wykluczeni

Homo sacer – ludzie przeklęci – Artur Domosławski – „Wykluczeni” [recenzja]

Wykluczenie to niesamowicie pojemne określenie. Mieści w sobie ludzi pozostających bez reprezentacji, bez prawa do głosu; wielokrotnie poniewieranych, wydziedziczanych, żyjący w biedzie bez perspektyw, wyzutych z praw politycznych, obywatelskich, ekonomicznych. Ale wykluczenie dotyka kilku kręgów: orientacji seksualnej, płci, wyznania oraz  pochodzenia. Ludzie z pozycją mówią o nich niepotrzebne resztki. To ludzie przeklęci – homo sacer. Źródłem tego określenia jest dawne prawo rzymskie, wedle którego można ich było zabić bez konsekwencji – ich życie nie stanowiło żadnej wartości. Dziś jest podobnie. Szczególnie zasmucające są więc przypadki, gdy jedni wykluczeni wykluczają innych, jeszcze słabszych od siebie. A granice między dyskryminacją a wykluczeniem stały się nieostre. Często są to stany współzależne, niekiedy tożsame. Pozostaje pytanie, czy w tych miejscach i ludziach tak bardzo doświadczonych przez życie da się dostrzec szczęście czy radość? A może jedynie rezygnację i chęć zemsty?

Wydaje się nam, że problem niewolnictwa skończył się w starożytnej Grecji, Rzymie czy średniowieczu. Otóż nie – trwa nadal. Mimo że jest zakazane, to jednak w dalszym ciągu bardzo szeroko praktykowane jako gałąź czarnego biznesu, jakim bez wątpienia jest handel dziećmi czy kobietami. Kim więc jest współczesny niewolnik? Można wręcz przedstawić jego portret. To zawsze ktoś obcy, niższego stanu lub z innego miasta, a może nawet kraju. Wykorzeniony, bez oparcia w środowisku, w rodzinie. To pomaga go uzależnić materialnie i psychicznie. Niewolnik to analfabeta lub półanalfabeta. Ktoś bez kwalifikacji, kto najczęściej umie robić jedną rzecz (…). Niewolnik jest młody i silny fizycznie. Jest zniewolony nie tylko za pomocą broni palnej. To także „więzień duszy”. Pomoc dla nich raczej nie nadejdzie szybko. Rządowi inspektorzy, którzy odważyli się na ten krok, zginęli. Więcej chętnych, póki co, brak.

Soacha – jedno z najbiedniejszych przedmieść Bogoty; nazywane skupiskiem wszystkich nieszczęść Kolumbii. To tu od pewnego czasu zaczęli ginąć młodzi mężczyźni, którzy wyruszali ku nowemu, lepszemu życiu. Ich ciała odnajdowano dokładnie po dwóch dniach – ani wcześniej, ani później. To właśnie zaczęło wzbudzać wątpliwości. Sprawcą morderstw okazało się wojsko, które wabiło młodzieńców lepszą pracą. W ciągu 48 godzin zabijano ich i przedstawiano jako pokonanych w walce partyzantów. Dzięki temu otrzymywali premie. Nikt nie wie jednak, jak wysokie – wojsko pilnie strzeże tajemnicy. Pytanie, dlaczego za te morderstwa nie skazano nikogo z polityków czy wojskowych wyższej rangi, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.

Osobiście dziwi mnie, że coraz więcej biur podróży oferuje wycieczki na przysłowiowy koniec świata. Największe zainteresowanie taką ofertą jest w Ameryce oraz Europie. Turyści zapewnione mają „zwiedzanie” faweli, gdzie rządzą mafie narkotykowe, czy wejście na wzgórza Golan, by patrzeć na toczące się walki. Czy nie czują się tak jak starożytni, którzy oczekiwali igrzysk i krwi na arenie Colosseum? O co chodzi w takim podróżowaniu? Co daje im patrzenie na miejsca wykluczenia i cierpienia?

Los ubogich, poniewieranych ludzi budzi współczucie. Część z nich nauczyła się je nawet wykorzystywać. Ofiarami szantażu emocjonalnego padają także reporterzy. Za każdym razem przebiega to jednak inaczej. Jeden z bohaterów zawoził autora w różne miejsca, by ten mógł na własne oczy zobaczyć twarz wyklucznia. Wydawało się, że świetnie się dogadują. Na koniec otrzymał nawet zaproszenie na obiad. Tam jednak okazało się, że jego głównym powodem była prośba o wsparcie finansowe w kwocie 200, 300 dolarów miesięcznie na stypendium dla syna. Gdy spotkał się z odmową, jego zachowanie się zmieniło. Nie zawsze jednak zderzenie oczekiwań z rzeczywistością przebiega tak delikatnie. Przykładem niech będzie Jose, który za udzielone informacje żądał wręcz pieniędzy. Twierdził, że to wynagrodzenie za dojazd i poświęcenie. Jego ostatecznym argumentem stał się fakt, że dziennikarz za artykuł wszak dostanie kasę, która jemu także się należy.

Wykluczeni to poruszające życiorysy ludzi. Reporter oprowadza nas po mrocznej, pełnej niebezpieczeństw krainie, którą przemierzał przez ostatnie dwie dekady z notatnikiem w dłoni. Dzięki temu kreśli portret ludzi przegranych, zapomnianych, odrzuconych. Odpowiedź na pytanie kim są wykluczeni, można znaleźć na okładce książki. To zarówno miejsca (getto, fawele) i państwa (Brazylia, Meksyk), jak również zjawiska (terroryzm, kobietobójstwo) i ideologie (rasizm, seksizm). Poznajcie fawele i gangi narkotykowe. Szwadrony śmierci i bezradną policję. Biedę, która zawsze ma ciemny kolor skóry. Feministki w Egipcie. Brytyjczyków i ich zbrodnie wobec ludu Kikujów. Beduinów i buddystów mordujących muzułmanów. W końcu zemstę wykluczonych. Cóż, I have a dream – to wciąż aktualne wołanie o sprawiedliwy świat i wezwanie do walki z każdym możliwym wykluczeniem.

Fot.: Wielka Litera

wykluczeni

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *