brain connect

Inna jakość – Brain Connect – „Think Diffrent” [recenzja]

Zauważyłem od jakiegoś czasu, że kiedy pojawi się w Polsce jakiś nowy, prog rockowy wykonawca, to prawdopodobieństwo, że będzie on stylistycznie krążyć wokół mistrzów gatunków z lat siedemdziesiątych jest bliskie zeru. Tak jakby pełne eksperymentowania, eklektyczności i muzycznych połamańców granie z domieszką retro było czymś wstydliwym i passé. Na szczęście formacja Brain Connect swoim debiutanckim krążkiem zatytułowanym zaskakująco trafnie – Think Diffrent – skutecznie wypełniła dziurę wśród progresywno rockowych bandów młodego pokolenia.

Oczywiście wrzucanie Brain Connect do jednego wora z napisem „rock progresywny z lat 70.’” jest przesadnym uproszczeniem i taka szufladka może być zdecydowanie krzywdząca, bowiem zespół krąży nie tylk0 wokół prog rocka, ale w muzyce Brain Connect widoczne są elementy jazzu, fusion, hard rocka, prog metalu czy nawet muzyki elektronicznej. Gatunkowy miszmasz, to fakt, ale brzmiący zaskakująco składnie, nie gryzący się ze sobą, doskonale poukładany, scalony od początku do końca.

Wstyd przyznać, ale dotychczas nie znałem twórczości Brain Connect, a zespół już do tej pory doczekał się dwóch małych płytek bardzo dobrze przyjętych przez fanów i dziennikarzy, co spowodowało, że Think Diffrent okazał się jednym z najbardziej oczekiwanych debiutów na polskiej scenie prog rockowej. No cóż, zespół ma za sobą solidne, dziesięcioletnie doświadczenie i skład, w którym są członkowie uznanych na krajowym rynku kapel, jak Osada Vida – tam sześcioma strunami szarpie gitarzysta Jan Mitoraj i Kruk, gdzie za klawiszami rządzi Krzysztof Walczyk.

Ciężko jest opisać te trwające blisko siedemdziesiąt minut dźwięki, które proponuje nam Brain Connect. Różnorodność materiału, mnogość melodii, solówek i motywów potrafi z początku przytłoczyć i powiem szczerze, że dopiero parę przesłuchań w skupieniu i w kompletnej ciszy pozwoliło mi na zbudowanie całościowego obrazu Think Diffrent. Trzeba dać czas tej płycie, wówczas muzyka na niej zawarta odkryje przed nami głębię i feerię barw z naciskiem na fakt, że Brain Connect pionierem w swoim gatunku raczej nie jest i nie będzie.

Na płycie moim zdaniem rządzą wspomniani panowie Mitoraj i Walczyk, co dobitnie słychać w otwierającym płytę Prognose, w którym pierwszy czaruje swoją gitarą niczym Andy Latimer, a drugi rządzi za klawiszami i raz za razem serwuje nam brzmienia à la Tony Banks z czasów Trespass, aby z czasem przełamać kompozycję kosmicznymi klimatami z jedynym wokalem na płycie, czyli syntezatorem mowy, dodając tym samym industrialnego, nieludzkiego oblicza.

I można tak opisać każdy utwór, ale nie o to chodzi w recenzji. Jest to jednak dobry przykład tego, czego możemy się spodziewać po całym albumie. Powiem szczerze, że dla mnie siłą Think Diffrent jest to, że nie ma nim słabego punktu, zbędnych dźwięków, instrumentalnych dłużyzn, to z drugiej strony ciężko wyróżnić jakąkolwiek kompozycję. Trochę szkoda, że jak są jakieś motywy przewodnie poszczególnych kompozycji, to trochę się one rozmywają w gąszczu muzyki serwowanej przez Brain Connect.

Brain Connect - Think Different TRAILER (2015)

Ale na pewno należy wyróżnić jazzujące, lekko knajpialne granie w Brain Onto This – ten utwór różni się swoim klimatem od pozostałych. Godnym zauważenia jest też najdłuższa kompozycja, w dawnych czasach nazwano by ją rockową suitą, czyli Liberate Your Life, w której od pierwszych nut pokazuje się z dobrej strony basista zespołu – Marcin Szlachta. Jednak im dalej w las, tym pierwsze skrzypce częściej grają klawisze, a najwspanialszym momentem jest siódma minuta, w której następuje wyciszenie i Jan Mitoraj czaruje swoją akustyczną gitarą, niczym Anthony Phillips na swoich solowych krążkach.

Eridanus przenosi nas trochę w rejony orientalne, trochę ciąży ku flamenco i muzyce krajów latynoamerykańskich. Losing Support momentami, dzięki dźwiękom gitary, doskonale nadawałby się jako soundtrack do jakiegoś starego, dobrego, najlepiej francuskiego filmu kryminalnego, za to w Heroine is hidden in Ochodzki’s luggage, zaskoczeniem może być brudna partia gitary, która kontrastuje z czysto i szlachetnie brzmiącą całością. Swoją drogą, ciekawy tytuł, nie ma co.

Z pewnością jest to jeden z ciekawszych tegorocznych debiutów na polskiej scenie progresywnego grania i kto wie, może i ostatnich lat?

Fot.: Brain Connect

brain connect

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *