them pulp criminals

Grobowe szczęście – Them Pulp Criminals – „Lucifer is Forever” [recenzja]

Them Pulp Criminals to chyba najgorętsza nazwa ostatnich tygodni w gronie rodzimych debiutantów. Nie dziwi mnie to ani trochę. Płyta Lucifer is Love jest połączeniem najlepszych amerykańskich muzycznych tradycji outlaw country i dark folku ze swoistą krakowską dekadencją. Całość daje naprawdę oszałamiający efekt.

Lucifer is Love to efekt kooperacji dwóch krakowskich muzyków, wydaje się, że pochodzących z kompletnie innych muzycznych światów. Głos Them Pulp Criminals, czyli Tymoteusz Jędrzejczyk, znany światu jest jako gardłowy ekstremalnego Ragehammer. Natomiast osoba odpowiedzialna za kwestię instrumentalne i kompozytorskie, Igor Herzyk, dotychczas kojarzony był przeze mnie z intrygujących, nieco szalonych, elektronicznych eksperymentów z solowych płyt, czego dobitnym dowodem jest ostatnie jego dzieło zatytułowane Music For Chinchilas. Sporym zaskoczeniem więc jest to, że panowie w Them Pulp Criminals poszli w kompletnie innym kierunku, niegdyś wytyczonym przez artystów, jak Johnny Cash, Nick Cave czy z bardziej współczesnych warto wymienić nazwy jak The Coffinshakers i Kinga Dude’a, u boku którego panowie Jędrzejczyk i Herzyk zadebiutowali scenicznie.

Debiut Them Pulp Criminals to osiem przesiąkniętych smutkiem songów, zachowanych w wolnym, a sporadycznie średnim, tempie. Ta płyta, choć krótka, absolutnie się nigdzie nie spieszy. Duet po prostu snuje swoje opowieści, które fantastycznie wyśpiewuje swoim niskim barytonem Tymoteusz Jędrzejczyk. Oszczędne też jest instrumentarium, poza tradycyjnymi, rockowymi instrumentami usłyszymy jedynie w kompozycji tytułowej przenikającą swoimi dźwiękami harmonijkę, aranże są w sam raz wyważone – ani przesadzone, ani zbytnio okrojone. Them Pulp Criminals, pomimo oczywistych wpływów, nie starają się być amerykańscy na siłę, ich kompozycje choć są formalnie proste, to charakteryzuje je duży ładunek emocjonalny, z dodatkiem głęboko ukrytej nutki krakowskiego klimatu. Trafiają wprost do serca, na przekór teu, że są pełne mroku, niepokoju i dekadencji.

Them Pulp Criminals - The 130 ('Lucifer is Love' 2016)

Płyta pomimo gatunkowego ciężaru jawi się jako całkiem różnorodna. Oczywiście – są na płycie balladowe momenty wyłącznie na gitarę i głos, jak Goddamn Graveyard Luck czy też kapitalnie zaśpiewane gardłowym głosem przez Tymoteusza (Don’t bury me in) Scared Ground. Są momenty, gdzie króluje swoiste psychobilly, jak The 130, Night Of The Grave To Die czy Ballad of a Highway Spirit, tak więc nie ma mowy o nudzie czy jednostajności. Ponad to wszystko wyrasta dostojna, krocząca, hipnotyzująca od pierwszych nut kompozycja tytułowa, która od samego początku daje do zrozumienia, że debiutancka płyta Them Pulp Criminals może uzależniać.

Słyszałem głosy, że szkoda, iż Them Pulp Criminals nie pokusili się o więcej swojskiego pierwiastka w warstwie muzycznej, że jest to płyta aż za bardzo zrobiona na modłę amerykańską. Z jednej strony trochę się z tym zgodzę, z drugiej strony taka jest aktualna, wspólna wizja grania panów Herzyka i Jędrzejczyka i należy to uszanować, szczególnie że jest to ich płytowy debiut. Mam wrażenie, że czas na eksperymenty jeszcze nadejdzie, a na razie Them Pulp Criminals przywitali się ze światem i zrobili to z wyjątkową klasą.

Fot.: Malignant Voices

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *