcje wielkich wulkanów), powodujących lodową apokalipsę i pociągających za sobą klęskę głodu i śmierć milionów ludzi. Imperium Brytyjskie, a raczej to, co z niego zostało, postanowiło przenieść się na daleką północ, gdzie ci, którzy przeżyli, zainstalowali ogromne generatory ciepła, przeznaczone do ogrzewania przyszłych miast po katastrofie. Tyle tytułem wstępu, dalej bowiem musimy radzić sobie sami. Ekspedycja kilkudziesięciu ludzi, pod dowództwem gracza, dociera pod jeden z takich generatorów i od tej pory muszą znaleźć sposób na przeżycie. Do wyboru mamy kilka ciekawych scenariuszy, jednak aby je odblokować, musimy najpierw ukończyć ten podstawowy, zatytułowany Nowy dom, który polega na tym, aby „po prostu” przeżyć określony czas, kiedy z każdym dniem robi się coraz zimniej. Wisienką na lodowym torcie jest niesamowicie wyczerpująca burza śnieżna, w której trakcie będziecie przeklinać twórców gry. To właśnie ten główny scenariusz stanowi największe wyzwanie (przynajmniej dla mnie) i stawia gracza przed trudnymi wyborami. Gwarantuję Wam bowiem, że aby przeżyć, na pewno będzie trzeba z czegoś zrezygnować, a to nie spodoba się ludziom.
Niewątpliwą zaletą Frostpunka jest dość oryginalne połączenie gatunkowe (mamy tutaj miks RTS-u z budową miasta i survivalem) z wciągającą fabułą i moralnymi wyborami, niosącymi za sobą konkretne konsekwencje. Nie jest to co prawda tak emocjonalnie wykańczająca gra, jak This War of Mine, gdzie pod opieką mieliśmy kilku ludzi i każdy z nich miał własną historię, a strata kogokolwiek była obarczona prawdziwym smutkiem. We Frostpunku przez większość czasu obserwujemy małe mróweczki budujące domy i wydobywające zasoby. Owszem, każda z tych mróweczek to konkretny człowiek, którego personalia możemy poznać, klikając na niego kursorem, lecz powiedzmy sobie szczerze, ilu z graczy tak naprawdę będzie to robić? Dla mnie jest to przejaw świetnej dbałości o szczegóły, który nie ma wpływu na rozgrywkę. Można przejść całą grę, w ogóle nie zwracając na to uwagi, ale może czasem warto zapoznać się z chociaż kilkoma mieszkańcami swojej małej społeczności? Nie są to może tak szczegółowo zarysowane postacie, jak w TWoM, każdy jednak ma tutaj jakąś osobowość.
Graficznie Frostpunk stoi na bardzo wysokim poziomie. Mamy tutaj bardzo wiele niemal mikroskopijnych szczegółów (choć paradoksalnie, im bardziej przybliżamy kamerę, tym mniej można ich rozróżnić). Muzyka, mimo że z czasem może być nieco monotonna, doskonale buduje klimat i pozwala całkowicie zatracić się w śnieżnej zawiei. Po podjęciu niektórych decyzji czy wprowadzeniu nowego prawa słyszymy komentarze ludzi – zazwyczaj niezbyt przychylne – co dodatkowo umacnia i tak już wszechobecny fatalizm. Mimo perspektywy boga, obserwującego swój świat z góry, pozwala to na większą immersję z zastaną sytuacją i troskę o społeczność, którą przyszło się nam opiekować.
Jako że wcześniej grałem już w wersję PeCetową Frostpunka, obawiałem się trochę konwersji konsolowej. Gry strategiczne bowiem bardzo rzadko sprawdzają się na konsolach. No bo, jakże to tak, grać w RTSa bez myszki? Tylko za pomocą pada ogarnąć tyle opcji? Na szczęście po jednej rozgrywce na Xboksie, moje wątpliwości się rozwiały. Osobom odpowiedzialnym za przełożenie wszystkich opcji dostępnych w grze na kilka przycisków dostępnych na padzie należą się słowa uznania. Wszystko jest tutaj intuicyjnie i jasno rozplanowane, a po paru minutach w ogóle zapomina się o braku myszki (chwilami sterowanie padem okazuje się nawet wygodniejsze). Większa część interfejsu opiera się na kołach wyboru, do których gracze konsolowi zostali już przyzwyczajeni przez niejedną grę. I jest to zdecydowanie najlepsze możliwe rozwiązanie.
Frostpunk to obecnie jedna z najciekawszych pozycji z gatunku strategii. Dobra passa 11 bit Studios trwa nadal, mimo że ich nowa gra nie jest aż tak emocjonalnie wyczerpująca, jak poprzednia (w pozytywnym sensie – jakkolwiek to brzmi). Jednocześnie nie jest to gra łatwa, nikt tutaj nie prowadzi za rączkę, nie ma żadnych tutoriali na początku, mówiących „a teraz kliknij tutaj, aby zrobić coś tam”, wszystko trzeba odkryć samemu, co dla mnie było zdecydowanie na plus. Kiedy znudzą nam się już przygotowane przez twórców scenariusze, zawsze możemy włączyć tryb nieskończoności i próbować pobić kolejne rekordy w ilości przeżytych dni. Dodatkowo wersja konsolowa ma tę znaczącą przewagę nad swoją PeCetową alternatywą, że granie zazwyczaj wiąże się z dużym ekranem, a na takim Frostpunk prezentuje się naprawdę pięknie i przejrzyście. Zdecydowanie polecam wszystkim miłośnikom strategii i postapokaliptycznym survivalowcom, a także tym, którzy stęsknili się za prawdziwą zimą.
Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.