Heresy Denied

Nie ma ucieczki – Heresy Denied – „Innerception” [recenzja]

Heresy Denied to kolejny dowód tego, że w Polsce potrafi się grać deathcore i to na co najmniej solidnym, wcale nieodbiegającym od światowego, poziomie. Debiutancki krążek Innerception zdecydowanie więc nie zawodzi, wręcz przeciwnie, po kilkukrotnym odsłuchu doszedłem do wniosku, że w przyszłości Heresy Denied może być poważnym graczem na krajowej (i nie tylko) scenie deathcore’owej.

Należy jednak uczciwie przyznać, że Heresy Denied swoim debiutem nie wyrwali mnie z butów. Panowie grają deathcore z progresywny inklinacjami i zacięciem do co bardziej technicznego, skomplikowanego grania. Jednak w tym momencie dla Heresy Denied nie liczy się to, aby zagrać w jak najbardziej pokrętnym metrum czy zmieścić kilka solówek w kilkuminutowym utworze. Panowie się skupili na tym, aby stworzyć po prostu dobre kompozycje, ozdobić je nośnymi melodiami, starając się ułożyć przy okazji kilka chwytliwych riffów tudzież porywających tematów. W tym miejscu muszę wspomnieć o brzmieniu, które jest ciekawe. Charakteryzuje się ono typową dla death metalowych produkcji mocą, odpowiednim dołem, lecz efekt trochę zniekształca użycie elektronicznych bębnów. Piszę „zniekształca” w pozytywnym sensie, bowiem takie rozwiązanie nadaje płycie nieco industrialnego posmaku. Pochwalić należy również wokalistę, Alexa Preussa, który potężnym, niskim growlem góruje nad ścianą dźwięków dostarczaną słuchaczowi przez instrumentalistów Heresy Denied.

HERESY DENIED - Memories (feat. Daniel Witczak of ZEAL)

Muzycznie, jak wspominałem, fajerwerków nie ma, ale każdy, kto sięgnie po Innerception powinien być w stu procentach usatysfakcjonowany z odsłuchu. Heresy Denied na debiucie przedstawiają się jako zespół, który lubi pokombinować, lubi poszukać niestandardowych rozwiązań, uważając jednak, aby nie przegiąć pały. Owszem, na płycie są szybkie, konkretne, niezbyt przesadzone strzały, jak w utworze tytułowym tudzież w Bleeding Lungs, chociaż tutaj zespół nie mógł sobie odmówić efektownego przełamania. Ale takie kawałki są w zdecydowanej mniejszości, bowiem o sile płyty stanowią takie kompozycje jak Memories, w którym gościnnie zaśpiewał Daniel Witczak, gardłowy zespołu Zeal. Są to utwory misternie budowane od samego początku, od elektronicznego intro, aż po brutalne partie wokalistów, którym towarzyszy nie mniej bijąca po twarzy muzyka. Zespół unika epatowania wyłącznie ekstremalnymi dźwiękami i potrafi nagle zwolnić, wyciszyć, zagrać kilka czystych nut, aby na sam koniec znowu przyłożyć między oczy. Podobne patenty ma w sobie kończący płytę Deny Your Heresy, który wyróżnia się fenomenalnymi solówkami gitarzystów. Heresy Denied stara się w każdym kawałku umiejętnie rozłożyć akcenty, sukcesywnie raz przyspiesza, a innym razem zwalnia, dawkuje słuchaczowi tempo i intensywność. Jest dzięki temu różnorodnie, słuchacz może złapać oddech, materiał nie przytłacza, a pewna dbałość o melodię powoduje, że pomimo gatunkowego ciężaru album jest całkiem przystępny i ma kilka momentów, które mogą na dłużej w głowie zagościć, jak chociażby When He Calls.

Heresy Denied to kolejny młody zespół, o którym należy koniecznie pamiętać, bowiem panowie mogą solidnie namieszać na scenie.

Fot.: Heresy Denied

Heresy Denied

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *