W mojej opinii szósty sezon do tej pory nie miał żadnego wyraźnie słabszego odcinka. Do tej pory, ponieważ najnowszy epizod, Blood of my Blood, okazał się bardzo rozczarowujący. Mam szczerą nadzieję, że kolejne już nie będą tak przykrymi niespodziankami. Zachęcam do przeczytania wrażeń na temat tej odsłony serialu Gra o tron – uważajcie tylko na liczne spoilery! Jeśli nie jesteście na bieżąco z produkcją HBO, stanowczo odradzam dalsze czytanie tekstu.
Pierwszym ważnym powodem, który stawia ten odcinek w złym świetle, jest poświęcenie czasu na wątek Samwella Tarly’ego. Muszę przyznać, że nie przepadam za tą postacią, a już ostatnia scena z nią (wymioty podczas podróży morskiej) nastawiła mnie do niej negatywnie w tym sezonie. W nowym epizodzie serialu Gra o tron oglądamy dalsze losy bohatera, który wraca do swojej rodziny. Nie dzieje się praktycznie nic ciekawego, jest wręcz nudno, a z przedstawionych wydarzeń niewiele wynika poza zdobyciem rodowego miecza przez Sama – zakładam, że w przyszłości okaże się istotny. Pomijając to, ten wątek składa się głównie z dość niezręcznych scen, ponieważ zarówno Sam jak i Goździk nie czują się dobrze w towarzystwie familii chłopaka. Do tego ojciec Tarly’ego nie należy do najbardziej tolerancyjnych osób.
Za to wreszcie wracamy do Królewskiej Przystani, żeby śledzić rozwój konfliktu między Cersei Lannister a Wielkim Wróblem. Kolejne starcie rozegrało się zgodnie z moimi przewidywaniami – punkt zdobył przywódca sekty. Wiedziałem, że jest zbyt inteligentny, aby zaufać królowi Tommenowi, który musiał wygadać się swojej matce. Okazało się to fortelem w wykonaniu Wróbla i mogę tylko przyklasnąć temu, jak znakomicie (ponownie) upokorzył przeciwników. Co prawda spodziewałem się większej intrygi, jednak nadal jestem ukontentowany. Oczekuję w następnym lub jeszcze kolejnym epizodzie sądu na Cersei, a potem może próby walki… Tylko tym razem Góra raczej nie wyjdzie z pojedynku zwycięsko. Pytanie, kto może stawić mu czoła?
Niespodzianką w Królewskiej Przystani było zachowanie Margaery. Królowa jeszcze niedawno miała zapędy buntownicze, lecz teraz poparła wizję Wielkiego Wróbla. Uważam, że to gra z jej strony, choćby z uwagi na zaskoczenie przybyciem armii – Tyrell była zdumiona nadejściem pomocy, nie oczekiwała jej, więc rozpoczęła współpracę z wrogiem. Swoją drogą, Wielki Wróbel to jeden z moich faworytów tego sezonu. Rozstawia wszystkich wedle własnego upodobania, manipuluje, knuje, jest piekielnie inteligentny i potrafi kierować innymi. Brawa dla Jonathana Pryce’a, który umiejętnie odgrywa tę postać – nietrudno uwierzyć, że ona wszelkich działań podejmuje się z gorącym przekonaniem o własnej racji. Podziwiam tak doskonałe oddanie jej fanatyzmu.
Nieporozumieniem jest rozwój wątku Aryi Stark. Przez dłuższy czas szkoliła się w celu dołączenia do Ludzi bez Twarzy. Miała wyzbyć się niepotrzebnych emocji, którymi nie może kierować się przyszła członkini gildii skrytobójców. Jednak, gdy dostała misję – prostą: zabić, nic więcej – stwierdziła, że w sumie podziękuje i postoi. Uratowała niedoszłą ofiarę (która tak czy inaczej powinna w przyszłości zginąć, tylko nie z ręki Starkówny) i uciekła. Dziewczynka bez imienia oblała najważniejszy sprawdzian, a jej postęp najwyraźniej polegał tylko na zdobyciu umiejętności fizycznych. Te wciąż nie zachwycają, więc teoretycznie dobrym zwrotem akcji byłoby zabicie Aryi, chociaż zdaję sobie sprawę, że na pewno do tego nie dojdzie.
Najlepiej zaprezentował się wątek Brana. W krótkich wizjach Starka można było dostrzec interesujące sceny, między innymi z Szalonym Królem. Ponadto ujawniono zaskakującą tożsamość Zimnorękiego, którym okazał się Benjamin Stark, służący nowej Trójokiej Wronie, czyli Branowi. Szkoda, że wydarzenia na Północy były tak krótkie, ale na uwagę zasługuje jeszcze efektowne starcie z Innymi – podobała mi się walka ognistym cepem bojowym. Na końcu odcinka następuje powrót do Daenerys Targaryen. Niestety – poza pokazaniem smoka, który trochę urósł – scena była słaba, wtórna i niepotrzebna. Daenerys ponownie wygłosiła swoją (zieeew) przemowę, poruszyła kwestię statków i właściwie (zieeew) nic wartego usłyszenia nie powiedziała. Natomiast pewnym zaskoczeniem jest powrót do postaci Waldera Freya. Wypadł trochę chaotycznie, bo Frey pojawił się zupełnie niespodziewanie. Nie jestem pewien, co z tego wyniknie, lecz przybycie na miejsce Jaimego może uatrakcyjnić zdarzenia, które tam się rozegrają.
Nie ukrywam, że szósty odcinek Gry o tron mocno mnie rozczarował. Przez większość seansu czekałem, aż się skończy, bo nie przepadam za postacią Sama, którego historia jest nużąca. Do tego losy Aryi poszły w niesatysfakcjonującym kierunku – o scenie z Daenerys już nawet nie wspominam. Dobrze zaprezentowały się jedynie wydarzenia w Królewskiej Przystani i na Północy. Moja ocena: 5/10.
Fot.: HBO
Podobne wpisy:
- "Gra o tron " przedstawia teaser do szóstego sezonu!
- "Gra o tron", sezon 6, odcinek 3 - wrażenia (ze spoilerami)
- Będzie kolejny sezon "Suits"!
- "Gra o tron", sezon 6, odcinek 10 - wrażenia (ze spoilerami)
- „Gra o tron”, sezon 6, odcinek 4 – wrażenia (ze spoilerami)
- "Gra o tron", sezon 6, odcinek 7 - wrażenia (ze spoilerami)
6 Komentarze
O ile mogę się zgodzić że był to słabszy odcinek zwłaszcza na tle poprzedniego i też jestem ciut zawiedziony akcją w Przystani, nie mogę się zgodzić, albo powiedzmy „inaczej to widzę” jeśli chodzi o to co wydarzyło sie w wątku Aryi (już byłoby mi szkoda tej laski która myśli że może ją zabić…gdyby nie to, że mam tą laskę gdzieś) i Danki. Co do Aryi to jako że to moja ulubienica no to nie wyobrażam sobie by jej historia skończyła się tak, że pojechala do Bravoos, żeby tam umrzeć z rąk byle dziewczyny. Opcje widzę dwie – 1. Arya zabije te laskę i sie okaże że to był jej sprawdzian. 2. Arya zabije tę laskę, wyciągnie ukrytą pod schodami światyni Iglę i jedzie robić rozpierduchę w Westeros.
Przemek, ale popatrz: Ta „byle dziewczyna” od pięciu odcinków nic, tylko łoi tyłek wielkiej Aryi… Inna sprawa, że tak masakrycznie spierniczyli jej wątek, że to pojęcie ludzkie przechodzi. Niekoniecznie to, co w książce się sprawdziło, zadziała dobrze w serialu i ten wątek moim zdaniem świetnie to potwierdza. Niestety, ale jak wątek Aryi był jednym z najlepszych, gdy wędrowała z Ogarem, tak odkąd trafiła do Bravoos, to jest to po prostu pasmo nudy i narastającej irytacji widza. Przez 15 odcinków jej wątek praktycznie stoi w miejscu, przez 5 ostatnich odcinków Dziewczynka tylko macha kijem i zbiera baty. Igłę to ona już wzięła w tym odcinku, co sugeruje, że jest gotowa spierniczać z Bravoos i że jednak zmieniła zdanie co do swojego „szkolenia”. Jeśli to się potwierdzi – będzie to chyba największa masakra tego serialu. 15 odcinków zbierania batów, pobierania nauk, wbijania do głowy, że jest nikim i nie ma imienia tylko po to, żeby finalnie stwierdzić, że to nie był dobry pomysł :D
Tylko że 1. To co sie dzieje z Aryą też można odbierać (ja odbieram), albo inaczej- to co może się stać nie jako najwiekszą masakre, a jako poszukiwanie swojej drogi, zwłaszcza że jest to jedna z najmlodszych postaci całej sagi. Dwa, że dzięki Aryi poznaliśmy (po części) najbardziej niezwykle bractwo/organizację Gry o tron. Po 3. Dostawała po dupie bo do niedawna była ślepa a jej przeciwniczka to killer :D No i generalnie Arya jest najbardziej zagubiona postacią całej sagi, waleczna od zawsze (bardziej bojowa niż Bran czy Sansa – odcinek 1.), szkolenia u Forrela itd. I w wieku lat chyba 9 widzi jak jej ojcu ścinają głowę. Wiec też ja się nie dziwię na ten akt łaski który wykonała i że troche ruszyło ją sumienie. Inna sprawa, że naprawdę to co zrobiła może być częścią testu (zwlaszcza zabicie tej laski która planuje zabić samą Aryę) no albo rzeczywiście wróci do Westeros ale już troche bardziej doswiadczona życiowo, w której gniew jaki miala (modlitwy przy Ogarze) zostanie jakoś puszczopny w dobrą stronę. Ja Wam mówię, Gra o tron skończy się tak że Arya wszystkich pozabija, zostawi na koniec ostatniego któremu pozwoli być królem i powie „Nie ma za co… łajzo”. I odejdzie :D
3. Dostała baty, bo jest cienka ;P Już od jakiegoś czasu ma wzrok i są dwa warianty: albo mnie pamięć myli, albo dalej przegrywa w pojedynkach 1 na 1.
2. To jest jakaś namiastka poznania, która została rozwleczona do granic możliwości ;)
1. Nie widać tych wątpliwości u Aryi. Nie wchodzę nawet w kwestię książki, która nie wyszła, więc twórcy nie mogą się nią zasłaniać. Zresztą biorą z oryginału, co chcą, więc serial można traktować jako oddzielny twór. Jeśli bohater ma być rozdarty wewnętrznie, to musi się tak prezentować. Arya na dobrą sprawę przez kilkanaście odcinków była zdeterminowana, żeby dołączyć do Ludzi bez Twarzy (mocno zdeterminowana), doskonale wiedziała, że będzie musiała zabijać – ba, jej zemsta to zabicie wrogów – i teraz nagle rezygnuje. Dlaczego? Bo zauważyła aktorkę grającą rozpaczającą matkę? Nie jestem przekonany tym rozwojem akcji w najmniejszym stopniu.
Mi się wydaje, że jest jeszcze opcja, w której Arya przejmuje całą organizację i wtedy rusza na Westeros. Ale to brzmi absurdalnie :D Generalnie powinna zginąć. To jest logiczne. Arya jest za słaba, Ludzie bez Twarzy zbyt potężni. Jednak jak już wspominałem, to się tak nie rozegra. Nie wiem, kiedy to się stało, ale w „Grze o tron” wykształtowały się postacie nie do ruszenia i to się odbija na jakości serialu.
Pięknie napisane, Dziękuję. Zgadzam się w 100 %.
No ja akurat zupełnie zgodzić się nie mogę :)