Płyta Ambient Works to mój pierwszy kontakt z twórczością gitarzysty Michała Milczarka. Pierwszy i, jak sądzę, nie ostatni, ponieważ najnowszy krążek projektu Michał Milczarek Trio mnie dosłownie zauroczył pomimo faktu, że niekoniecznie okazał się on płytą łatwą i przyjemną w odbiorze.
Nie będę ukrywał, że nieco zmylił mnie tytuł krążka, czyli Ambient Works. No cóż, z ambientem twórczość tego tria ma tylko pozornie niewiele wspólnego, bowiem zespół złożony ze wspomnianego Milczarka, basisty Bartka Łuczkiewicza i perkusisty Mateusza Modrzejewskiego gra przede wszystkim instrumentalny jazz. Ale to znowu byłoby uproszczenie, bo przede wszystkim jest to muzyka improwizowana, w której zaskakująco dużo jest powietrza i przestrzeni, a ktoś mądry kiedyś powiedział, że muzyka to przestrzeń pomiędzy nutami. I ta płyta zdaje się potwierdzać tę teorię. Idealnym przykładem jest kompozycja Smokes, która jest totalną improwizacją, w której żaden z instrumentów nie pełni wiodącej roli, a poszczególnie partie potrafią nagle zostać wyciszone, aby zrobić miejsce na inne dźwięki, które dosłownie porażają swoją nieregularnością, z drugiej strony siłą tych improwizacji jest to, że jednak mają pewien cel, nie wydają się bez sensu i na przekroju całej płyty wypadają niezwykle spójnie.
Bo Ambient Works to przede wszystkim płyta do posłuchania w całości. Z jednej strony jest ona bardzo różnorodna, bowiem taki kawałek jak The End of History… potrafi zaprowadzić słuchacza w krainę łagodności, piękna, które kreuje swoim instrumentem Michał Milczarek. Potrafi być naprawdę ambientowo, jak w króciutkim Vn, natomiast Phases of Sheep od pierwszych nut uderza gitarowym hałasem, który potrafi zamienić się w klasyczne, jazzowe granie. Świetnie trio łączy świat jazzu z ambientem w najdłuższym na płycie Shot Put. Zespół często używa skromnych środków wyrazu, jak w cudownym, anielskim wręcz Modern Art is Cheap. Prosty rytm perkusji, klawiszowe tło i kojące dźwięki gitary – niby rzecz banalna i prosta, a jednak trafia prosto w serce słuchacza.
Ta płyta nigdzie się nie spieszy, jest po prostu cudowna. Milczarek z kolegami mniej grają tutaj jazzu, a więcej muzyki ilustracyjnej, starającej się wprowadzić słuchacza w stan błogości. Z jednej strony ta muzyka niesie ze sobą mnóstwo mroku, z drugiej strony Milczarek tworzy swoją gitarą takie dźwięki, które zabierają nas prosto do muzycznego nieba. Zasadniczo jest to płyta niezwykle trudna do jednoznacznej oceny i niemożliwa do jakiegokolwiek skatalogowania, co więcej jest to muzyka z rodzaju trudnej do opisania, są tutaj dźwięki, których nie może uchwycić słowo pisane, to trzeba po prostu posłuchać i przeżyć. A warto, szczególnie że te dźwięki potrafią uzależnić i trudno później człowiekowi jest się od nich oderwać. Ambient Works w wykonaniu zespołu Michała Milczarka to idealny dowód, że mniej, znaczy więcej.
Fot.: Michał Milczarek Trio