„Gra o tron”, sezon 6, odcinki 1-2 – wrażenia (ze spoilerami)

Zachęcam do zapoznania się z wrażeniami na temat dwóch pierwszych odcinków 6. sezonu Gry o tron. Serial HBO powrócił 24 kwietnia, ale już wcześniej wywoływał gorące dyskusje, związane z dalszymi losami najważniejszych bohaterów. Trzeba przyznać, że końcówka 5. serii solidnie zaskoczyła – fani snuli swoje podejrzenia, pojawiały się doniesienia z planu, aktorzy byli rozpytywani przez media… Jednocześnie rosły oczekiwania widzów – czy najnowsze dwa odcinki je spełniły? Uwaga, w tekście padają spoilery! Zalecam czytanie tylko tym, którzy są na bieżąco z Grą o tron.

Może zacznijmy od końca, czyli wreszcie wiemy, że Jon Snow żyje. To dobra informacja – choć zabijanie bohaterów jest wyróżnikiem produkcji, to oglądający potrzebują kogoś, komu można kibicować. Kimś takim jest właśnie Jon Snow. Poza tym wciąż nie poznaliśmy tożsamości jego rodziców, co w przypadku śmierci tej postaci mogłoby zamknąć temat i pozostawić nas bez odpowiedzi (ewentualnie: bez konsekwencji tej odpowiedzi). Zresztą wydaje się, że już w 6. sezonie mogą paść istotne informacje. Bran miał wizję dotyczącą przeszłości (zobaczyliśmy siostrę Neda!) – być może jedna z następnych rzuci światło na kwestię pochodzenia Jona. Jednak wskrzeszenie bohatera nie wypadło aż tak oszałamiająco. Podobało mi się, że nie od razu do niego doszło, twórcy próbowali zwodzić widza i trzymać go w napięciu, ale sam powrót do żywych nie był zbyt przekonujący. Trochę też szkoda, iż potwierdziły się domysły dotyczące udziału Melisandre. Skoro o niej mowa – jej wygląd wywołał niemałe poruszenie. Ile ona musi mieć lat?

Gra o tron

Z drugiej strony trudno znaleźć inny sposób na ożywienie Jona niż pomoc czerwonej kapłanki. Ale czy to tylko jej udział? Może Jon przebywał w ciele wilkora? Nie wiadomo. Tym ciekawiej zapowiadają się więc kolejne odcinki. Bohater już umarł, więc nie jest związany przysięgą – nie musi służyć Nocnej Straży, może za to rozpocząć walkę w imię rodu Starków. Uważam, że ten kierunek byłby piekielnie interesujący, o ile do niego dojdzie. Ponadto zagadką pozostaje, jaki okaże się zmartwychwstały Jon Snow. Po powrocie do życia mógł utracić cząstkę siebie.

Gra o tron dalej pozostaje widowiskowym serialem fantasy. Chociaż czasami grafika komputerowa mogłaby być mniej widoczna, to przeważnie sceny zachwycają rozmachem. Szczególnie wyśmienicie wypadła walka, w której wzięła udział Brienne. Potyczka stała na wysokim poziomie, była emocjonująca i wiarygodna, nie brakło potknięć nawet wśród tych dobrych, którym pomogło nieco szczęścia, ale też umiejętności. Tylko Sansa – jak zwykle – nic nie zrobiła… Skoro przy niej jesteśmy, cieszę się, że wszystko wskazuje na połączenie sił Sansy i Jona Snowa. Razem mogą dużo namieszać. No chyba że im się zginie. Chociaż w przypadku Jona Snowa to byłby dopiero psikus. Gra o tron

Dobrze, że końcowy wynik wciąż jest na minusie – do tej pory więcej osób zginęło, niż zostało przywróconych do życia. Niestety, niektóre śmierci nie zrobiły na mnie świetnego wrażenia. Zamach na Roose’a wydawał się prawdopodobny już w chwili, gdy padła informacja, że urodził mu się męski potomek. Gra o tronZnając okrucieństwo swojego syna, Ramseya, powinien od razu wtrącić go do lochu i najlepiej zabić, a nie się tulić… Może odezwała się w nim ojcowska miłość? Chyba tak to należy wytłumaczyć. Następne sceny – śmierć żony Roose’a i dziecka – tylko potwierdziły szaleństwo i bezwzględność bękarta, który od jakiegoś czasu pozostaje głównym obiektem nienawiści widzów, godnie zastępując zmarłego Joffreya. Trochę się również dzieje w rodzie Martellów, lecz szybkie pozbycie się dwójki istotnych postaci potraktowałem obojętnie. Z jednej zrobiono Pinokia, druga najwyraźniej nie cieszyła się poparciem osobistej straży… Szczerze powiedziawszy, Żmijowe Bękarcice wraz ze swoją matką na razie grają głównie na nerwach i nie jestem przekonany, co do ich siły i wpływów.Gra o tron

Na razie tempo nowego sezonu nie należy do szybkich, ale nie wpływa to w negatywny sposób na oglądanie. Widocznie nazbierało się tyle wątków, że wystarczy ruszyć z akcją o kilka centymetrów i już mamy materiał na dobry odcinek. Bran pojawił się na chwilę, ale obecność siostry Neda i tajemnica związana z niegdyś mówiącym Hodorem rekompensują krótkość scen. Daenerys Targaryen ponownie zaprezentowała wszystkie swoje tytuły, próbując pokazać, jaka jest ważna, a niewidoma Arya pozostaje niewidoma i stara się przekonać Mężczyznę, że jest nikim. Co tak na marginesie, mnie niezbyt przekonuje i wciąż zastanawiam się, do czego w końcu doprowadzi ten wątek – poza możliwym wykoszeniem wszystkich wrogów, ale w takim tempie nauki, to oni sami się wykończą i wendetta Starkównej nie wyjdzie.

Najlepiej prezentuje się Tyrion – tu też na razie brakuje przełomów, lecz rozmowa z eunuchem (i żartowanie z niego) oraz spotkanie ze smokami były ciekawymi momentami. Najmniejszym zainteresowaniem darzę wątek Żelaznych Ludzi, choć po przybyciu Theona (który po ucieczce z Sansą budzi moją sympatię) może się to zmienić. U Lannisterów zaś po staremu – wciąż karty rozdaje Wielki Wróbel. Pozostaje czekać aż konflikt między nim a rodziną Cersei się zaogni. Aktualnie poprzestano na pokazaniu, jak niebezpiecznym zagrożeniem dla Lannisterów jest fanatyczna sekta (Jaime chyba już zdał sobie sprawę, że nie należy jej lekceważyć).Gra o tron

Ogólnie mam nadzieję, że najlepsze odcinki sezonu i zarazem serialu są jeszcze przed nami. Pierwsze epizody wypadły obiecująco. Chociaż nie forsują tempa, to nuda wcale mi się nie udzieliła. Świetnie wypadł wątek Nocnej Straży i Jona Snowa, bez których byłoby mniej atrakcyjnie. Liczę, że jak najszybciej poznamy następne kroki bohatera po powrocie do życia. Start Gry o tron oceniam na 8/10.

Fot.: HBO

Write a Review

Opublikowane przez

Krzysztof Lewandowski

Student dziennikarstwa i miłośnik fantastyki. Uwielbia czytać książki (fantastyczne) oraz oglądać filmy i seriale telewizyjne (nie tylko fantastyczne). Nie ma nic przeciwko dobrej grze, zwłaszcza z gatunku cRPG, ale ostatnio częściej grywa w Fifę. Piłka nożna to jego pasja, lecz zdarza mu się śledzić zmagania w innych dyscyplinach sportowych - gdy jest komu kibicować.

Tagi
Śledź nas
Patronat

3 Komentarze

  • Dla mnie początek sezonu również na plus, choć jakiegoś specjalnego szału nie ma. Wątek Aryi, która jest jedną z lepszych postaci, nudził już w poprzednim sezonie i naprawdę twórcy mogliby przywrócić jej postać do żywota, bo szkoda dziewczyny. Fajnie, że Daenerys w końcu ktoś powiedział, że szereg jej imion może dla kogoś być tylko bełkotem i jedyne co wywoływać, to przewracanie oczami ;). Sprawa z Jonem Snowem była jasna w zasadzie od momentu, kiedy padł pierwszy cios, bo twórcy zostawiali po drodze wiele znaków. Oczywiście to bardzo dobrze, bo zabijanie ważnych postaci jest fajne, ale w przypadku Jona uciełoby zupełnie jeden z ważniejszych wątków, więc byłby to strzał w stopę. Tyrion rzecz jasna nadal jest gwiazdą i wprowadza do serialu element, który chyba nigdy się nie znudzi. Ogólnie odcinki były dobre, choć z drugiej strony czegoś w nich zabrakło. Dużo śmierci serwują nam twórcy w tych dwóch epizodach, ale odbywają się one jakoś tak bez emocji. Pytanie tylko, czy to kwestia tego, że widzom westerowskie zabójstwa już spowszedniały, czy może dałoby się je nakręcić lepiej…

  • Tekst bardzo fajny i z większością się zgadzam. Tak tylko moim zdaniem… wszystko jest super, jednak te odcinki powinny być dłuższe!!! Ja wiem, że to już trwa godzinę, ale jest tyle wątków, że niektóre są czasowo mocno skrocone. To sie tyczy Aryi, Danny czy takiego Brana, których role w tej sadze wydaja sie byc istotne. Już nie wspomne o tym, że w książce dość sporą rolę w pewnym momencie zaczynają odgrywać Żelazni ludzie, których chwilowo tu jak na lekarstwo, choc fakt, widac że coś się dzieje. Materialu jest strasznie duzo i choc twórcy odwalają kawał świetnej roboty to za krótkie są te odcinki!! :D Co do samych postaci to Tyrion ok ale ja jakos z zachwytu nie padlem, to jest po prostu stary dobry Tyrion :) Nie zgodzę się też że Danny ktoś coś pokazał (to akurat odnośnie komentarza wyżej ;) ). Danny zmiecie z powierzchni Ziemi wszystkich tych dzikusów ;) Poza tym, moja faworytka czyli Arya – ok, a najbardziej podoba mi się duet Cersei – zmartwychGóra. Snowa nie lubie, wiadomo było co sie stanie. Stało się. O wow, super. Generalnie sezon zaczał się bardzo ciekawie i ja nawet jako ogromny fan całego tego zjawiska jakim jest Pieśń lodu i ognia, potrafie obiektywnie spojrzeć i według mnie, nie ma się do czego przyczepić ;).

  • Aaa i średnio mi sie podoba, że z Martellów których uwielbiam, robią debili.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *