bycie miłą nic nie kosztuje

Na wskroś dziewczyńsko – J. Allison, M. Sarin, W. Cogar – „Giant Days – 3 – Bycie miłą nic nie kosztuje” [recenzja]

Tym razem, w trzecim tomie komiksu Allisona, Bycie miłą nic nie kosztuje, wyjątkowo, wszystko zaczyna się nie od jednej z głównych bohaterek, lecz od Eda Gemmela. Tak, dokładnie tego samego, który od pierwszego kadru Giant Days, w jakim się pojawił, roztacza wokół siebie aurę nieodwzajemnionej i będącej tajemnicą poliszynela (dla wszystkich poza samą zainteresowaną) miłości do Esther. Tej samej, która w poprzednim tomie zakończyła krótki i wielce niefortunny związek ze starszym od niej studentem. Tej samej, która zdaje się nie mieć pojęcia, o uczuciu, jakie żywi do niej Ed, skutecznie i dobitnie trzymając go – o zgrozo – w okolonej drutem kolczastym, ciasnej, nieprzyjemnej, zimnej i nie bez powodu mającej złą sławę friend zone. Edowi jednak udało się znaleźć zajęcie, pasję (dzięki Daisy), która pozwala mu jako tako zapomnieć o krwawiącym sercu. Tym bardziej że pośród ludzi, z którymi Ed prowadzi studencką gazetę, znajduje się ktoś, kto być może wypełni pustkę, której nie zamierza nigdy zapełnić gotycka piękność.

Zostawmy jednak naszego rodzynka, bo o jego przygodach każdy musi przeczytać sam. Skupmy się na jego wielkiej miłości – Esther. Czarnowłosa łamaczka serc będzie w trzecim tomie robiła wszystko, by ocalić swoich znajomych przed zgubnym wpływem jej przyjaciółki, która niespodziewanie wpada z wizytą. Duża Lindsay to jednak nie morderczyni, złodziejka czy ogólnie – czarny charakter, lecz zwykła dziewczyna, która po prostu… lubi się bawić. I wciąga w to innych. Do tego stopnia, że biedna Esther nie panuje nad treścią swojego żołądka, a McGraw – ten sam spokojny, opanowany wąsacz, którego znamy z poprzednich dwóch tomów, rozdziela na golasa kopniaki. Duża Lindsay to bowiem kataklizm, z którym nasza studencka brać jeszcze nie wie, jak walczyć. Jednak nawet kataklizmy mają swoją ludzką stronę.

bycie miłą nic nie kosztujeTeraz natomiast przejdźmy do naszej cynicznej kokietki (ta kokietka to oczywiście zamierzona ironia), Susan. Panna Ptolemy wplącze się niestety w polityczne gierki i czarny świat nieprzespanych nocy pochłonie ją do tego stopnia, że będzie potrzebna interwencja. Susan może wiele stracić, angażując się w pracę przy kampanii wyborczej. Czy gra jest więc warta świeczki? I co na to wszystko nasza kochana Daisy, która będzie próbowała zapanować nad chaosem, który wkradł się do życia jej przyjaciółek? Czy czysta, wyprana pościel wystarczy, by przywrócić do życia zombie?

Opowiedziałam osobno o bohaterach Giant Days, bo w trzecim tomie, jak nigdy do tej pory, losy naszych studentek się nieco rozwidlają. Każda dostaje poniekąd swoją własną historię, choć oczywiście to opowieść o Susan, Esther i Daisy jako trójce przyjaciółek ciekawi nas najbardziej. Tym bardziej interesujące i niepokojące staje się dla nas zakończenie tomu Bycie miłą nic nie kosztuje, bo stawia pod znakiem zapytania ich dalsze relacje. Wierzę jednak, że taki finał to jedynie wystawienie na próbę naszej czytelniczej cierpliwości, a nie faktyczny stan rzeczy, który przywita nas w czwartej części cyklu. Bo sercem Giant Days jest właśnie przyjaźń tych trzech zwariowanych dziewczyn; przyjaźń, która opiera się na tym, że każda z nich jest inna – zarówno wizualnie, jak i pod względem charakteru. Nawiązując do ich rozmowy z pierwszego tomu – pewnie, gdyby nie miały pokoi w akademiku obok siebie, nigdy by się nie zaprzyjaźniły. Bo takie relacje jak ich, tak dziwne i jednocześnie silne, biorą się głównie z przypadku.

W trzecim tomie Giant Days nie zwalnia tempa – co to, to nie. Da się jednak wyczuć minimalnie inny sposób narracji, trudno jednak powiedzieć, czy jest on gorszy. Przede wszystkim mam nadzieję, że w kolejnej części pojawi się już “normalna” Susan, bo tu szczerze mówiąc, brakowało mi jej docinek, ciętych ripost i niebanalnych, lecz zawsze trafnych spostrzeżeń dotyczących rzeczywistości. To głównie ona wprowadzała humor do komiksu i w tej części jest go zdecydowanie najmniej  – choć nadal go nie brakuje. Stosunkowo mało było również Daisy i myślę, że zostanie to nadrobione w kolejnych zeszytach. Musi być bowiem równowaga w przyrodzie i każdej z nich – Susan, Daisy i Esther – musi być po równo, aby Giant Days miało sens. Zresztą – Ed i McGraw powoli wyrastają na niemal tak samo ważnych bohaterów – jestem ciekawa, jak to będzie z nimi w dalszych częściach.

bycie miłą nic nie kosztujeW drugim tomie cyklu, Obudźcie mnie, jak będzie po wszystkim, część ilustracji stworzyła Lisa Treiman, a za rysunki do dwóch ostatnich zeszytów odpowiadał Max Sarin. W trzecim tomie pałeczkę całkowicie przejmuje Sarin i choć nadal – tak jak wtedy – daleka jestem od wyrokowania, czyje ilustracje są lepsze lub bardziej spójne z charakterem komiksu, o tyle myślę, że ważna jest konsekwencja i harmonia. Bo choć w drugim tomie zmiana ilustratora nie była wadą komiksu, o tyle, gdyby każdy tom był podzielony ze względu na różne style – mogłoby to źle wpłynąć na odbiór komiksu. Dobrze więc, że Bycie miłą nic nie kosztuje przynosi nam w tej materii spójność. Zwłaszcza że postaci, jakie znamy z pierwszej części, zatytułowanej Królowe dramy, wciąż są sobą, tylko w nieco innym wydaniu. Nie ma jednak najmniejszych problemów, by je rozpoznać. A za ilustrację na okładce wciąż odpowiedzialna jest Lisa Treiman.

Bycie miłą nic nie kosztuje to kolejne szalone przygody Susan, Esther i Daisy. Swoje trzy grosze – jak już wspomniałam – ma też do wtrącenia Ed, który wyrasta razem z McGrawem na pełnoprawnego bohatera. Choć wiadomo – to dziewczyny rządzą. To one są i będą osią Giant Days. Bo komiks Allisona to opowieść o dziewczyńskiej przyjaźni, dziewczyńskich troskach i szalonych pomysłach. Takich, na które mogą wpaść tylko szalone dziewczyny. To ponadto opowieść o miłościach, zawodach, porażkach, sukcesach, radościach i smutkach. Po prostu. Komedia o życiu trzech dziewczyn w akademiku. Okraszona czasem poważniejszymi problemami. Czyta się ją szybko – nie wiedzieć kiedy mamy za sobą kolejny tom. Przy Giant Days można się świetnie zrelaksować i poprawić sobie humor przynajmniej na tych kilkadziesiąt minut.

Fot.: Non Stop Comics


Przeczytaj także:

Recenzje poprzednich tomów Giant Days

bycie miłą nic nie kosztuje

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *