Jedyną stałą rzeczą jest zmiana – Weronika Mliczewska – „Na początku jest koniec” [recenzja]

Podróż Weroniki Mliczewskiej do odległych terenów Gwatemalii nie jest jedynie podróżą w sensie geograficznym, a zdecydowanie czymś więcej – eskapadą na bezdroża tego, co leży najgłębiej w nas. Autorka Na początku jest koniec, będąc jedyną gringo wśród Majańczyków, snuje wielce frapującą opowieść o ucieczce od ograniczeń, nie poddawaniu się przeciwnościom losu i potędze marzeń; traktuje o wykorzenianiu, prymie czynu nad słowami i uzmysławianiu sobie, że tam, gdzie pojawia się koniec, rodzi się początek czegoś nowego. Zapraszam do lektury recenzji, którą pisałam, będąc pod wrażeniem antropologicznej dojrzałości młodej badaczki.

Mundo Maya – świat Majów – do XVI w. obejmował obszar dzisiejszej Gwatemali, Meksyku, Hondurasu, Belize oraz Salwadoru. Jednak to nie przestrzeni, geografii czy historii przygląda się autorka książki Na początku jest koniec, a ludziom i antropologii człowieka. Już na początku swej opowieści zaznacza sens własnej podróży i jej słownej rekonstrukcji, czym zdecydowanie zyskuje sobie moją aprobatę . Słowami: to człowiek jest dla mnie celem podróży, nie miejsca czy zabytki podważa standardowy w obecnych czasach sposób podróżowania oparty na odhaczaniu na liście zdobytych miejsc i uwiecznianiu ich na fotografii, bez namysłu i świadomego uczestnictwa. Z antropologicznego punktu widzenia spojrzenie na świat Mliczewskiej nie wnosi nic odkrywczego. Jednakże w dobie wielości reportaży, których autorzy prześcigają się w wymyślaniu coraz to bardziej ekstrawaganckich metod odkrywania globu – jak np. przejechanie Afryki małym fiatem – sposób percepowania Mliczewskiej przywraca wiarę w słuszny powrót do korzeni antropologii. Autorka wylicza, czego nie dotyczy jej książka: Nie przemierzyłam majańskich krain na motorze, maluchem czy boso. Wydaje mi się, że tego rodzaju spektakularny sposób podróżowania odwraca uwagę od podmiotu poszukiwań, czyli ludzkiego strachu, fobii lub marzeń. Zdanie to uchwyca istotę jakościowego poznania, głębię antropologicznych poszukiwań i podmiotowości. Bazą i nadrzędnym celem autorki jest poznanie człowieka ze wszechświatem jego przeżyć, mitów, rytuałów, wierzeń, inicjacji i bez zbędnego oceniania. Ów wywód z pogranicza antropologii fizycznej, kulturowej, ale też i filozoficznej, zawiera w sobie te elementy. Korzystając z takich narzędzi jak rozmowa i obserwacja uczestnicząca, Mliczewska wkradła się w łaski niechętnych i wycofanych Majów. Nie uległa egzaltacji ich egzotyczną odmiennością, lecz pogłębiając wiedzę na temat ich życia codziennego, starała się rzeczowo opisać ich różnorodność kulturową. Nie tę dostępną dla turystów zainteresowanych jawnymi i łatwo dostępnymi przejawami bogactwa kulturowego, zaś tę prawdziwą, a nie udawaną. Potrafiła zdemaskować mit majańskiej duchowości, dzięki czemu jej książka stanowi ważny i nieprzeciętny głos współczesnego reportażu.

Mliczewska jawi się nam jako homo narrator, człowiek, który opowiada historię o innych i o samym sobie. Na uwagę zasługuje sposób tego przekazu, poetyka antropologicznej opowieści, w której – gdzieś pomiędzy racjonalnymi narzędziami oceny zastanej rzeczywistości, a opisem przeżyć i uczuć – wyłania się świadoma intencjonalność wypowiadanych słów. Młoda badaczka poświęciła siedem miesięcy na życie wśród Majów Akateka, zaś opis tej przygody zajął jej aż pięć lat. Czytając Na początku jest koniec, nie sposób oprzeć się wrażeniu przecedzenia doświadczeń przez sito czasu. Dzięki temu reportaż wcale nie utracił na swej autentyczności, a wręcz przeciwnie, zyskał rzetelność i antropologiczną wiarygodność.

Autorce wybierającej na pole badań zarówno obserwację, jak i opis grupy społecznej Majów – zgodnie z założeniami Levi-Straussa – bliżej co prawda do etnografii niż antropologii, jednak płynność granicy między tymi dwiema dyscyplinami powoduje trudność w jednoznacznym zdefiniowaniu i określeniu. Swoją drogą autorka, jako antropolog, fotograf i reżyser, zdaje się mieć świadomość hybrydyczności antropologii – tudzież etnografii –  gdyż jej pasje, fascynacje i doświadczenia oscylują gdzieś pomiędzy nauką a sztuką. Poprzez praktykę pisarską ukazuje przyliteracki/literacki charakter etnografii. Clifford Geerrtz i James Clifford podkreślali, że w gruncie rzeczy etnografia i antropologia są przecież sztuką interpretacji. Podkreśla się przy tym, że antropologia, która nigdy nie była monolitem, mieszcząc w sobie rozmaite tradycje, kierunki i temperamenty badawcze, dążąc do odformalizowania i odhermetyzowania, rozpada się na naszych oczach na coraz większą liczbę indywidualnych „ujęć”. Zwraca się uwagę na to, jak wielką rolę odgrywa w antropologii kulturowej pamięć badacza, jego wyobraźnia, jego autorska sygnatura. W jak wielkim stopniu jest ona twórczością. Na tym polega jej hybrydyczność, że nieustannie wymyka się poza granice tradycyjnych dyscyplin, kwestionując sens nadmiernych roztrzęsień, czy jest ona bardziej sztuką, czy nauką (Bendedyktynowicz Z., Elementarz tożsamości. Antropologia współczesności – antropologia kontekstowa, Wydawnictwo czarne). Zakończmy zatem roztrząsania i próbę umieszczenia dokonania Mliczewskiej w jakimkolwiek nurcie czy dyscyplinie, tym bardziej że w jej wywodzie to nie definicje i nazewnictwo odgrywają nadrzędną rolę. Wręcz przeciwnie. Jak wspomina na kartkach swej książki, dla obiektu jej zainteresowań – Majów – nie istnieje np. słowo miłość wraz z elementami ją określającymi. Miłością jest codzienność, gesty, zachowania oraz intencje. Nie istnieje dla nich także definicja czasu. I tutaj komplikuje się pojmowanie czasu. Bo coś, co dla Majów jest abstrakcyjne – jak używanie słów w oderwaniu od czynów – dla nas jest zwykłą komunikacją. (…) Dla Majów na „teraz” nawarstwia się siedemnaści równoczesnych rzeczywistości, które obrazuje siedemnaście kalendarzy. Dla nich „ty” to nie tylko to, co my zwyjkliśmy rozumieć przez to słowo. Nie tylko ty składasz się na siebie, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Ponieważ u Majów wszystko istnieje względem innej rzeczy, w jakiejś relacji, doświadczenie ich pojmowania świata nie jest mistyczną mrzonką i odrealnioną fantasmagorią. Dla młodej badaczki okazało się nauką jedności – w ich pojmowaniu bezkresnej – oraz doświadczania tego, co tu i teraz, bo czas – w rozumieniu Majów – nie ma początku ani końca. Książka młodej podróżniczki jest próbą weryfikacji, powszechnie uznawanego za słuszny i jedyny, poglądu o konkretnym wizerunku świata.

Jak mawiał Clifford Geertz, antropologia jest wyrażeniem żywotności. Mliczewska nie tylko unaocznia, ocala od zapomnienia żywą historię Majów, ale tropi ich transformację. Dzięki nad wyraz rozwiniętemu zmysłowi obserwacji, przebojowości i intensywności opisów Na początku jest koniec czyta się z wypiekami.

Czego nauczyć może się człowiek, dzięki kontaktowi z Majami? Po lekturze książki Mliczewskiej wnoszę, że nadrzędną nauką wypływającą z jej doświadczenia, jest ważność powrotu do natury, gdzie ukryta jest cała mądrość świata. Kolejną nauką jest świadomość zmienności, która jest jedyną stałą rzeczą. Kosmowizja Majów to ogrom wiedzy mogącej podnieść jakość egzystencji człowieka, niezależnie od kultury, w jakiej wzrasta. Wyprawa wgłąb ich kultury to odyseja zgłębiająca świadomość i mądrość każdego z nas. Mliczewska dzieli się z czytelnikami naukami, jakie otrzymała w trakcie trwania swego pobytu w Gwatemali. Mnie osobiście zainteresował silny związek ciała i duszy, w jaki wierzą Majowie, co podobne jest do wytycznych medycyny chińskiej. Jeśli chcesz zacząć widzieć więcej i lepiej rozumieć otaczający cię świat, przez kolejne dni obserwuj emocje swojego ciała. Jeżeli nagle zakłuje cię serce na myśl o kimś (…)nie przyjmuj tego bezmyślnie, tylko zastanów się nad każdym najmniejszym elementem, który niesie zmianę. Książka autorki, która od ponad dziesięciu lat specjalizuje się w tematyce duchowości, jest wyzwaniem rzuconym czytelnikowi do owej zmiany. Impulsem do przepoczwarzenia sposobu własnego postrzegania świata, relacji z ludźmi i własnego miejsca w świecie. Jak mówi sama autorka: czasami trzeba wybrać się na drugi koniec świata, by zrozumieć coś, co jest zbyt blisko, by to zauważyć. Czasami z pomocą w drodze do tego celu przychodzi mądra lektura przenosząca nas w odległą czasoprzestrzeń. Taką pozycję stanowi Na początku jest koniec, którą z czystym sumieniem rekomenduję. Jeśli chcesz dowiedzieć się, dlaczego Majowie mają sceptyczny stosunek do mycia, dlaczego według nich mydło ściera duszę, dlaczego niektórzy ludzie uciekają od swych majańskich korzeni, dlaczego bycie Majem rodzi agresję wśród mieszkańców dużych miast, dlaczego jest powodem do wstydu, dlaczego nieliczni młodzi ludzie podążają za tradycjami przodków oraz dlaczego tożsamość dzisiejszych Majów można opisać ciszą, daj się porwać słowom zawartym na stronach owego reportażu. Nie pożałujesz! Dodatkowo wiedzę o kalendarzu Majów i ich duchowości możesz zgłębić, odwiedzając fanpage VEROetNIKA.

Fot.: Okładka – Wydawnictwo Muza, zdjęcia w tekście: własne.

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Szwabowicz

Socjolożka z wykształcenia, bibliotekarka z przypadku, joginka z wyboru. Pieśniarka zespołu śpiewu tradycyjnego Źdźbło. Pasjonatka world music i ruchomych obrazów, w szczególności francuskiej Nowej Fali i twórczości Pedra Almódovara. Absolwentka studium z zakresu filmoznawstwa organizowanego przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Uniwersytet SWPS w Warszawie. Członkini Scope100 (edycja 2016) - projektu online stworzonego przez firmę dystrybucyjną Gutek Film z myślą o widzach, dla których kino jest życiową pasją. Uczestnicy projektu zadecydują, które filmy pokazywane do tej pory jedynie na zagranicznych festiwalach, trafią do polskiej dystrybucji. Kontakt: mag.nowinska@gmail.com

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *