Historia obłędu – Joanna Pypłacz – „Guwernantka”

Historie splatania się przeszłości i teraźniejszości, a także zagadki z dawnych lat były osią konstrukcyjną powieści Dwór na martwym polu. Była to subtelna groza pełna metaforycznych znaczeń, przepełniona pięknym lirycznym językiem, który sprawił, że stała się ona także powieścią wyróżniającą się, oferującą czytelnikowi nostalgiczną podróż w różne zakamarki literackiej grozy. Z przeróżnych tajemniczych wątków powieści wysuwała się refleksja, że być może za historią Uroczysk, tajemniczego domu, w którym rozgrywała się powieściowa akcja, coś się jeszcze kryje. I że autorka będzie nam mogła opowiedzieć o tym nieco więcej. Więcej o przeszłości, więcej o skrywanych tajemnicach potężnej posiadłości, więcej o przyczynach różnych wydarzeń, które miały w tym domu miejsce. Guwernantka to nowa powieść Joanny Pypłacz, która zabiera nas na powrót do Uroczysk, tym razem do roku 1841. Jak na samym wstępie wspomina, powieść ta może być czytana jako całkiem osobna historia, ale myślę też, że tym bardziej w połączeniu z poprzednią tworzy dopełniającą się i bardzo ciekawą historię. Historię, którą można, a nawet należy czytać jedna po drugiej (w dowolnej kolejności).

Głos Kultury objął powieść patronatem medialnym. 

Sięgając jeszcze dalej w przeszłość

Wracamy jeszcze na chwilę do przeszłości i do miejsc poznanych w Dworze na martwym polu. Uroczyska w roku 1841 stają się tutaj areną różnych wydarzeń, o których podskórnie będziemy czuli, że należą do tego duchowego, mniej realnego świata, ale także, jak się przekonamy, pokażą nam wyjątkowo podłe oblicze drugiego człowieka.

Poznajemy główną bohaterkę powieści – córkę Hippolyta Dumonta, młodą dziewczynę pogrążoną w żałobie po ojcu. Marie nie miała w życiu łatwo; dość szybko odkrywamy też, że przeszła przez piekło, a trauma naznacza ją w specyficzny sposób, nie tylko w postaci szpecącej blizny.
Dziewczyna dostaje posadę guwernantki we dworze Domańskich, sąsiadujących z jej domem. Dość szybko, a zarazem dla obojga niespodziewanie, nawiązuje ona relację z Narcyzem Domańskim, jej pracodawcą. Jednak to, co ciąży nad Marie, jest zbyt trudne do wyjawienia i wkrótce zaczyna przysłaniać jasne widoki na kolejne dni i lata.

Guwernantka – to przede wszystkim delikatna groza

Język powieści jest piękny, nieco liryczny. Dużo tutaj francuszczyzny, ale czytelnik nie został pozostawiony samemu sobie, bo w przypisach znajdziemy wszystkie niezbędne tłumaczenia zwrotów i wyrażeń. Oprócz tego od samego początku język ten służy kształtowaniu świata powieściowego, dlatego mamy tu sporo metafor, nieco onirycznych wyrażeń, które wrzucają nas do świata pełnego jakichś niedopowiedzeń i oczywiście przypominającego doskonale powieści w stylu gotyckiej grozy. Właśnie ten styl, który bez wątpienia nawiązuje do horroru spod znaku gotyku, przebrzmiewa przez karty Guwernantki, ale także był znakiem rozpoznawczym Dworu na martwym polu. Również sposób prezencji natury dodaje tutaj nieco mroku i nielitościwej dla bohaterów, podążającej za nimi grozy. Opisy są jakby wyrwane z naszych wyobrażeń o nawiedzonych domach, ogrodach, bezkresnych lasach:

Gwałtowne podmuchy niemiłosiernie szarpały wątłe gałązki ogołoconych z liści krzewów, wyginały drzewa i smagały skulone chochoły.

Guwernantka jednak ma tutaj także, oprócz grozy oblepiającej bohaterów, taką grozę, która przenika do szpiku kości, z powodu tego, co głęboko ukryte w zakamarkach duszy. Tytułowa guwernantka ma niecodzienny, aczkolwiek na tamte czasy być może znany i praktykowany, sposób na oderwanie się od świata realnego i doczesnego. Traumy dziewczyny sprawiają, że Marie musi sięgać po odurzające laudanum, mocną nalewkę z opium. Unosi się za nią nawet zapach perfum wymieszanych ze specyficzną wonią tej substancji.

Guwernantka jest powieścią grozy, która dotyka tematów traumy, popadania w powolny obłęd – w taki stan, w którym nikt i nic nas nie zatrzyma. Cierpienie, które tylko się nawarstwia, uczyniło z Marie bezwolną i pozbawioną nadziei osobę. Zbyt duże katusze, zadawane raz za razem sprawiają, że na wierzch wychodzą ukryte demony. Są one także podkreślane poprzez makabryczne zdarzenia z udziałem dziewczyny, które dodatkowo potęgują nadnaturalną aurę. Krew na śniegu czy brudne od ziemi ręce – wywołują wiele skojarzeń z taką posępną grozą, typowo gotycką, klasyczną. Takich elementów w Guwernantce nie brakuje. Spaja to wszystko dodatkowo jakiś całun nieuchronnego losu, który można by nazwać tutaj fatum. Mieszkańcy dworu Domańskich w pewien sposób wyczuwają owo nadchodzące zło, które zrodziło martwe pole i które już na zawsze naznaczyło ich ziemię.

Fot.: Replika

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *