imprezowi rodzice

Dyskretny urok deklasacji – Fred Wolf – „Imprezowi rodzice” [recenzja]

Obecność tego produktu w lipcowym repertuarze polskich kin jest symptomatyczna, jeśli chodzi o politykę dystrybutorów w tym okresie roku, kiedy to uwaga potencjalnych widzów skoncentrowana jest na egipskich, tureckich i bułgarskich destynacjach, względnie odnośnie do tych, którzy kinu poświęcają większą uwagę, na peregrynacjach szlakiem krajowych festiwali filmowych. Na wielki ekran trafiają więc zapchajdziury, o których zapominamy natychmiast po wyjściu z sali. Do tej kategorii należy też komedia Imprezowi rodzice, wobec której z całą pewnością można użyć frazy: obejrzałem, abyście wy nie musieli tego oglądać

Kuriozalny jest już sam tytuł, nijak mający się do treści, przy czym rozgrzeszyć muszę tutaj firmę, która ten obraz wprowadza do Polski, bo oryginalne angielskie brzmienie jest w istocie podobne. Być może sam koncept nie byłby taki zły, bo fabuła przypomina coś rozpiętego pomiędzy – toutes proportions gardées – zaangażowaną społecznie, plebejską w duchu, twórczością Franka Capry a angielskim britcomem pod tytułem Co ludzie powiedzą.

Sam wstęp jest dość obiecujący, bo oto obserwujemy rodziców odprawiających jeden z amerykańskich rytuałów, tj. wysyłanie dziecka na studia, które to zdarzenie w tej mitologii uchodzi za inicjacyjne wejście w dorosłość i porzucenie rodzinnego gniazda, by zacząć życie na własny rachunek. Kolejna sekwencja, towarzysząca napisom początkowym, mająca paradokumentalny charakter, zdaje się niweczyć kierunek przyjęty na wstępie. Zza okien samochodu powracający do domu bohaterowie, grani przez Aleca Baldwina i Salmę Hayek, widzą na przemian zdewastowane amerykańskie ulice pełne opuszczonych nieruchomości i wykwity rozpustnego luksusu. Stany Zjednoczone w erze postkryzysowej i z pogłębiającymi się środowiskowymi nierównościami. Lada moment okaże się, że państwo Teargarten też są ofiarami jednej niefrasobliwej decyzji biznesowej, przez którą wpadli w spiralę zadłużenia. Wyprzedają za bezcen rodzinne dobra, a w tym czasie komornik holuje na lawecie ich pięknego SUV-a. Oczywiście życie na ekskluzywnym podmiejskim osiedlu wymaga zachowywania pozorów, notabene także przed niczego nieświadomą córką, gdy tymczasem ich aktualne zajęcie zarobkowe sprowadza się do dozoru nad rezydencją sąsiada.

Temat ekonomicznej, a co za tym idzie także symbolicznej, stabilności klasy średniej odwołującej się do pojęć reputacji nie został jeszcze należycie w kinie wyeksploatowany i wobec tego była okazja ku temu, aby zaoferować kinomanom atrakcyjne i zabawne widowisko poświęcone temu zjawisku. Być może gdyby realizacja filmu Imprezowi rodzice trafiła w stery bardziej doświadczonego reżysera, końcowy produkt byłby bardziej strawny. Fred Wolf ma na swoim koncie wyłącznie mało wybredne komedie z Adamem Sandlerem i ten brak doświadczenia widać także w Imprezowych rodzicach. W istocie jest to kompilacja luźno powiązanych ze sobą skeczów, a nie pełnoprawna fabuła, która zmierzałaby do satysfakcjonującego finału. Tenże, poprzez niedomknięcie szeregu zakreślonych uprzednio wątków, jest przedwczesny i niedopracowany. Nie zdradzę chyba zbyt wiele, jeśli dodam, że kończy się banalną puentą w myśl truizmu Kochajmy się! Najbardziej jednak w tym wszystkim irytuje przeszarżowane aktorstwo, zwłaszcza zaś Salmy Hayek posługującej się w filmie męczącym sztucznym latynoskim dialektem. Notabene także po Baldwinie – znakomitym aktorze mającym przecież swój staż w kultowym programie satyrycznym Saturday Night Live – można byłoby się spodziewać czegoś więcej niż sucharów na tematy skatologiczno-genitalne, ale chyba więcej w tym winy scenarzystów, którzy postanowili uraczyć widzów szeregiem wciąż tych samych – w zamierzeniu kontestatorskich i zrywających z polityczną poprawnością – a w istocie mało smacznych żartów z osób biednych, niepełnosprawnych i dotkniętych przemocą seksualną.

Fot.: Kino Świat

Film obejrzeliśmy dzięki Cinema City

słońce też jest gwiazdą


Przeczytaj także:

Trzy po trzy o najlepszych filmach pierwszego półrocza 2019 roku

imprezowi rodzice

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *