Gra o tron

„Gra o tron” sezon 7, epizod 1 – „Smocza Skała” – wrażenia (ze spoilerami)

Gra o tron powróciła na dobre! Na tę premierę czekaliśmy ze zniecerpliwieniem, odliczając dni do pierwszego epizodu. Wczoraj w koncu nadszedł wyczekiwany przez niezliczone rzesze fanów dzień i mogliśmy poznać dalsze losy bohaterów, których zdążyliśmy przez sześć poprzedich sezonów pokochać lub  znienawidzić. Odcinek zatytułowany Smocza Skała, otwerający siódmy sezon, okazał się emocjonujący i wart czekania. Arya staje się coraz bardziej bezwzględna, Sansa i Jon Snow mają różne poglądy na temat rządów w Winterfell, Cersei nie zamierza złożyć broni, Daenerys Targaryen, Pierwsza Tego Imienia, królowa Meereen, królowa Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi, władczyni Siedmiu Królestw, protektorka królestwa, khaleesi Wielkiego Morza Trawy, zwana Daenerys zrodzoną z burzy, niespaloną i matką smoków przybywa do opuszczonej przed laty rodzinnej posiadłości, a reszta postaci również ciekawie zaprezentowała się na ekranie – niektórzy pokazując znane nam już, żądne krwi oblicze, inni zaskakując empatią. Co wydarzyło się w pierwszym odcinku nowego sezonu? Jak troje naszych redaktorów – Sylwia, Mateusz i Jakub – ocenia rozwiązania fabularne i techniczne? Zapraszamy do lektury pierwszych wrażeń po seansie.

Mateusz Cyra: Wyczekiwanie zakończone – zima nadeszła. W tym roku czekaliśmy nieco dłużej niż dotychczas, w dodatku otrzymując w zamian mniej (!) odcinków niż zazwyczaj, ale według zapowiedzi twórców mieliśmy w zamian za te niedogodności otrzymać naprawdę piorunujące odcinki, w których dużo się dzieje. Czy pierwszy odcinek siódmego sezonu spełnił pokładane w nim nadzieje? Myślę, że tak, ponieważ niemal godzinny epizod zleciał mi w okamgnieniu i nie odczuwałem nudy, jak to już się zdarzało w poprzednich odsłonach największego fenomenu stacji HBO w ostatnich latach. Jedyny problem tkwi w tym, że nie otrzymaliśmy przed odcinkiem 2, 3-minutowej “przypominajki”, która przybliżyłaby widzom wszystkie ważniejsze wątki z poprzedniego sezonu. Może takie podejście dla niektórych będzie dziwne, ale nie wszyscy mają czas, aby w ramach odświeżenia przed nowym sezonem obejrzeć sobie poprzedni(e), a minął już ponad rok i większości wątków nie pamiętałem lub przypominałem je sobie w trakcie nowych scen Gry o tron. Przechodząc jednak do samego odcinka – było solidnie i rzeczowo, jak to przeważnie dzieje się po dłuższej przerwie. Twórcom udało się rozruszać widza otwierającą sezon sceną w siedzibie Freyów, gdy nasza nie taka już mała Arya bez mrugnięcia okiem wycina w pień cały zdradziecki ród, marszem Białych Wędrowców, wymianą argumentów między Starkami w Winterfell, zachłannym i zdającym się nie mieć większego sensu planem Cersei, odkryciem Samwella czy wreszcie powrotem Deanerys do domu. Działo się dużo, realizacja stała jak zwykle na najwyższym poziomie (przepięknie prezentowała się na ekranie flota Greyjoyów) i aż chciałoby się więcej! Jako jedną z najlepszych sekwencji uważam scenę, w której Sam na przemian sprząta, gotuje, podaje, czyści, studiuje, porządkuje. Niekoniecznie samo ukazanie losów pozornie nieistotnego bohatera było tak fajne, co sposób, w jaki nakręcono tę scenę. Szybkie cięcia, liczne przeskoki ujęć – doskonale pogłębiły monotonię oraz udrękę Sama. Jestem zadowolony, czekam na więcej!

Jakub Pożarowszczyk: Nie będę ukrywał, że decyzję o skróceniu sezonu do siedmiu odcinków przyjąłem z dużym niesmakiem. Po prostu rozczarowałem się, że mniej będę obcował z Westeros. Niemniej narzekałem również na jakość trzech poprzednich sezonów z naciskiem na piąty, który był po prostu nudny. Nie brakowało w nim dłużyzn, przeciągniętych, a nawet często niepotrzebnych wątków. I zasadniczo dopiero po obejrzeniu pierwszego odcinka siódmej serii przyklasnąłem producentom Gry o Tron decyzji o skróceniu sezonu. Odcinek był totalnie pozbawiony dłużyzn, zbędnych scen, wątków, typowych ekranowych zapychaczy. Mimo że jego akcja była spokojna, to całe sześćdziesiąt minut trwałem w napięciu i oczekiwaniu na kolejną scenę. Jeśli skondensowanie akcji będzie tak samo udane w pozostałych sześciu, to spodziewam się fantastycznego sezonu, pełnego mocnych wrażeń oraz pozbawionego rozczarowań. Mateusz wspomniał, że wizualnie również odcinek jest dopracowany na najwyższym poziomie. Wyjątkowo ten odcinek oglądałem w kinie, na pokazie prasowym zorganizowanym przez polski oddział HBO i z perspektywy widza sali kinowej tylko potwierdzę jego powyższe słowa. Ujęcia Smoczej Skały, Muru czy też potężnej floty Eurona dosłownie wgniatały w fotel. Mam nieodparte wrażenie, że mniejsza ilość odcinków pozwala na jeszcze lepszą ich postprodukcję i te wszystkie wizualne smaczki eksplodowały pełną mocą na dużym ekranie. Czyli pierwsze wrażenia, na gorąco, są jak najbardziej pozytywne, choć oczywiście można mieć wątpliwośc właśnie co do wątku samego Greyjoya. No bo skąd on nagle pojawił się w Królewskiej Przystani i to z tak wielką ilością statków? No cóż, to nie pierwszy brutalny skrót scenarzystów Gry o Tron i do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić.

Sylwia Sekret: Nie mam zamiaru wcielać się w złego policjanta i się z Wami nie zgadzać. Pierwszy odcinek najnowszego sezonu Gry o tron, na który czekał niemal cały serialowy światek, był udany, widowiskowy i przede wszystkim zapowiadający naprawdę świetne kolejne epizody. Scena rozpoczynająca odcinek była satysfakcjonująca, bo wreszcie wątek Aryi, który w poprzednich sezonach mógł się nieco dłużyć i wyczerpać widza, nabiera rumieńców, gdy Starkówna zaczyna skreślać kolejne nazwiska ze swojej listy – robiąc to w dodatku z rozmachem i bez zastanowienia. I choć pozostałe wątki nie były już tak fabularnie emocjonujące, to uważam, że dobrze się stało, bo gdyby akcja tego epizodu gnała na łeb na szyję, to mielibyśy spory problem żeby połapać się w tym wszystkim po tak długiej przerwie między sezonami. Podobnie bowiem jak Mateusz, ja również wiele rozwiązań fabularnych przypominałam sobie w trakcie oglądania wczorajszej premiery, więc w miarę spokojny, a jednocześnie emocjonujący odcinek był idealnym rozwiązaniem na otwarcie sezonu. Oprócz wymordowania sporej gromadki ludzi przez najmłodszą córkę Neda Starka, mogliśmy zobaczyć również, jak radzi sobie Jon Snow i Sansa. Scena z ich udziałem świetnie pokazała, jak nie do końca dają sobie oni radę, władając Winterfell. Sansa podważająca autorytet Snowa i Jon spierający się z nią nie w cztery oczy, lecz w obecności przedstawicieli innych rodów… takie coś nigdy nie powinno mieć miejsca wśród władców – ale cóż, oni dopiero się uczą, a wiemy przecież, że Starkowy bękart nie należy do najbardziej stanowczych i bezwzględnych ludzi (i dobrze). Wątek Cersei nie wniósł zbyt wiele nie tyle do samej akcji, co do postaci. Mam wrażenie, że nieco się ona wypaliła – znamy już wszystkie jej “zniszczę-cię-i-zgniotę-jak-robaka-bo-gardzą-tobą” miny, a także zapewnienia o tym, że da sobie radę i będzie władać całym światem. Pytanie tylko, kiedy jej wierny giermek Jaime w końcu uwolni się od tej toksycznej dla niego relacji. Co do wątku Sama… fakt, był zrobiony ciekawie, ale moim zdaniem sekwencja kolejnych jego powtarzających się obowiązków była zbyt długa. Jedna spokojnie by wystarczyła, by pokazać, jak trudna, żmudna i śmierdząca jest jego praca. Tym bardziej że wątpię, by miało to konkretny wpływ na cokolwiek.

Miłym zaskoczeniem było zobaczenie na ekranie Eda Sheerana i usłyszenie przez moment jego śpiewu. Było to coś, czego się nie spodziewałam, i choć podczas seansu żartobliwie skomentowałam to słowami: “ten to wszędzie się wciśnie”, był to oczywiście żart i miło było zobaczyć tę pocieszną twarz muzyka. Zastanawiam się natomiast czy absolutny brak scen seksu w odcinku Smocza Skała – scen, które, bądź co bądź, stały się już charakterystyczne dla tego serialu – był jednorazowym wyskokiem czy też sygnałem, że w tym sezonie wszyscy skupią się raczej na wojnie i gierkach niż na cielesnych uciechach. Pojawia się również pytanie z dziedziny fryzjerstwa – dlaczego Cersei nie zapuszcza włosów?!

Sezon siódmy za sprawą odcinka pierwszego zatytułowanego Smocza Skała zapowiada się naprawdę dobrze. Jeśli tylko ruchy bohaterów będą przemyślane, nie będzie fabularnych dłużyzn, jak to miało miejsce kilkukrotnie podczas dwóch poprzednich sezonów (a skrócenie liczby odcinków by o tym świadczyło) i dziur logicznych – otrzymamy naprawdę trzymającą w napięciu historię walki o Żelazny Tron i przede wszystkim metamorfozy bohaterów, którzy z sezonu na sezon stają się coraz bardziej wyrachowani (rzecz jasna nie wszyscy).


Grę o tron można oglądać na kanałach HBO i w serwisie HBO GO

 

Gra o tron

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Ja zapobiegawczo obejrzałem sobie najpierw 10-minutowy recap poprzedniego sezonu na Youtube. ;)

    Premierowy odcinek 7 sezonu bardzo dobry, działo się sporo i ciekawie, ale w mojej pamięci i tak najwyraźniej zapisał się Sam opróżniający nocniki w Cytadeli.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *