Powieści Grahama Mastertona cieszą się wciąż sporą popularnością, a pisarz ten znany jest głównie z horrorów oraz wciągających thrillerów. Ostatnio pisałam o powieści Ikon, która była sprawnym i wciąż jeszcze ciekawym thrillerem politycznym. Głód jednak to powieść, która ma być może szansę bardziej zapaść w pamięć, bo przedstawia mocną i sugestywną wizję żywnościowej apokalipsy, która w zasadzie bez patrzenia daleko w fikcję literacką mogłaby się zdarzyć naprawdę. Wydana po raz pierwszy w 1981 roku powieść Mastertona osadzona jest w świecie realnym, trochę już przestarzałym, ale wciąż mechanizmy nim rządzące są takie jak teraz – mamy więc brudne interesy, skorumpowanych polityków i osamotnionego bohatera, który zdaje się nieść na barkach ciężar nie do udźwignięcia i próbuje naprawić świat.
Masterton w obliczu klęski głodu
Głód jest jedną z najpopularniejszych powieść Grahama Mastertona, w szczególności wśród tych książek, które nie są horrorami. Ja sama czytałam Głód wiele lat temu i mocno zapadł mi w pamięć, głównie przez sugestywne opisy takiej apokalipsy, która być może mogłaby się zdarzyć naprawdę. ale także dzięki wartkiej akcji i ciekawym bohaterom. Kolejna lektura nie przyniosła już tak pozytywnych uczuć, ale wciąż uważam, że Głód to ciekawa i wciągająca książka, która pozwoli odbyć krótką podróż w przeszłość i poczytać o tym, jakie wizje końca świata miał Graham Masterton te ponad czterdzieści lat temu.
Powieść Mastertona zawiera w sobie wątki apokaliptyczne, wątki zarazy, która dziesiątkuje uprawy zbóż w USA i w pewnym stopniu można by ją porównać do Bastionu Stephena Kinga, w kontekście tej walki ludzkich żądz, pierwotnych instynktów, w podążaniu za tym najbardziej podstawowym głodem. Jednak w przeciwieństwie do powieści Kinga nie dostajemy tutaj monumentalnej wizji końca świata, a jedynie zarys historii, bez szerszego kontekstu, który mógłby z Głodu uczynić książkę po prostu lepszą.
Mimo wszystko jednak, czyli mimo schematyczności bohaterów, przewidywalności fabuły i oklepanych już dziś wątków, Masterton wprowadza nas w wystarczająco ciekawy świat, gdzie ta powoli panosząca się zaraza dopiero rozwija się na naszych oczach, a my obserwujemy krok po kroku te drobne wydarzenia, które prowadzą do eskalacji chaosu, brutalności, niegodziwości i bezprawia, które wybuchają, gdy pozostawieni samymi sobie ludzie stają w obliczu klęski głodu.
Główną zaletą Głodu jest klimat
W Głodzie znajdziemy też połączenie różnych gatunków, a więc nie tylko powieść katastroficzna wiedzie tu prym, ale znajdziemy też w niej wątki horrorowe, polityczne, thriller, a także, jak to u Mastertona bywa, sporą dawkę erotyki. O bohaterach można powiedzieć tyle, że są raczej zbudowani na ogranych już schematach, zwłaszcza w zakresie cech charakteru, które zdaje się, mają jakoś podkreślać ich istnienie w fabule, są raczej czarno-biali, brak tu odcieni szarości, a nawet główny bohater, Ed Hardesty, nie wyróżnia się jakoś specjalnie na tle innych bohaterów powieści Mastertona, mimo że rzeczywiście można go polubić i mu kibicować.
Głód ma jednak niewątpliwie klimat, klimat lat osiemdziesiątych, trochę mroczny, trochę oddający też strach zimnej wojny, niepokoje ludzkości, być może jakieś nakierowane emocjami lęki. Sporo tu jednak dziur fabularnych, które nie pozwolą szerzej sięgnąć po problem głodu, tej klęski żywiołowej i ratunku dla ludzkości pozbawionej tak istotnego surowca, jakim są zboża. I dlatego Głód jest raczej sensacyjną powieścią, która może w nas zrodzić parę pytań, ale na pewno nie jest tak oryginalna czy sugestywna w przekazie jak choćby Wyborny trup.
Głód miał potencjał, jednak utknął w przesadnym dramatyzmie, w takiej przesadnej otoczce, która być może miała go wznieść na wyżyny, by dało się powieść szybko przełożyć na język filmu. Graham Masterton starał się na poważnie pokazać nam świat zmierzający ku zagładzie i nieumiejący poradzić sobie z globalną klęską głodu i postępującym po tym chaosie w całym społeczeństwie. Wpadł on w pułapkę schematycznych bohaterów czy kiepskiego rozłożenia poszczególnych wątków fabularnych, nierównej akcji.
Fot.: Wydawnictwo Replika