Stryjeńska. Diabli nadali

Jak diabeł w kropielnicy – Angelika Kuźniak – „Stryjeńska. Diabli nadali” [recenzja]

Kiedy spotykają się ze sobą dwie zdolne, twórcze oraz nieprzeciętne kobiety, zwykle ich mieszanka powoduje powstanie czegoś interesującego – myśli, pomysłów czy też tworów. Jeśli zaś na domiar złego – tudzież dobrego, jak w tym przypadku – jedna z nich skrywa w swych doświadczeniach i zapiskach porywającą  biografię, druga zaś posiada niewymownie doskonały warsztat i arsenał słów, dzięki któremu kreuje lub odwzorowuje jakość przeżyć i doznań tej pierwszej, mamy do czynienia z połączeniem doskonałym. Konsekwencją owego kapitalnego zespolenia jest żywot kontrowersyjnej artystki Zofii Stryjeńskiej, osnuty piórem jednej z najważniejszych polskich autorek powieści reporterskich, Angeliki Kuźniak, zawarty w książce Stryjeńska. Diabli nadali wydanej przez Wydawnictwo Czarne.

Tych, którzy zetknęli się z jakością słownych wytworów Angeliki Kuźniak, do najnowszej biografii przekonywać nie trzeba. Zafascynowana losem artystek, znana jest przede wszystkim z Papuszy – napisanej z etnograficzną dokładnością i poetyckim rozmachem biografii Bronisławy Wajs – ale nie tylko. Słuszny rozgłos przyniosły jej również opowieści o Ewie Demarczyk i Marlenie Dietriech. Z każdą wydana książką autorka potwierdzała swój poziom, wznosząc się na wyżyny reporterskiej pieczołowitości. Nie inaczej jest i tym razem. Stryjeńska. Diabli nadali to gratka dla tych, których frapuje postać tej kontrowersyjnej artystki. Kuźniak miesza w niej empatyczne podejście  do człowieka, solidną dawkę często intymnych stanów artystki z faktami społeczno–politycznymi z czasów, w jakich przyszło żyć jej bohaterce, a wszystko to z umiarem i ścisłością, zatem tak, jak być powinno w mądrze napisanej powieści reportersko-biograficznej.

u

Kuźniak słowami wyraża iluzoryczną i magiczną, choć niepozbawioną rzeczywistych porażek, wędrówkę artystki, która nie potrafi pogodzić życia twórcy z byciem matką. Wątek ten wysuwa się na pierwszy plan i rzutuje na ogólnej ocenie Stryjeńskiej jako człowieka. Ale zanim autorka dojdzie do wnikliwych analiz życia intymnego i twórczego dojrzałej kobiety, pozwoli nam, czytelnikom, prześledzić zmagania Zochny z lat młodzieńczych. Dowiadujemy się z nich o determinacji, z jaką w roku 1911 podjęła studia na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Otóż, aby móc ubiegać się o przyjęcie, musiała ona ściąć włosy i przybrać męskie dane. Podjęła naukę właśnie w Monachium, gdyż, jak sama napisała w swym pamiętniku, z którego często korzysta autorka: uważana była za najtrudniejszą, co wskazuje na nieugiętość, siłę i zaradność artystki.  Poza tym Kuźniak odsłania przed czytelnikiem reguły życia rodzinnego, w jakich przyszło żyć przyszłej artystce. Dowiadujemy się między innymi o tradycyjnym, wpajanym od wieków w naszej kulturze, bardzo konserwatywnym podejściu do życia, mężczyzn i związkach jej matki:

Panna powinna być dziewicą do dnia ślubu(…). Kobieta przyzwoita nie maluje się i zachowuje chłodną rezerwę w stosunkach towarzyskich.

Jak wynika z kolei losów malarki, wzięła sobie ona słowa rodzicielki nie tyle do serca, co obrała je jako antytezę dla własnego postępowania. Nie zinternalizowała ich, a wręcz przeciwnie – ze wszech miar starała się im zaprzeczyć, niejednokrotnie doprowadzając matkę do oburzenia. Była zaciekła w przemienieniu standardów życia rodzinnego, jakie wyniosła z domu, a wszystko po to, aby nie doprowadzić do momentu, w którym podobnie do matki wyrzekłaby się własnego ja na rzecz dzieci i męża. Jakkolwiek nie kochałaby swych dzieci, a miała ich troje, stanowiły one przeszkodę w twórczym spełnieniu, dlatego spędzała z nimi niewiele czasu, a za ich wychowanie odpowiedzialni byli członkowie rodziny. Przyznawała się do swej niechęci wobec córki, jawnie ogłaszając, że pragnęła syna. Dodatkowo karmiła swoje dzieci z niechęcią, podkreślając przy tym, że jest niedostosowana do bycia matką. Dlatego po śmierci nie mogła liczyć na pochlebne opinie ze strony rodziny, która wyznała, że była ona wrażliwa jako artystka, lecz niewrażliwa jako kobieta, dodatkowo była kimś pomiędzy wróżką a czarownicą. Tego rodzaju wyznania mogą powodować – i w trakcie lektury we mnie powodowały – narastająca niechęć wobec Zochy, jako osoby, z drugiej zaś strony jeszcze bardziej intrygowały do zgłębienia tajemnic jej biografii.

6268

Inaczej wyglądała relacja z pierwszym mężem, wobec którego pałała uczuciem z pogranicza zaborczości i szaleństwa. Karol Stryjeński stanowił ucieleśnienie pragnień i marzeń Zofii, a były one jasno wyartykułowane i skonkretyzowane. Pożądanymi przez nią cechami męskimi były:

(…) blond włosy, oczy, przez które widać pejzaż nieba(…) Niewątpliwą zaletą byłoby, gdyby mężczyzna mówił po angielsku” haudujudu”, po francusku „bążur”. Był facetem „lekko wykolejonym”. I miał „fiołka” [na jej punkcie].

Zofia niestety została zmuszona do szybkiej weryfikacji swych pragnień, gdyż Karol, poza posiadaniem upragnionych przez nią cech, posiadał także wady stające na drodze do ich wspólnego spełnienia. Podstawową z nich był brak odwzajemnienia uczuć wobec żony, co spowodowało ogrom komplikacji w ich związku, którego szczegóły znajdują się w omawianej książce. Dzięki niesamowitej dokładności w opisach tego typu relacji, Kuźniak nakreśliła portret postaci nie mogącej sprostać życiu codziennemu, outsiderki za wszelką cenę zmierzającej do wyznaczonych celów, kobiety oscylującej między euforią a frustracją, miłością a nienawiścią, postaci u schyłku życia określonej mianem schizofreniczki, której życie skończyło się w szpitalu psychiatrycznym. Przez nakreślenie dramatycznego splotu prawdziwych wydarzeń z życia Stryjeńskiej autorka stworzyła obraz życia artysty w ogóle. Unaoczniła drogę pełną oszczerstw, różnorodności opinii, biedy, z jaką immanentnie złączona była praca twórcza malarki oraz ukazała moralne dylematy postaci, którą pogrążyła miłość do sztuki. Lektura ta nie powinna należeć do tych z kategorii: „łatwe i przyjemne”, a jednak chłonie się ją wszystkimi zmysłami. Zdradza tajemnice przemyśleń Zofii, które ta notowała w swym pamiętniku. Tak też czyta się Stryjeńską. Diabli nadali – jak dziennik zapisany ręka osoby, której ona dotyczy, nie zaś osoby trzeciej. Na pewno sprzyja temu wielość ironicznych, pełnych poczucia humoru i pogodzenia z samą sobą sformułowań bohaterki o samej sobie,  które trafnie określają także opinie innych o niej, jak choćby takie: Siedziałam [na walizce w korytarzu] jak diabeł w kropielnicy. Pieśni nabożne całą noc nie ustawały. ”

MPW 1214; Stryjeńska, Zofia (1897-1976) (malarz); Pory roku. Lipiec-sierpień (Korowód III - z krową); 1925; tempera; płótno; 164x275,5
MPW 1214; Stryjeńska, Zofia (1897-1976) (malarz); Pory roku. Lipiec-sierpień (Korowód III – z krową); 1925; tempera; płótno; 164×275,5

Ludowa dama, jak zwana jest Zofia,  podejmowała różnorodne zajęcia, by uzyskać uznanie w świecie. Autorka powieści biograficznej o jej życiu wprowadza czytelnika w informacje o wszelkich jej działalnościach i aktywnościach. Dowiadujemy się z niej o tym, że Stryjeńska zajmowała się nie tylko malowaniem i tworzeniem grafik, z których słynie, ale także np. projektowaniem kostiumów do baletu dla Opery Lwowskiej. Kuźniak pozwala czytelnikowi zatopić się w świecie twórczych wzlotów i upadków międzywojennej skandalistki, jednak robi to bez zbędnej oceny. Pozostawia ją indywidualnym preferencjom odbiorców.

3126_Zofia-Stryjeńska

Trzykrotna zdobywczyni Grand Press kreśli obraz kobiety – globtroterki wycieńczonej permanentną tułaczką, wojenną bezdomnością, ciężką harówką i niekończącą się walką z długami. Wskazuje, jaki wpływ miał ten rytm życia na artystyczną ścieżkę i całą pracę twórczą artystki przyzwyczajonej do niedoli: Sytuacja klasyczna: nie ma ani na życie, ani na leczenie. Książka naszpikowana jest ciętymi ripostami rzucanymi (spisanymi) ustami Zofii, charakterystycznymi dla jej absolutnie niepowtarzalnego języka, ukazując zgryźliwą, zrzędliwą i cwaną kobietę, która zaiste cudnie chlastała pędzlem, jak zwykła o sobie sama mówić. To również reportaż o trudzie bycia artystką, o bolączkach, utracie i blaknięciu siły odśrodkowej zmuszającej do tworzenia. O wewnętrznych rozterkach pojawiających się w momentach, w których sztuka staje się przedmiotem na sprzedaż, gdy artysta nie może kreować i wykorzystywać potencjału w celu wyrażenia się, a w oparciu o przymus zarobku. Doprawdy nieprzeciętna książka o niepospolitej postaci o zakroju geniuszu, w której zatopią się zarówno historycy sztuki, jak i wszyscy ci, którzy lubują się w podglądaniu/podczytywaniu intymnych relacji z życia innych, a tych jak wiemy, jest cała masa. Należę do nich i ja.

 [1] Wszystkie cytaty pochodzą z książki Angeliki Kuźniak: Stryjeńska. Diabli nadali.

Fot.: Okładka książki- Wydawnictwo Czarne. Pozostałe zdjęcia pochodzą z archiwum rodziny Stryjeńskich.

 

Stryjeńska. Diabli nadali

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Szwabowicz

Socjolożka z wykształcenia, bibliotekarka z przypadku, joginka z wyboru. Pieśniarka zespołu śpiewu tradycyjnego Źdźbło. Pasjonatka world music i ruchomych obrazów, w szczególności francuskiej Nowej Fali i twórczości Pedra Almódovara. Absolwentka studium z zakresu filmoznawstwa organizowanego przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Uniwersytet SWPS w Warszawie. Członkini Scope100 (edycja 2016) - projektu online stworzonego przez firmę dystrybucyjną Gutek Film z myślą o widzach, dla których kino jest życiową pasją. Uczestnicy projektu zadecydują, które filmy pokazywane do tej pory jedynie na zagranicznych festiwalach, trafią do polskiej dystrybucji. Kontakt: mag.nowinska@gmail.com

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *