grey heaven fall

Mądrość ze Wschodu – Grey Heaven Fall – „Black Wisdom” [recenzja]

Rosjanie z Grey Heaven Fall udowadniają, że potrafią zrobić fenomenalny black metal. Drugi album formacji, Black Wisdom, pokazuje dobitnie, że powinniśmy oderwać nieco swoją uwagę od polskiej, pełnej fantastycznych płyt sceny i wnikliwie zacząć obserwować to, co się dzieje na Wschodzie, bo wydaje się, że są tam rzeczy wcale nie mniej ciekawe od tego, co mamy na codzień w kraju nad Wisłą.

Black Wisdom to już drugie plugawe dziecko Rosjan pochodzących z Podolska. Zespół powstał w 2006 roku, a fonograficzny debiut, po wydaniu dwóch demówek, zaliczyli w 2011 roku, wydając LP zatytułowany …Grey Heaven Fall, który pojawił się na rynku nakładem Grailight Productions. Teksty na debiucie napisane były w języku ojczystym muzyków, co nadawało ich muzyce oryginalności, szczególnie dla zachodniego słuchacza. Mnie takie zabiegi bardzo się podobają; nieprzypadkowo moje ulubione, polskie black metalowe składy takie jak Furia, Odraza czy Genius Ultor tworzą właśnie w języku ojczystym. Uważam, że takie liryczne rozwiązania zdecydowanie lepiej oddają ducha twórczości danego zespołu. Oczywiście ani trochę nie umniejszam tym samym kapelom growlującym po angielsku. Natomiast dla mnie język rosyjski wykorzystywany w twórczości Grey Heaven Fall jest wyłącznie dodatkowym atutem. Zresztą wydawca, czyli Aesthetics of Devastation, przy okazji Black Wisdom pomógł niezorientowanym w meandrach języka Dostojowskiego i udostępnił tłumaczenia tekstów na angielski.

Jednak nie warstwa językowa i literacka jest tą najważniejszą na Black Wisdom, bowiem Grey Heaven Fall proponują na płycie kapitalnie zagrany black metal, bardzo nowoczesny w swojej formie. Momentami, jak na przykład w środkowej części otwierającego płytę The Lord Is Blissful In Grief, zespół można śmiało zaszufladkować i włożyć do przegródki z napisem „post” i „awangarda”. Rosjanie lubią pokombinować z brzmieniem gitar, niejednokrotnie rozmiękczając je w miksie, powodując, że z ołowianego, ciężkiego klimatu przechodzimy w duszne, odhumanizowane rejony, niczym w kompozycjach Mayhem, Deathspell Omega czy polskich kapel takich jak Outre.

Oczywiście duch eksperymentowania nie unosi się nieustannie na całej płycie, bo Grey Heaven Fall potrafią zagrać dosyć standardowo, jak w brutalnym, okraszonym gęstymi blastami Spirit of Oppresion, w którym jednak znajdujemy nieliczne momenty na oddech, szczególnie w pierwszej części. Ale nie ma co się przyzwyczajać, bo już w dalszej części tego kawałka kolejny raz zespół zaskakuje niecodziennymi rozwiązaniami aranżacyjnymi. Mniej tego typu zabaw, a zdecydowanie więcej fenomenalnie melodyjnych i chwytliwych riffów jest w To The Doomed Sons of Earth. Szczerze mówiąc, z początku ten kawałek mi w ogóle nie podchodził, jak dla mnie za dużo było w nim chaosu, pozornego nieuporządkowania, bo faktem jest, że w momentami brutalnej, bezkompromisowej twórczości Grey Heaven Fall jeśli są melodie, to są one nieoczywiste, schowane w huraganie dźwięków, jakim raczą nas Rosjanie.

Grey Heaven Fall - The Lord is Blissful in Grief

Natomiast noise’owo-shoegaze’owe klimaty przynosi Tranquillity of the Possessed. Tutaj zespół stawia już na totalny odjazd i odejście od black/death metalowej stylistyki, którą chyba przypomina nam jedynie wokal Arsagora. Świetnie taki początek robi tej kompozycji, bo z każdą sekundą zespół wraca na black metalowe tory i atakuje nas ścianą dźwięku złożoną z gitar i galopad perkusji. Kończący płytę That Nail in a Heart przynosi potężne zwolnienia, gęstą grę sekcji rytmicznej, a także chwytliwe, prawie że heavy metalowe riffowanie w środkowej części utworu, a okraszone to wszystko zostaje klasycznym, gitarowym solo do rozkładanych akordów w tle, niczym u Szwedów z Opeth. Piękne zakończenie.

Ktoś powie: No dobra, jest trochę miszmaszu, bo jest i klasycznie black metalowo i trochę awangardowo, ale gdzie w tym próba stworzenia własnej stylistyki? Faktycznie, Grey Heaven Fall czerpią z różnych źródeł tudzież szkół grania, nie bojąc się sięgać nawet poza black metalowe inspiracje, i jak dla mnie efekt tych poszukiwań, czyli Black Wisdom, brzmi bardzo dobrze, a że momentami trochę brakuje oryginalności i co za tym idzie – spójności… No trudno. Nie od razu Rzym zbudowano, zespół ma za sobą dopiero dwie płyty i jest na najlepszej drodze do stworzenia swojego wyjątkowego stylu i pokazania, jak robi się nowoczesny black metal. Ja, póki co, jestem szczerze zaintrygowany. (4/5)

Fot.: Aesthetics of Devastation

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *